Najnowsze komentarze
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
DominikNC do: oklejona chabeta
Cześć! Winszuję udanego sezonu. Je...
DominikNC do: Vespy z Rodos.
Co tam skuter. To jest blog motocy...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

12.08.2016 15:53

czy warto jeźdźić zimą ?

    Siemanko, siemaneczko - tak sobie myślę, że to jest blog, no nie? A skoro blog to chyba powinienem co chwilę coś wrzucać typu co robię, co jadłem po drodze jak jechałem gdzieś motorem, o czym myślałem, gdzie po drodze okupowałem toi toi'a itd - dzień po dniu. No bo takie aktywności jak my tu mamy to bardziej pasują pod określenie ''kanał'' gdzie coś tam wpada od czasu do czasu i nic bieżącego się nie dzieje. Albo nie, chyba mi się jednak pomyliło...takie codziennie wrzucane mało kogo interesujące (oprócz nie mającej niczego lepszego do roboty gimbazy ) bzdety z życia nazywają się chyba '' daily blog'ami''. Uff...ale fajnie, że ja nie mam parcia żeby karmić taką papką bogu ducha winnego społeczeństwa.

     No, ale gwoli aktualności - mniej jeżdżę i jestem z tego dumny. Tendencja ta pomału kiełkowała we mnie już w zeszłym sezonie a teraz dopolerowałem ją jak szlifierz diamenta. Po prostu - jak jestem przemęczony, jest za duży ruch , albo zwyczajnie mi się nie chcę  - to na siłę nie wyjeżdżam. Takie męczenie się, wkurwianie, że trzeba to wszystko na siebie pozakładać to już nie dla mnie. Teraz czekam sobie spokojnie, aż przyjdzie odpowiedni moment. Wieczorki ostatnio najbardziej mi odpowiadają gdy nie ma tylu samochodów, najlepiej w weekend. Wtedy, kiedy mam czas wygospodarowany tylko na moto to zakładanie tony ciuchów, dymanie na parking i szarpanie się z plandeką nie sieją zgubnej destrukcji w moim układzie nerwowym

    Wspominam o tym dlatego, że swoim pierwszym motocyklem zrobiłem piętnaście tysięcy kilometrów od ósmego sierpnia do pierwszych dni grudnia. Po prostu jeździłem w kółko i na okrągło. Kiedy wyglądało, że będzie padać - popadałem w słuszny gniew, a zima ...zima była katorgą. Wyskakiwałem więc jak oparzony ze służbowego samochodu po całym dniu kręcenia i biegłem na parking, żeby jak najszybciej odpalic Bandita i poczuc TO.

     Być może trochę mi już spowszedniało.

    Triumph z kolei ma tą zaletę, że naprawdę dobrze chroni przed zjawiskami atmosferycznymi. Kiedy więc przychodzi ten czas na moto a siąpi przelotny deszczyk i jest mokro - spokojnie wyjeżdżam. Wisi mi czy motorek się pobrudzi - tak jak sobie założyłem nie czyszczę ''spodu'' motocykla, tylko utrzymuje w czystości okolice okołokokpitowe i czasem przepoleruję bak albo musnę szmatką te złote lagi. Tak jest idealnie.

    Zastanawiam się też teraz nad sensem grzanych manetek na zimę, bo ostatnio zrobiłem mały eksperyment. Wyjechałem w chłodny wieczór w letnich rękawiczkach. Ropędziłem się do stu trzydziestu i uniosłem dłonie nad handbary - różnica była gigantyczna - pęd powietrza natychmiast wychładzał dłonie, co organoleptycznie potwierdzilo mi przydatnośc tych osłon w środowisku pozbawionym agresywnych gałęzi. Może więc ciepłe, grube i dokładnie zszyte do kupy przez Agnieszkę zeszłej zimy stare rękawice plus handbary dały by radę ? Nie, że jestem przesadnie oszczędny - oryginalne manetki Triumpha wyglądają dużo lepiej niż te z Oxforda, a dedykowane z salonu kosztują krocie.

    Tak więc dziś jest właśnie ten dzień, w którym czuje rosnącą radochę na wspomnienie o motocyklu. Nie jeździłem od zeszłej soboty, chociaż w tygodniu przyszło mi to na myśl - spokojnie poczekałem aż mi przejdzie. Zrobiłem tak dlatego, gdyż jak Wiecie zauważyłem już, że im dłużej nie jeżdżę tym lepiej mi się potem jeździ.

 

 

 

   ps. jest też wiadomośc smutną a mianowicie taka, że moja była Kawasaki Z 1ooo Lalunia miała chyba jakąś niemiłą przygodę z wymuszniem przez niedzielnego kierowcę. Nie wiem dokładnie jakie szkody były, ale pewnie wkrótce się dowiem :( 

Komentarze : 36
2016-09-04 21:58:50 dziab

To jest jak z każdą przyjemnością, która aplikowana codziennie staje się rutyną :) W skrócie warto sobie dać na wstrzymanie by znowu w pełni poczuć tę pierwotną radość z jeżdżenia motocyklem.

2016-08-31 11:59:38 @multistrada

@derbixxx
Tak

@Adam
Gdyby tak było, to bym teraz nie pisał (-;

2016-08-30 22:58:10 Strażowy

Cze.
Jazda na kuli-uwierz , grzane manetki to przydatna sprawa nie tylko w zimie. Chłodne poranki czy wieczory dają popalić nawet przy zamontowanych handbarach..... Co do samej jazdy, a raczej jej ilości-pewno nie jestem jedyny który po okresie początkowego najeżdżenia się, obecnie bardziej ceni formę i sposób a nie tylko ilość nawiniętych kilometrów.

Szachownica-śmieszne są te przypadki motocyklistów ...którzy okopali się przy jednym rozwiązaniu i za wszelką cenę różnych niewygód tną twardzieli nie tylko przy niedzieli. Podobno warto się rozwijać bo ten co stoi w miejscu się cofa... Może nie warto wszystkich mierzyć jedną miarą i wrzucać do jednego worka? Tolerancja czy jakoś podobnie to określają......
Pozdrawiam, tych " najtwardszych " również.

2016-08-30 05:15:53 jazda na kuli

czyżby multistrada wymknął się po angielsku?

2016-08-29 15:37:32 derbixxx

@multistrada: skasowałeś swojego bloga? Aż tak radykalny koniec (przerwa?) z motocyklami?

2016-08-24 15:31:00 @multistrada

@Tomsv
Najzwyczajniej w świecie nie chce mi się. Nie chce mi się ubierać, wyciągać moto z garażu, potem co 300 km się znowu rozbierać i ubierać, to samo na bramkach w PL, po prostu mi się już nie chce.

@Kawior
Tylko jak to zrobić, skoro mi się nie chce moto nawet z garażu wyjechać?

@Calmly @erjot
Święta racja!

@Adam
Ja kłamię tylko w pracy (-;

2016-08-22 20:28:38 okularbebe

Też zwolniłem i nie wywieram na sobie presji z jazdą.

Samotne (ale niekoniecznie stare) wilki umieją czasem posłuchać instynktu, a nie stada i wiedzą, kiedy lepiej w ogóle nie wyruszać, żeby uniknąć większego przypału...

Ciekawe, podobne przemyślenia widzę w treści wpisu i jego komentarzach.

2016-08-22 16:49:39 ptwr2

Nie do końca profeska, bo zapomniałem o czterech rzeczach. Kasowanie kierunkowskazów odbywa się niczym w "Dniu świra": przycisk kliknął, więc wyłączyłem... ale czy na pewno? Osłona łańcucha jest zbyt krótka ze względów estetycznych i spód lewego tłumika jest cały spryskany na czarno. Lepiej nie myśleć, gdzie by to leciało, gdyby nie on. Bak jest plastikowy, a mocowania tankbaga inne niż na magnes mnie nie przekonały, tak więc jestem dodatkowo stratny na maszynie i tak ubogiej w możliwości bagażowe. Akurat nie bardzo mi to wadzi, ze względu na profil użytkowania motocykla, ale wspominam dla zasady. Sprzęgło nie jest klasycznie antyhoppingowe, ale posiada taką funkcjonalność. Działa to nieźle, ale i tak udało mi się zablokować tył i zrobić długą czarną kreskę w sytuacji wydawałoby się niemożliwej: słoneczny i ciepły ale nie gorący dzień, opony nagrzane 200 km trasą po winklach, gładki i chropowaty asfalt, opony nowe ale "dotarte". Morał jest taki, że pierwszy bieg jest naprawdę "krótki"...

Godzina to mało, żeby coś ocenić, a co najwyżej wzmocnić w sobie potrzebę zakupu ;) O czym dilerzy zdają się doskonale wiedzieć. Np. o ergonomii M696 można coś powiedzieć dopiero po 150 - 200 km jazdy - wtedy zaczynałem cierpnąć i poszukiwać wygodniejszej pozycji, co koniec końców się udało. Bo pierwsze wrażenie było takie, że tego Monstera to chyba zaprojektowali dla mnie na miarę. Podobnie na początku, gdy dopiero się go uczyłem i delikatnie obchodziłem się z gazem, aż tak bardzo nie szarpał z niskich obrotów. Dopiero późniejsze i bardziej zdecydowane przyspieszenia uwypukliły tę cechę.

Gdybym miał określić moją maszynę jednym słowem, zamiast poprzedniego wypracowania, było by to "niedopracowana". Tak jakby Włosi wzięli losowo wybrane komponenty, zdrutowali to razem i skoro udało się odpalić silnik, to znaczy że nadaje się do masowej produkcji. Bez testów, bez poprawiania oczywistych niedoróbek i uciążliwości, wreszcie bez oglądania się na codzienną eksploatację. Cud, że chociaż sprzęgło zamontowali już mokre! Bo akurat silnik wręcz wymagający obrotów (wspominane "minimum" na poziomie 4000 to wszak prawie połowa obrotomierza!), zwinność i twarde zawieszenia idealnie nadają się do radosnego pałowania ;)

Nic dziwnego, że w "środowisku naturalnym" testowane przez Ciebie potwory pokazały się od najlepszej strony. Zresztą one mają kompletnie inne silniki, inną filozofię konstruowania i do oryginalnego Monstera nawiązują jedynie nazwą i detalami. Jakkolwiek wyleczyłem się z 821, to dobrze wiedzieć, że skrzynia biegów nadal działa w sposób amatorski. Do tego te nowe konstrukcje mają w sobie cechę, o której wspominał Motolupa: są ładne tylko z boku, a i to na zdjęciach. W 3D już nie jest tak super. Niby estetyka to kwestia indywidualna, ale pierwsza i druga generacja jest miła dla oka z każdej strony.

Co mnie w moim wkurza najbardziej (oprócz dźwigienki)? Myślę, że brak precyzji w działaniu sterowania silnikiem i skrzynią oraz ich nieprzewidywalność. Szarpanie można w miarę ominąć poprzez trzymanie silnika na obrotach, ale pozostałe dwa braki potrafią się objawić w dowolnym momencie. Np. kwestia fałszywego luzu. Raz się pojawia jak w czasie zmiany biegu tylko musnę dźwignię stopą, żeby bieg sam się wklikał przy zmianie obciążenia, zamiast odprowadzić ją stopą do samego końca. Kilka zmian później jest na odwrót. Silnik raz reaguje na gaz natychmiast, a innym znowu razem dopiero po zauważalnym ułamku sekundy jakby dopiero budził się ze snu zimowego. I to pomimo tego, że materiały prasowe wymieniają Siemensa i Mitsubishi przy okazji komponentów sterowania silnikiem, a gaz jest na zwykłej lince, żadne tam ride-by-wire. W rezultacie otrzymałem zwyczajny motór za prestiżowe pieniądze, w którym wady V2 jakby nie są równoważone zaletami tego układu.

Pirelli Angel GT nie odważyłbym się do niego założyć, to już trzeba mieć prawdziwe Gran Turismo w garażu. Większa masa powoduje większe odkształcenia gumy w miarę jak coraz to inna część opony rozpłaszcza się na jezdni, a właśnie to sprawia, że się ona grzeje (oprócz tarcia o podłoże, ale ono zależy od prędkości). Lekka maszyna ma również tą wadę, że ma mniejszą bezwładność masy resorowanej, przez co gorzej wybiera nierówności. Zawieszenie to jedna rzecz, ale bezwładność i tak robi swoje. I to by było na tyle w kwestii licytowania się, kto ma lżejszą maszynę ;) Jak to w inżynierii: każdy kij ma dwa końce.

Nie jeździłem na R3, ale znam jego zalety i dźwięk. Sam typ silnika pewnie by mi pasował, problem w tym, że wyposażone w niego motocykle mnie jakoś nie podniecają. Np. Triple mi kompletnie nie leżą, Brutale jeszcze mniej - zresztą włoszczyznę chyba jednak wolę w kuchni, MT-09 ma dyskwalifikująco mały bak, zaś Tracer to nie jest typ maszyny jakie mnie interesują - przynajmniej na aktualnym etapie. Już prędzej najnowszy Versys 1000 (ale tylko "oczami" - nie jeździłem nim, poza tym to nie R3) lub któraś jak najmniej endurowata wersja Tigera 800. Zawsze miałeś interesujące mnie maszyny i to poniekąd zrobiło ze mnie wiernego czytelnika.

Obecność potrzeby zmiany na R4 uświadomiłem sobie właśnie po tym, że z o wiele większą radością słucham śpiewu gładko pracującego w nich metalu, niż jakichkolwiek innych mechanicznych dźwięków. Potem dotarło do mnie, że konieczność trzymania monsterowej fałki na podwyższonych obrotach coraz bardziej mnie cieszy - w kąt poszły pierwotne założenia o spokojnym wożeniu się na momencie obrotowym - jak również przeszkadza mi brak pary w okolicach przedwcześnie wskakującego ogranicznika obrotów. M696 pozostanie ze mną jeszcze przez jakiś czas, ale dni do zamiany spaghetti a'la bolognese na sushi po kalifornijsku są już mniej więcej policzone. I nadal bez owiewek, akurat to mi całkowicie pasuje.

2016-08-21 14:52:19 jazda na kuli

ptwr2 fajowa recenzja. profeska.
no ja tych wad tak jak piszesz nie zauważyłem, bo miałem motory na godzinę i od razu pałowałem :) ale przypomniałeś mi o czymś co dwa razy mi się zdażyło podczas zaledwie godzinnej jazdy czyli trafienie w tzw. "między bieg". dla porównania w TIgerze nie zdażyło mi się nigdy, w Z 1ooo też nie a w Z 750 tylko parę razy (w ciągu 10tyś km.) Z 750 też był na wtrysku i miał to "ssanie" - dziwiło mnie to i w sumie dopero z Twojego komentarza dowiedziałem się co to jest. Nie wiedziałem też, że w lekkich maszynach niektóre opony bywają niedogrzane.
po tym co napisałeś wiem, źe najbardziej by mnie wkurzało szarpanie na niskich odrotach. w R4'kach które miałem płynnie się jeździło na niskich. obecny R3 jest b.przyjemny przy niewielkich rpm, kulturą pracy podobny do R4, natomiast na wysokich jego praca jest chrapliwa i lekko dzika co przypomina mi właśnie zabytkowego myśliwca :)

2016-08-21 13:25:48 ptwr2

Przypuszczam, że to co dla mnie jest drobnymi uciążliwościami, komuś innemu wyda się "duszą" i nieodzownymi atrybutami "prawdziwego" motocykla. Bo pierwsze wrażenie z obcowania z Ducati Monsterem 696 jest piorunujące i dopiero trzeba było kilku miesięcy regularnego jeżdżenia w różnych sytuacjach, żeby minął wstępny zachwyt, a zaczęła się rzetelna ocena.

Silnik jest mocny i żywiołowy, przynajmniej takie jest pierwsze wrażenie, ale nieco kapryśny. Na papierze ogranicznik obrotów przy 9250 - 9500 wydaje się być wysoko jak na V2. Problem w tym, że nie cały ten zakres jest jednakowo dostępny. Niby da się toczyć już od 2700 rpm, ale każde większe dodanie gazu skutkuje telepaniem i niezadowoleniem ze strony dwóch cylindrów. Jako taka jazda jest możliwa dopiero od 3500, ale w praktyce to od 4000 - wcześniej silnik nie ma "odejścia" i nadal delikatnie poszarpuje, tak że na początku myślałem że jest jakiś problem z wyważeniem przedniego koła. Przyznam, że po fałce oczekiwałem niższego progu użytecznych obrotów.

Powyżej 4000 też jest dziwnie. Dodaję gazu, motor faktycznie idzie do przodu, ale bazując na danych technicznych, spodziewałem się bardziej zdecydowanej reakcji. Dopiero powyżej 6000 faktycznie zaczyna się konkretne napędzanie. Niestety, zabawa kończy się dosyć prędko, bo dalsze dodawanie gazu powyżej 8000 skutkuje jedynie produkcją hałasu i toksycznych oparów, a odbicie się od ogranicznika jest bardzo gwałtowne i nieprzyjemne. Oczekiwałem bardziej równomiernego oddawania mocy i ciągu.

W takiej zwyczajnej jeździe w kolumnie pojazdów, elastyczność jest niezła. Zapinam 3 lub 4 bieg i tylko operuję gazem, za cenę okazjonalnego szarpania. Niestety, bardziej dynamiczne manewry wymagają redukcji, czasem nawet o trzy biegi. Dopiero wtedy wyprzedzanie jest naprawdę ekspresowe, a wyciąganie silnikiem z zakrętu gładkie. Spodziewałem się większej elastyczności i dynamiki, zwłaszcza w tak lekkiej maszynie.

Skrzynia biegów, to kolejny temat - wymaga szalonej precyzji i nauczenia się jej specyfiki, ale nie gwarantuje niczego. Od czasu do czasu potrafi zaskoczyć wyrzuceniem na fałszywy luz. Zmiana biegu w górę wymaga o wiele większego wstępnego nacisku stopą, niż w dół - można się zdziwić. Poniżej tych 4000 rpm trzeba nią operować powoli i z rozmysłem, biegi się wsuwa, a nie wrzuca zdecydowanym ruchem. Dopiero powyżej tej magicznej granicy obrotów można pokusić się z dynamiczną zmianę szybkim pchnięciem, z tą uwagą, że obrót manetki gazu musi być spory, bo inaczej bieg zdąży wpaść z trzaskiem, zanim silnik się obudzi i podniesie lub zda obroty. Poszukiwania pozycji N, to temat na osobny elaborat. Raz wskoczy od razu, a kiedy indziej zanim ją znajdę, to zdążą się zmienić światła na skrzyżowaniu. Czasem łatwiej wejść na N od jedynki, kiedy indziej od dwójki... Czasem wejdzie na luz, ale bez zapalania lampki. Drażni również zbyt duża różnica w przełożeniach pomiędzy jedynką a dwójką, pozostałe biegi są już bliżej zestopniowane. Trzeba o tym pamiętać, żeby ruch manetką gazu był jeszcze większy podczas przełączania pomiędzy tymi dwoma pozycjami, inaczej będzie trzask.

Charakterystyki silnika i skrzyni "współpracują" ze sobą w perfidny sposób: kapryśna jednostka napędowa wymusza korzystanie z lewej stopy, a jednocześnie sposób działania skrzyni biegów raczej skłania do unikania tej czynności i znoszenia po męsku pojawiającego się szarpania. Półsprzęgło ratuje sytuację, ale nie do końca. Przy niższych obrotach, czyli wtedy gdy jest ono najczęściej potrzebne, dokładnie w momencie, gdy z półsprzęgła przechodzę na 100% przeniesienia napędu, silnik okrutnie szarpie - właśnie wtedy, gdy wreszcie zaczyna porządnie "brać". Do tego hydrauliczne sprzęgło ma bardzo krótki zakres półsprzęgła i wcale nie jest takie "lekkie", jak mogłoby się wydawać - zwłaszcza po dłuższej walce w korku.

Zawieszenie jest twarde i pozbawione regulacji z przodu. Dopóki asfalt jest gładki, to jest poezja. Wszelakie studzienki, łaty, wyboje i inne tego typu kratery skutkują cisnącymi się na usta mało poetyckimi sformułowaniami, oraz co bardziej denerwujące, destabilizacją lekkiej maszyny - w złożeniu jest to szczególnie niemiłe. Swoje dokładają opony Pirelli Angel ST, które dopiero dobrze nagrzane trzymają się drogi bez okazjonalnych drobnych poślizgów. Podobno w cięższych motocyklach łatwiej je doprowadzić do i utrzymać we właściwej temperaturze - okazuje się, że niska masa potrafi mieć minusy w codziennej jeździe! Jak już wspominam o temperaturach i użyteczności - silnik jest chłodzony powietrzem, co generuje pewne problemy na mieście w gorące dni (w trasie jest ok).

Pewnym problemem jest łatwość, z jaką motocykl skręca. W większości przypadków (mała prędkość lub łagodne łuki dróg wojewódzkich) wystarczy się wychylić samym tułowiem na bok i już wchodzi w zakręt. Niby wygodnie, ale powoduje to zanikanie umiejętności odruchowego stosowania przeciwskrętu poprzez wyraźny nacisk na kierownicę. Po jakimś czasie takiej bezrefleksyjnej i łatwej jazdy, można się porządnie zdziwić, gdy sytuacja wymusi zdecydowany manewr. Zwłaszcza, że przy prędkościach przelotowych nacisk na kierownicę musi być o wiele mocniejszy, żeby uzyskać ten sam efekt skrętu.

Drugą problematyczną cechą jest skłanianie do lenistwa w (nie)używaniu hamulców, biorące się z mocnego hamowania silnikiem. O ile nie nie ma potrzeby awaryjnego zatrzymania, to hamulce są potrzebne dopiero do przyhamowania ostatnich kilku km/h, wcześniej całkowicie wystarcza zamknięcie gazu i stopniowe redukowanie biegów - tym bardziej, że dźwięk dobiegający wtedy z seryjnych (!) tłumików jest obłędny. Problem polega na tym, że samo zamknięcie gazu nie informuje jadących za mną, że wytracam prędkość, nieraz w dość gwałtowny sposób. Do tego zanika nawyk stopniowego naciskania klamki hamulca razem z odjęciem gazu, co może kosztować jakieś tam ułamki sekundy i metry w sytuacji podbramkowej, nawet jeżeli cały czas wożę dwa palce z przodu. Ponadto duże ruchy na rollgazie wymagane przy przegazówce, utrudniają jednoczesne dozowanie przedniego hamulca.

Pozycja za sterami jest wygodna, choć lekko pochylona do przodu. W mieście jest to męczące, choć nie od razu. Pomaga przesunięcie się do samego zbiornika paliwa, ale wtedy po jakimś czasie zaczyna cierpieć tyłek, któremu jest zdecydowanie wygodniej w tylnej, szerokiej i doskonale trzymającej części kanapy - ale żeby tak było lepiej, to trzeba lecieć 80 - 90 km/h. Trzymanie stóp palcami na podnóżkach powoduje cierpnięcie w kolanach i poniżej (choć podobno nie powinno się tak jeździć). Manetki są śliskie, przy przegazówkach trzeba zdecydowanie mocniej ściskać dłonią. Klamki mają regulację w standardzie (dopiero w M696 po liftingu w 2009 lub 2011), ale jak dla mnie nadal są o włos za daleko (a mam długie palce). Lusterka są bardzo nisko nad kierownicą i choć dużo w nich widać, to najpierw muszę schylić i lekko przekrzywić głowę oraz wciągnąć łokieć. Do tego próba łapania kierownicy na oślep, gdy stoję na światłach i patrzę na sygnalizację, często kończy się trafieniem w lusterko.

Ciekłokrystaliczne przyrządy potrafią być nieczytelne, gdy w słoneczny dzień odbija się w nich ciemna kurtka - jeżdżenie w "lamerskiej" kamizelce okazuje się mieć nieoczekiwane dodatkowe plusy ;) Jest tylko jedna kontrolka kierunkowskazów po lewej, co trochę myli. Brak paliwomierza, jest tylko lampka rezerwy oraz włączający się automatycznie razem z nią licznik przejechanych na rezerwie kilometrów. Zbiornik paliwa jest lekko maławy - 13,5 L, co u mnie daje dystans pomiędzy tankowaniami w granicach 180 - 290 km, przy czym część z tego była pokonywana już na rezerwie. Przeważnie zalewam co ok. 230 km, przy umiarkowanie entuzjastycznym stylu jazdy w okolicach 4000 rpm. To, że w takich maszynach praktycznie nie ma schowka, było mi wiadome od początku i osobiście nie traktuję tego jako minus. Ale poważnym minusem jest to, że nawet ten minimalny schoweczek jest grillowany biegnącą tuż pod nim rurą wydechu. Tylna lampa jest na ledach, ale kierunkowskazy są żarówkowe - za ledowe trzeba wyskakiwać z dodatkowej kasy, a szkoda.

Akumulator i jego zimowanie, to osobna opowieść. Pod kanapą jest wtyczka - wystarczy podpiąć ładowarkę i gotowe, co jest bardzo wygodne o ile jest dostęp do prądu. Jeżeli prądu w okolicy brak, to trzeba odkręcać dużo śrubek, zdejmować bak i rozłączać kilka szybkozłączek, żeby dostać się do akumulatora.

Na deser zostawiłem sobie pewien drobiazg, który wkurwia mnie na maksa! Mowa o dźwigience "ssania". Silnik jest na wtrysku i ta dźwigienka to tak naprawdę regulator obrotów biegu jałowego, która łączy się bezpośrednio z przepustnicą, choć jej zakres obrotu to jakiś ułamek pracy rollgazu. W praktyce wygląda to tak: odpalam silnik, zaskakuje od strzała, po czym zdaje obroty i po mniej niż 5 sekundach gaśnie, o ile na czas nie podbiję obrotów dźwigienką. Obroty ustawione, silnik pracuje spokojnie nabierając temperatury i doprowadzając olej do miejsc ważnych z punktu widzenia jego żywotności, ubieram kominiarkę, kask... silnik się trochę podgrzał i zaczyna wyć. Przesuwam dźwigienkę, obroty spadły, łapię za zamek w kurtce - silnik zdycha! Szybka interwencja na dźwigience, chcę ubierać rękawicę - silnik znowu wyje. I tak dalej... No kurwa!

Żeby obraz był kompletny: obroty biegu jałowego to 1200, maksymalne obroty zalecane do grzania silnika, to 1500. Mały zakres, prawda? Tymczasem pierwsze 30 % skoku dźwigienki nie robi NIC, a już od połowy jej zakresu silnik wskakuje na 2000 - 2500 obrotów. W porównaniu z precyzją tego wynalazku, wrzucanie skrzyni na luz zdaje się być niewinną igraszką. Należące do tej samej generacji Monstery 796 i 1100 mają automatyczną regulację. Ducati - DLACZEGO?!

Tak jak pisałem wcześniej: w pierwszej chwili to wszystko to są przejawy "charakteru" maszyny, które niby sprawiają, że jest ciekawsza od perfekcyjnej i przez to sterylnie nudnej konkurencji, zwłaszcza jeżeli kierownik ma z podjarania wielkie źrenice w kształcie logo Ducati Corse. Przyznam, że do pewnego momentu sprawiało mi satysfakcję, że np. umiem tak precyzyjnie posługiwać się skrzynią biegów, że ją okiełznałem niczym rasowego mustanga. Że odpalanie silnika przypomina obsługę zabytkowego myśliwca. Że maszyna, którą dysponuję jest tak surowa i po męsku bezkompromisowa (nawet jeżeli to nie jest szczyt linii bolońskiej fabryki). Tylko że z biegiem czasu staje się to męczące - wszak atrakcje są dlatego ciekawe, że zdarzają się raz na jakiś czas. Doszedłem do wniosku, że liczy się sama jazda, a walka ze skrzynią, dźwigienkami i wierzganiem tylko od niej odciąga uwagę.

Pomimo wszystko, jestem zadowolony. Że się odważyłem na taki zakup. Że sam mogłem się przekonać, o co chodzi z tym całym Ducati. Pomimo wszystkich wymienionych wyżej niedogodności, w tym motocyklu jest przynajmniej tyle samo pozytywów i bynajmniej nie muszę się zmuszać, żeby na nim jeździć. Bo gdy silnik się już zagrzeje, gdy uda się zmusić układ napędowy do współpracy i gdy gładko sunę po dobrej drodze, kładąc się w wiraże zdecydowanymi ruchami na kierownicy, to jest iście niebiańsko. Pozostaje jednak pytanie: to magia napisu na zbiorniku czy samego poruszania się na dwóch kołach?

2016-08-21 08:37:38 jazda na kuli

@ptwr2 - fajnie, uwielbiam Monstery i Dukaty w ogóle. jeździłem na 821 i 1200 i zawsze spoko. jakby Ci się chciało napisać o tych drobnych uciążliwościach to b.chętnie się zapoznam z Twoją recenzją. pozdro!
ps. żałuję, że nie domyśliłem się od razu jaki masz motor ...nick wszystko zdradza przecież :)

2016-08-20 11:06:13 ptwr2

Z tymi skokami różnie bywa, zauważyłem, że styl jazdy zależy od okoliczności danego dnia. Zdarza mi się przeskoczyć jakiś odcinek na pierwszym biegu, ale to nie jest norma, raczej wyjątek spowodowany lenistwem. Na 100m nie opłaca się wrzucać dwójki :D

A motor jak to motor - taki trochę starszy Monster i co tu więcej mówić? ;) Dobra maszyna, podstawowe komponenty są naprawdę porządne, ale oprócz nich jest w nim sporo drobnych uciążliwości. Takich, o których milczą testy prasowe i których nie wyłapiesz w czasie jazdy próbnej, gdy efekt różowych okularów zniekształca postrzeganie rzeczywistości.

Do tego dochodzi cała otoczka "bycia Ducatistą", co mam zupełnie gdzieś, a przed czym nie jestem w stanie całkowicie uciec. I to też mnie drażni.

Ale jest dobrze - kupiłem, pojeździłem i dzięki temu nie będę się zastanawiał, "co by było gdyby".

2016-08-19 20:19:43 jazda na kuli

ptwr2 - czyli jak to powiedział pan Pejser recenzując MT01 poruszasz się "krótkimi skoami" :)
zdradziłbyś co to za motor, bo się zaciekawiłem :) ja uwielbiam V2

2016-08-19 12:06:12 ptwr2

Kiedy pojawiła się możliwość zakupu właśnie tego V2, to prawie spać nie mogłem z radości. Na samym początku był zachwyt, ale z biegiem czasu zorientowałem się, że choć sama jazda sprawia mi przyjemność, to jednak wolałbym jeździć na czymś innym.

W mieście silnik od razu chce rwać do przodu, gniewnie bulgocze i robi wrażenie mega kozaka, aż się ludzie oglądają. Ciągle muszę go hamować, żeby w miarę mieścić się w granicach tolerancji stróżów prawa. A tymczasem w trasie, gdy wypadałoby przycisnąć, on bezradnie rozkłada ręce i jakby mówił: "stary, ja jestem do lansu". Drażni mnie to, bo nie lubię lansu ani udawania kogoś, kim się nie jest.

I choć nie wiem, czy R4 na pewno okaże się remedium na te dolegliwości, to jednak ponownie zaryzykuję krok na drodze w poszukiwaniu motocyklowego św Graala ;)

2016-08-18 18:13:54 jazda na kuli

ptwr2 ja obecnie wole teraz V2 - trzy R4'ki pod rząd przejadły mi się : )
Tomsv - na pewnym etapie należy lekko odpuścić, żeby jak to mawiał pewien podwórkowy mędrzec "nie przegwołcić". tak ja to widzę
kamil 1211 a co, mały szlifik był ? :)

2016-08-18 14:58:01 Tomsv

Multistrada mógłbyś napisać czemu odpuszczasz moto? Ciągle czekam na twój nowy wpis i chyba się nie doczekam:( widziałem twoje zygzaka na allegro ale miałem nadzieję że się mylę.

Szkoda

2016-08-18 14:47:11 Kamil1211

Oj współczuję Ci za kawasaki ;() w tamtym miesiącu spotkało mnie niestety to samo ! ;/


__________________________
<a href="https://www.bikestar.pl/akcesoria-motocyklowe.html" rel="dofollow">akcesoria do motocykli</a>

2016-08-18 11:20:20 ptwr2

Po mojemu, to minimum trzy maszyny ;) Wygodny i okufrowany turystyk do podróży we dwoje, rasowa maszyna do zwijania asfaltu jak jest taka potrzeba oraz mały dual sport, do wyluzowanej eksploracji różnych ciekawych i niekoniecznie utwardzonych miejscówek.

Tyle teorii, a praktyka wynikająca z ekonomii jest taka, że trzeba wybrać jakiś jeden w miarę "uniwersalny".

Jak na razie idealnie pasuje mi weekendowa zabawka bez owiewek, którą zaadaptowałem do wycieczek krajoznawczych. Ale żeby nie było tak kolorowo, to przeżywam kryzys dotyczący silnika: V2 czy R4?

2016-08-17 21:24:31 Marcin Jan

A tak wracając do tematu napiszę to co było to już nie raz napisane, że w takiej sytuacji powinno się mieć dwa motocykle. Jeden wygodny do dalszych wypadów a drugi coś co nazywają "mały ale wariat".

2016-08-17 21:24:22 jazda na kuli

@Marcin Jan często nie bywam, ale mieszkam bardzo blisko, więc nie ma problemu :) w czwartki nigdy nie jeżdżę, bo nie wyrabiam się z pracy i nie lubię tłumów. w ten piątek mam trochę czssu między 14.00 - 17.00 potem w weekend mnie nie ma. odezwij się na maila mojego to się zgadamy : ellisgotmypills@interia.pl

2016-08-17 21:05:53 Marcin Jan

Odpuścić takiej okazji nie mogę !!!
Bywasz tam często? Jutro planujesz?

2016-08-17 10:55:14 Kawior

Mam taki apel do tych z Was, ktorych dopada wypalenie motocyklowe;) Zrobcie sobie trase. I mam na mysli wyjazd w Alpy, Pireneje albo do Dalmacji. Po prostu tam gdzie jest cieplo, drogi sa krete, a widoki powalaja, bez wielkiego planowania, wystarczy pare drobiazgow i dobry humor. Wlasnie wrocilem z Hiszpanii, skosztowalem po drodze Prowansalskiego wina, nocowalem ponad chmurami, zjedzalem w doliny serpentynami bez konca. Jak na moto sie jezdzi tylko na sobie znane szlaki, albo wyskakuje po bulki, to rutyna Cie dogoni i kopnie w ... kule ;) A GS mi ta trasa udowodnil, ze jest po prostu swietny. Kawa bym sie nigdy na taki wypad nie puscil!

2016-08-17 09:29:25 Calmly

Naturalna kolej rzeczy. Ciągle ewoluujemy i zmieniamy swoje postrzeganie rzeczywistości przez coraz to nowe doswiadczenia i sytuacje w życiu.
Każdego to w końcu dotyka.

2016-08-16 18:24:17 erjot

Zaskoczenie to mało powiedziane, myślałem że tylko mnie dopada takie "wypalenie zawodowe". Na szczęście do motocykli można zawsze wrócić jeśli oczywiście tylko okoliczności pozwolą.

2016-08-16 18:01:18 jazda na kuli

jednak nie wkręcasz, wiem już wszystko :(

2016-08-16 17:34:46 jazda na kuli

o jprdl multistrada zabiłeś mnie teraz.....eee o kurde, ale dałem się nabrać. wkręcasz nas co nie ?

2016-08-16 14:51:11 @multistrada

To ja Wam powiem coś jeszcze bardziej ekstremalnego, mi już się tak nie chce jeździć, że nie siedziałem na moto ponad 3 tygodnie. Co więcej.... wystawiłem Zygzaka na sprzedaż ()-:

2016-08-16 09:33:37 jazda na kuli

@gregor - może aż tak źle nie jest. na razie gość się nie odzywa dalej co i jak z motocyklem. czekam bo mieliśmy zdzwonić się i polatać razem, kiedy już coś kupię - jesteśmy z jednego miasta
@ szachownica - ciekawy temat. ja to widzę tak : przypadki są różne a każdy kij ma dwa końce, innymi słowy na wszystko jest w życiu czas.
ps. to arab był bardziej leciwy, chabetka jest młodsza o dwa lata

2016-08-15 22:14:25 szachownica

Śmieszne są te przypadki motocyklistów. Zamieniłeś istne cudo w postaci Kawy na dość nudnawego Triumpha i wmawiasz od pewnego czasu na swoim blogu sobie i innym, jak to na dobre wyszło. Zamieniłeś pełnokrwistego araba na leciwą chabetę rasy wielkopolskiej i jest strasznie fajnie. Tylko dlaczego na wpisie zdjęcie araba, a nie chabety? Sorry, nie chcę Cię urazić, ale to jest downsizing, a Ty jesteś jeszcze młodym człowiekiem. Pewnie białka? Tak mają te baby, że biorą nas takimi. jakimi jesteśmy - czyli strzelistymi, pełnokrwistymi wariatami - a jak już wezmą, to nas kastrują pomału, systematycznie i niezwykle umiejętnie. A my się dajemy. Woody Allen by pewnie kiedyś coś umiał o tym nakręcić, ale spierdykowaciał przedwcześnie. No to życzę miłego popierdykowania na Tygrysku.

2016-08-15 07:38:09 gregor1365

Pijąc poranną kawę i oglądając zdjęcie LALUNI wyobrażam sobie Ją rozbitą, brudną z cieknącymi płynami. Lipa jak uj.

Szkoda tak pięknego motocykla, oj szkoda.

2016-08-14 22:34:50 gregor1365

Siema.
Panowie, nie pierdolcie głupot w komentarzach ok?
Jak w necie widzę Twoje czarne
Z1ooo czyli

LALUNIĘ

to z miejsca chcę odwijać swoim z750, choć pierdolnięcia nie ma tak zajebistego ale to kwestia mieszania biegami.
Siedziałem 12 h na posterunku w nocy, rano poczułem to COŚ, przed spaniem jebłem 70 km na pełnej piździe Zielonym Ryczącym Czymś z Zadartym Zadupkiem prawie pustą ulicą i kto to kurwa ogarnie swym umysłem o co chodzi kolesiowi? Nikt.
W dupie tam z kolejnymi wyprzedzanymi puszkami, powabem, jękiem IXILLA i w ogóle.
Dzisiejszy dzień pozostanie pamięcią w mojej głowie i powiem, że było prze-kurwa-zajebiście.
Siadasz na dzikusa- odwijasz do siebie manetę, jesteś w niebie.
Telefon w kieszeni wibruje niespokojnie- to dzwoni Ona. Wiesz, że masz do kogo wrócić dlatego na pętlach drogowych patrzysz na idiotów którzy chcą Cię zabić.
Zeta Rwij Suko Rwij.
IXILL wyj Kurwa WyJ.

Ale jest zajebiście, ja pierdolę.....


JA LATAM.........

2016-08-14 21:33:15 jazda na kuli

@ MarcinJan - fajna ta Twoja złota Honda ! Złote klamki, akcesoryjna puszka - gitarka. No ja jeździłem cbf1000 i powiem tak - b. przyjemne, wygodne moto.
Wrażenia z Kawasaków miałem podobne czyli, że Versys ''lepszy'' od Sx'a. Jeśli chodzi o mojego anglika z każdym kilometrem coraz bardziej go lubię. Dzisiaj zrobiliśmy z Agą 200 kilo po górach i w powodzi Dl'ów i Gs'ów nie widziałem żadnego Tigera, ani Triumpha w ogóle. Muszę przyznać, że na chwilę obecną ta pojemność, gabaryty, pozycja i charakter to jest moja klasa, jakby moja kategoria. Jak masz ochotę to możemy się kiedyś spotkać na kawie na Chudowie i polatać, to przejedziesz się Tiger'em i sam sobie ocenisz
pozdrawiam

2016-08-13 22:50:11 Marcin Jan

Muszę Ci napisać, że mnie zainspirowałeś kupując tego Anglika. Dziś miałem przyjemność polatać prawie 3 godziny nowym Versysem 1000. Może nie było efektu WOW, bo z tym motocykle według mnie jest tak jak z cbf. Wszystko jest poprawne(nudne?) i nic Cię nie zaskoczy. Ale jazda była przyjemna, ba jechało mi się o niebo lepiej niż Z1000SX. O ile zawsze podchodziłem sceptycznie do takich maszyn, (choć akurat kawasaki nie próbuje wciskać kitu, że jest to soft enduro, za co wielki + dla nich) tak po dzisiejszej jeździe Versys jest wysoko na liście potencjalnych następców cbf.
Najbardziej lubię taką bezpośrednią przesiadkę z moto na moto i nagle okazuje się że na cbf jeżdżę poskładany jak scyzoryk, a kiera to prawie clip-on ;) natomiast na versysie siedzisz jak na kiblu :).
Myślę, że ta Kawa zachęci jeszcze bardziej do wycieczek 500 km +.
https://dl.dropboxusercontent.com/u/70152593/20160813_120059.jpg
https://dl.dropboxusercontent.com/u/70152593/20160813_120119.jpg

pozdrawiam

2016-08-13 08:27:49 jazda na kuli

@erjot - :) no ja myślę, że w Twoim przypadku wymiana wściekłej dziesiony na coś wygodniejszego mogłaby w tej kwestii zdziałać cuda a już na pewno chociaż trochę odświeżyć temat.
@ odelot - no to sytuacja prawie identyczna, czyli to zupełnie normalne, nie musimy tego leczyć :) jak to mawia mój szwagier : na wszystko jest w życiu czas :)

powiem Wam jeszcze, że wczoraj jeden gościu, chyba świeży kierowca bombowca podjechał na Mc Donalda starym Fazerem 600 z owiewką, w kolorze srebrnym. najpierw krążył w okół pusząc się jak paw a potem wkroczył do środka niczym młody bóg. Fazer odwalony jakby przed chwilą opuścił fabrykę a koleżka w nowiutkim komplecie texów z modeki w kolorze pod swoje moto. na czyściutkiej kurtce nie było jeszcze ani jednej zmiażdżonej muchy a w jego oczach była ta taka Wiecie ...motocyklowa obsesja, mechaniczna gorączka - gościu aż cały się trząsł od tych emocji :) obserwowałem to znad styropianowego kubka z kawą i tak sobie przypominałem, że całkiem fajne to było :)

2016-08-12 22:34:22 odelot

Chyba tatusiejemy bo mam tak samo, chociaż moje dziecię dawno temu poszło w świat. Jak 6 lat temu zrobiłem prawko to też jeździłem prawie non stop. Samochód stał od wiosny do późnej jesieni praktycznie nie jeżdżony. Z roku na rok przebiegi na moto spadały. Dzisiaj motocykl traktuję jako hobby, wyjazd z małżonką z 2 razy w miesiącu w weekendy po 200-300 km i od czasu do czasu objazd komina wieczorem. Może uzbiera się z 4-5 kkm na rok.. Do pracy wolę jechać samochodem, bo o dziwo taniej, a czas po doliczeniu ubierania się itp. wychodzi podobnie. Na dodatek mam tam jakiś komfort większego bezpieczeństwa. Nie mogę powiedzieć że zachwyt minął bo nadal jazda sprawia mi niesamowitą frajdę.

2016-08-12 18:03:43 erjot

Ja mam podobnie, a właściwie to stałem się chyba jeszcze bardziej leniwy od Ciebie jeśli chodzi o jeżdżenie. Kiedyś norma na sezon to 15-20 tys. teraz dobijam max do 5 tys. Zimno nie wyjeżdżam, upały powyżej 30 stopni też nie, pada nawet nie myślę o jeździe, duży ruch na drodze nie chce mi przeciskać w korkach bo to więcej nerwów i stresu niż przyjemności. Czasami idealne warunki do jazdy ale człowiek po imprezie albo zmęczony. Jak tak dalej pójdzie to w sezonie będę wyjeżdżał dwa razy, na rozpoczęcie i na zakończenie sezonu.

  • Dodaj komentarz

Kategorie