Najnowsze komentarze
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
DominikNC do: oklejona chabeta
Cześć! Winszuję udanego sezonu. Je...
DominikNC do: Vespy z Rodos.
Co tam skuter. To jest blog motocy...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

23.09.2015 21:35

suchy łańcuch

    Dzisiaj taki wpisik bez większego sensu i jakiejś głębszej puenty. Taka serwisóweczka. Chociaż nie, puenta będzie i to taka na maxa oczywista. Patrz komu oddajesz swój motocykl, bo mi na przykład dzisiaj znowu odbiło się tym nędznym serwisem o którym Wam już opowiadałem.

     Właściwie będzie to wpis o smarowaniu oraz naciągniu łańcucha i prawie o niczym więcej więc ratuj się kto może.

     Skończyłem dzisiaj pracę jak najszybciej i wpadłem pod dom z piskiem opon mojej małej furgonetki. Od razu, bez żadnego większego posiłku pozbierałem graty do smarowania łańcucha. Zbiegłem po schodach z jakimś nadgryzionym waflem w ustach i pobiegłem na parking. Swoje graty do smarowania trzymam w zatłuszczonej, pogniecionej  reklamówce z Carrefour'a. Jest tam mój ulubiony smar Blue Tac firmy Bel Ray w małej usyfionej puszeczce 175ml, brudne rękawiczki serwisowe ( tak naprawde służą do układania mrożonek w zamrażarkach :) ) dwie małe szmatki ( zawsze czyste ), imbus 8 i imbus 12, uniwersalny środek czyszczący Bike Polish z Castrola, chusteczki nawilżane do obcierania tyłków niemowlętom i kawałek urwanego pudła kartonowego oraz trochę zwiniętego ręcznika papierowego. Tak uzbrojony zwykle ruszam na parking wydobyc Lalunie spod wypłowiałego od słońca pokrowca i ogarnąc to co ogarnąc trzeba.

     Generalnie to nie mam bzika na punkcie smarowania łańcucha jak niektórzy. Wiadomo, jak kupiłem pierwszy motor sporo się naczytałem, przejąłem i smarowałem ketę co 500 kilometrów. Teraz smaruje sobie co 1000-1500 kilometrów i uważam, że to w zupełnści wystarcza w moim przypadku, gdyż ja prawie nigdy nie jeżdżę w deszczu a woda jak wiadomo wypłukuje wszystko. Obserwuję łańcuch i jak robi się suchy to wtedy wkraczam do akcji. W moim motorze ten temat jest nieco drażliwy, bowiem nadmiar smaru zbiera się na półeczce i kapie mi od spodu i nie raz potrafi porządnie chlapnąc a to na wydech, a to na fele. Trzeba więcej czasu poświęcic w tym modelu na utrzymanie tego w czystości niż w poprzednich moich motocylach. Do tego smaruje oszczędnie, żeby za dużo tego gęstego, kapiącego syfu nie było.

     Z tym smarowaniem to w ogóle mam swój rytuał. Zawsze łącze je z czyszczeniem felg Bike Polishem, bo zwłaszcza tylna po stronie łańcucha szybko się brudzi kropelkami smaru. Poza tym jak już się schylam to przy okazji poczyszczę tam, gdzie zwykle mi się nie chce.

    Do tego staram się, żeby czas między smarowaniem a jeżdżeniem był maksymalnie najdłuższy, minimum 2-3 dni. Wtedy zdąży trochę odparowac i porządnie się wchłonąc przed jazdą. Takie właśnie mam dziwactwa.

    W Zecie smarowanie nie jest łatwe bo nie ma centralki. Do tego jest kiepski dostęp do łańcucha, który przed zmianą układu wydechowego na sportowy był wręcz tragiczny. Do tego smar kapał na tamten wydech i ciągle waliło zjaraną gumą i smażonym Bel Ray'em. Tak więc jak widzicie zmiana wydechów nie tylko odchudza motor i nie tylko ratuje bebechy ale ma też inne praktyczne funkcje :). Poza tym to teraz zupełnie inny motocykl, ale o tym już wspominałem :).

    Ja to mam taki nawyk, że smaruję z rurką i zawsze psikam delikatnie w łączenia rolek i ogniw. Pucha wydechu i rura są jednak dosyc blisko, więc za łańcuch wkładam zawsze spory kawałek urwanego kartonu żeby ich też przypadkiem nie nasmarowac, bo śmierdzi i syfi się to wszystko potem okrutnie.

     Pobiegłem wiec szybko, bo ostatnio coraz wcześniej robi się ciemno i gówno widac. Tym razem łańcuch musiałem także naciągnąc. Nie żeby wisiał jak rękaw czarodzieja, ale już mu się należało. Jak się pilnuje prawidłowego naciągu to zauważyłem, że aż tak szybko się nie rozciąga.

     Nie wiem ile razy go już naciągałem, ale jak na te 21 300 zrobionych kilometrów to w sumie niedużo. U mnie jest na genialnym rozwiazaniu mimośrodowym, które dziwię się, że nie jest stosowane we wszystkich motocyklach z powodu dziecinnej łatwości regulacji. Popuszcza się imbusem 8-ką dwie śruby na końcach wahaczy i dociąga łańcuch 12-ką. Potem dokręcenie 8-ek i wszystko. Zajmuje mi to około dwie minuty i nigdy nie było żadnego problemu mimo, że różni ludzie mi to dokrecali - np. przy wymianie opon.

      Dzisiaj było inaczej, bo ostatnio łańcuch podciągał mi jakiś osioł z tego śmiesznego serwisu. Zapomniałem już o tym, bo jakbym pamiętał to wziąłbym jakąś przedłużkę na wszelki wypadek.

     Wpadam na parking, wytaczam Lalę na środek i wbijam z imbusem do śrub. Klękłem z głośnym trzaskiem strzelających stawów kolanowych i dawaj kręcic.

     A tu huja. Dokręcone w pizdu.

     Zapieram się więc jak rodząca w chlewiku maciora i szarpię. Żyły wyskakują grubymi postronkami na czole, smarki lecą z nosa, oczy nadbiegają krwia. Imbus zaczyna się niebezpiecznie giąc jednoczesnie wbijając mi się w ręce. Śuba ani drgnie. Boże, co za zjeb to dokręcał ???

     W końcu odpusciłem i zrywam się na równe nogi. KURWA !!!!!!!

     Stoję tak i gapię się na motor. Żadnej przedłużki, niczego nie mam. Co tu robic. Może kręcę w złym kierunku?...nie, no nie, nie niemożliwe!

     Dobra sprubujemy drugą. Zapieram się ponownie i znowu cisnę. Zwiększam nacisk, nie poddaje się. Ale nie idzie za cholerę, powaga. Cisnę dalej i już już mam się poddac kiedy śruba drgnęła. Nie daję za wygraną i wreszcie jest - puściła suka.

    Pooddychałem chwilę na spokojnie, porozcierałem wgniecioną dłoń i zabieram się za drugą śrubę. Wkładam klucz w ten jej głupi łeb i pomstując na czym świat stoi na ten zasrany serwis rozpoczynam kręcenie.

    Nie idzie.

    Do tego łapę mi już wgniotło nie na  żarty. Obwiązuje klucz szmatą i dawaj dalej. Cisnę, cisnę o mało się nie zesram i nagle jest! Śruba puszcza i z głośnym zgrzytem wreszcie się odkręca.

    Jezu co za osioł to przykręcał, matko swięta nie wytrzymam.

    No ale na szczęście udało się bez przerywania pracy i szukania innych rozwiązań. Nie mam za bardzo czasu się z tym pierdzielic i przychodzic tu jutro. Zaraz by się przecież ściemniło a ja poszedłbym spac nieprzeciętnie wkurwiony na cały świat.

    Nasmarowałem więc sobie w końcu ten łańcuch, naciągnąłem elegancko, wyczyściłem fele i jeszcze parę innych elementów. Pobyłem trochę ze swoim motocyklem. Z czasem zacząłem doceniac te chwilę tak samo jak samą jazdę. Często coś przy nim czyszczę, bo stoi pod pokrowcem czy deszcz czy słońce, kurzy się więc nie jest łatwo pilnowac, żeby jako tako wyglądał. Wpadam czasem na chwilę sprawdzic ciśnienie w oponach, coś tam pogrzebac. Gdybym miał garaż moje rytuały na pewno wyglądały by inaczej, ale...nie można miec wszystkiego, right?

    Jeśli chodzi zaś o mój napęd to na razie obserwuję go i jest nieżle. Przebieg jak wspomniałem to 21300km i naped jest tak jakby w połowie naciągu. Jest już nieco rozciągnięty, ale na razie nie ma tragedii. Nie wiedziałem ile wytrzyma zestaw napędowy przy tej pojemności, ale w sumie to nie jest żle. Zobaczymy ile jeszcze wytrzyma. Na jego następce wybiorę złotego, podwójnie wzmacnianego DID-a i nieco inny rozmiar zębatek - wiadomo o co chodzi:)

    Dzieki tym, którzy dotrwali aż tutaj, do końca tej nic nie wnoszącej histori. Teraz zaczyna się jesień, która obok wiosny jest moją ulubiona porą na jeżdżenie motocyklem. A lato ?...lato jest nieco przereklamowane.

Komentarze : 6
2015-09-26 21:25:42 erjot

Power commandera nigdy nie miałem. Taka ingerencja w nowych motocyklach może prowadzić do utraty gwarancji ale sam jestem ciekawy jak to się sprawdza. Spalanie to zawsze kwestia indywidualna i najwięcej zależy od stylu jeżdżenia zatem trochę ciężko to doprecyzować. Zety mają dobry dół i nie ma co przesadzać, jeden ząbek powinien wystarczyć bo można zrobić moto nieprzyjemne w prowadzeniu. Teraz w 10 zwiększyłem o 3 zęby bo ma wyjątkowo słabe doły jak na na taki przecinak i na baku robię około 20 km mniej ale dynamit jest taki że w majtach mokro!

2015-09-26 19:18:27 left 4 dead

siemka, nie wiedziałem, że pas trzeba czymś psiknąć :)
erjot masz spore doświadczenie w interesującej mnie materii. na vmax mi nie zależy, bo rzadko jeżdżę powyżej 200 - to nie jest środowisko naturalne Zeta - wężykuje i wieje :) natomiast chciałbym wybudować w nim maksymalnie mocny dół. mam pytanko czy zakładałeś kiedykolwiek power commandera i jak wzrosło spalanie po zmianie rozmiaru zębatek ? bo tak to zrozumiałem
katje ostatnio naciągałem i wyszło świetnie od ręki, aczkolwiek naciąg jest nierówny bo łańcuch jest już lekko wyciągnięty - Ty zakładając nowy teoretycznie powinnaś mieć łatwiej. co gorsza mój zaczyna robić się lekko czerwony tak jak mówi DominikNC
Tosyu jest jeszcze coś co mój kumpel nazywa ''kwestią pieczątki'' :) mówi, że moto na tyle rzadko się serwisuje, że warto wyłożyć na serwis fabryczny, żeby potem szybciej i drożej sprzedać moto..(wg.mnie warunkiem jest, żeby serwis był na odpowiednim poziomie - wtedy to ma sens)

2015-09-25 18:08:54 Katje

Klucz dynamometryczny? A co to takiego? :P
Ja następnym razem jak będę opony zmieniać to już nie podjeżdżam motocyklem. Zostaje w garażu i z samymi kołami podjadę, sama będę je zdejmować, montować z powrotem i ustawiać naciąg, bo koleś w serwisie o regulacji naciągu łańcucha to raczej nie słyszał. Apropo to jak zmieniałam napęd to udało się jakoś mój łańcuch ładnie naciągnąć, ale jakiś czas później znowu coś robiłam i musiałam znowu regulować, i chyba dwie godziny się mordowałam i ciągle było źle. W końcu jakoś zostawiłam mniej więcej żeby było dobrze i dotyka teraz wahacza, tzn. miałam podobny problem, jak Ty kiedyś pisałeś - albo był napięty jak baranie jaja albo wahacza dotykał, więc z dwojga złego lepsze to drugie.
Co do interwałów, to moja serwisówka zaleca smarowanie co 300 km.

2015-09-24 18:47:52 DominikNC

Smarowanie łańcucha, temat rzeka. W moim motocyklu przez ponad 20k km nic sie nie działo, myślałem ze tak już będzie zawsze. Z dnia na dzień, przy 24k km, łańcuch zrobił sie czerwony i w ciagu kilkuset kilometrów wyczerpalem zakres regulacji. Ciekawostka: mam ostatnio do czynienia z motocyklem napędzanym pasem. Zero obsługi przez 10k km i nagle pas zaczął piszczeć. Okazało sie, ze do pasów tez jest środek konserwujacy w sprayu. Jedno użycie załatwiło temat, znowu jest cicho. Pozdrawiam!

2015-09-24 15:01:27 erjot

Fajnie się czytało, jakbym przy tym był, zwłaszcza że mojego zeta mile wspominam ale smarowanie łańcucha na oryginalnych tłumikach to straszna lipa. Natomiast regulacja naciągu rozwiązana super. Zawsze zmieniam w moto łańcuch na złotego DIDa, przy mocnych sprzętach i ostrym katowaniu całkiem dobrze się spisuje, a tylną zębatkę na większą o 1-3 zęby, dużo lepsze przyśpieszenie, reakcja na gaz w dolnym zakresie obrotów, niestety kosztem prędkości maksymalnej i spalania.
Osobiście też staram się jak najwięcej sam zrobić przy motocyklu, dlatego też zakupiłem zakuwarkę, wyważarkę i sporo innych kluczy i teraz mam taniej i często dużo lepiej niż na serwisie.

2015-09-23 23:14:09 tosyu

Choć może nie z perspektywy motocykla a samochodu, to czasem w serwisach trafi się kretyn co o kluczu dynamometrycznym nie słyszał, albo kozak który uważa że zrobi to lepiej (w jego mniemaniu jakby sklejone epoksydem). Zresztą to nawet nie o klucz chodzi, bo da się i bez, ale gwint można zjechać, śrubie łeb urwać i problem gotowy. Raz mi taki dokręcił tak koła, że gdybym akurat wcześniej sam nie miał potrzeby ich przekręcać przy garażu, a złapałbym gume w trasie, to bym się po prostu załamał.

Masakra, dlatego co mogę to serwisuje sam.

  • Dodaj komentarz

Kategorie