Najnowsze komentarze
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
DominikNC do: oklejona chabeta
Cześć! Winszuję udanego sezonu. Je...
DominikNC do: Vespy z Rodos.
Co tam skuter. To jest blog motocy...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

06.01.2018 13:54

beneficjenci globalnego ocieplenia

mam znajomego, który siedzi w nartach. jeździ, serwisuje, sprzedaje, żyje z tego. mówi, że jak ocieplenie klimatu pójdzie jeszcze szerzej, to on zimą nie będzie miał co robić.

 

    Witaj w 2018. Wszystkiego dobrego. Troszkę sypnęło u nas śniegiem w końcu listopada i to by było na tyle jeśli chodzi o zimę. Dla mnie spoko. Pewnie nie tylko dla mnie, wyobrażam sobie, że każdy kto musi przejechać dziennie ponad sto kilo autem za nią nie przepada. No chyba, że lubi jeździć na desce czy nartach i czeka na kolejny klimatyczny śnieżny wyjazd w góry. Cóż, tutaj nie ma dla niego zbyt dobrych wiadomości. Ale ja tam specjalnie nie żałuję. Może i góry super wyglądają zimą, ale te absurdalne ceny noclegów na byle zadupiu, przepełnione góralskie przydrożne knajpy ze skrzypcowym rzępoleniem w tle, pamiątkowa tandeta i wielokilometrowe korki na dojazdach do tych przepięknych kurortów - już mnie tak nie jarają.

     Mamy zatem nowy rok i jest bardzo ciepło, a wiosnę zapowiadają już w marcu. Ja się cieszę bowiem niespodziewanie postanowiłem rozzimować Tygryska i niejako zacząć wcześniej następny sezon. Możecie mi uwierzyć lub nie, ale nie miałem zbytniego ciśnienia na jazdę i nerwowe zasalanie czyściutkiej, zaspanej maszyny. Jednakże pomyślałem sobie, że taka dłuższa przejażdżka bardzo dobrze zrobi mechanizmom mojego motocykla, nie licząc oczywiście pierwszego odpalenia, kiedy piecyk nie ma filmu i jest zupełnie suchy.

    Tak więc w tym tygodniu powstały warunki do wyjazdu niemalże idealne, jak na miesiąc styczeń. Od paru dni utrzymywały się  temperatury plusowe, łaskawe dla oleju pływającego w misce, a w środę mocno popadało dając nadzieję na spływ części soli z asfaltu. We wtorek doładowałem stojące pod łóżkiem aku ze świeżo zakupionej ładowarki motocyklowej i przy tej czynności dopiero poczułem rosnące podekscytowanie. Motocykl wydobyłem z garażu po południu w czwartek, kiedy asfalt był  już czyściutki i suchy a termometry wskazywały osiem stopmi na plusie.

    Mimo że zobaczywszy swoje moto już, natychmiast, chciałem siadać i jechać to postanowiłem działać na spokojnie i bez emocji. Pokrowiec wywiesiłem środkiem na zewnątrz, żeby odparował ewentualną wilgoć i uzupełniłem olej. Niecałe pięć tysięcy temu, kiedy Tiger wyjeżdżał z serwisu poziom motula  był na samej górze okienka kontrolnego. W czwartek górna krawędź tłustej cieczy (barwy jeszcze czerwoniutkiej) była ciutkę poniżej połowy okienka. Postanowiłem więc uzupełnić ją znowu do górnej wartości w moim zamyśle po to, aby poprawić wartości smarne, spowodować szybszy zaciąg do całej magistrali,  a także zostawić na resztę zimowania mniejszą przestrzeń bez oleju, na której to zwykle skrapla się wilgoć.

    W skupieniu założyłem naładowany i wyczyszczony z kurzu i brudu akum na swoje miejsce. Podpiąłem wszystko na spokojnie po czym ustawiłem moto do pionu i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Wszystko się pięknie pozapalało, a pompa zwyczajowo zagrała swoją uroczą melodię. Czarny przycisk rozrusznika, cztery szybsze niż zwykle obroty wału i mój Triumph po półtorej miesiaca przymusowego letargu przebudził się do życia.

    Tutaj pozwole sobie na parę słów do fanów przepalania motocykla zimą: nie róbcie tego. Mój motocykl zapalił jak zwykle, ale jestem święcie przekonany, że dwie lub trzy sekundy pracował zupełnie na sucho, tak doszczętnie pozbawił się filmu przez te półtora miesiaca stania. Zresztą, czerwona kontrolka oleju paliła się o te dwie sekundy za długo zanim załapało prawidłowe ciśnienie oleju. I co ważne, było osiem stopni na plusie więc olej nie był aż tak koszmarnie zgęstniały i pamiętajmy, że jeszcze dolałem dwie sety ciepłego, świeżego syntetyka. To łatwo sobie wyobrazić teraz, co dzieje się w silniku podczas co miesięcznego odpalania w garażu, nie daj Boże przy minusowych temperaturach. Do tego dochodzi wysoka wilgotność w takich pomieszczeniach, różnice temperatur i nieostateczne wygrzanie całego układu podczas takich przepalań. Fajne zdanie ostatnio przeczytałem na temat posezonowej obsługi motocykla, mianowicie szło to jakoś tak: "zimowanie jest tak samo istotne dla motocykla jak cała letnia eksploatacja i od jego przebiegu może zależeć dalsza sprawność naszej maszyny".

    Kiedy na wskaźniku temperatury skala dojechała do połowy (pamietajmy, że czujnik jest w cieczy, a olej nagrzewa się wolniej) wyjechałem na ulice swojego miasta. Mimo, że od listopada często odwiedzałem Tygryska w garażu, coś przy nim doczyszczałem, montowałem graty i wyprowadzałem go na zewnątrz bujając zawieszeniem, naciskając na sucho dźwignie i klamki, to wyraźnie czuć było, że moto trochę stało. Nie wiem, czy to szum wiatru od którego odwykłem, czy moja wyobraźnia, ale wydawało mi się, że słyszę szumy łożysk, stuki tulej, skrzypy zawieszeń. Początkowo więc jechałem powoli, omijając każdą dziurkę na asfalcie i nie przekraczając 3rpm. Ale, albo się przyzwyczaiłem albo dzwięki szybko zniknęły i już po chwili śmigałem jak dawniej. Ruch na drogach nie był zbyt uciążliwy a na niebie operowało wiosenne (sic) słoneczko w pełnej krasie.

    I tak przejeździłem sobie siedemdzieśiąt kilometrów bez żadnych niemiłych akcentów. Często słyszy się frazes, że jesienią-zimą trzeba bardziej uważać bo kierowcy nie są nawykli w tym czasie do obecności motocyklistów na drodze, ale uważam, że to bez sensu. Ja zakładam, że nasi kierowcy NIGDY nie są nawykli do obecności motocyklistów na drodze - do tego założenia staram się dostosować swój styl jazdy i każdemu polecam podobną strategię.

    Fajnie się smigało. Wrociłem na garaż i zgasiłem gorące moto dopiero pod ścianą pod którą stoi, natychmiast nakrywając maszynę pokrowcem aby choć przez pół godziny postała we własnym cieple pozbywając się resztek wilgoci ze swoich zakamarków. Akuma nie wyciągałem, bo na następny dzień także był już plan - przejażdżka z Bartkiem i jego czarnym Tiger'em 1050.

    Następnego dnia polataliśmy zgodnie z planem, trzeba nawet powiedzieć, że mieliśmy sporo szczęścia. Udało się pośmigać w jeszcze wyższej temperaturze, koło dziesięciu stopni, niestety z nienacka pojawił się drobny, niezapowiedziany deszczyk. Na tyle jednak blisko domu, że udało się szybko rozdzielić i wrócić pod dach na w miarę suchych kołach. Po drodze zatankowałem jeszcze wachy na full i znowu przykryłem gorące moto pokrowcem z Oxford'a. Tym razem wyciagnąłem aku i zabrałem do domu. Wiem, ma być ciepło jak na zimę przez cały czas, ale taka jazda mnie nie jara za bardzo ostatnio. Nie zależy mi już na tłuczeniu kolejnych kilometrów, wolę,  jak moto sobie spokojnie zimuje czekając na lepsze, cieplejsze dni. Zresztą, cel został osiągnięty a motocykl rozruszany. Jak podobna pogoda bedzie również w lutym, to zrobię podobną dwudniową akcję latającą. A gdzieś tak w kwietniu wyjadę mam nadzieję motocyklem na parking strzeżony, pod rząd wysokich tui. Ale nie mówmy hop - w kwietniu zeszłego roku padał jeszcze śnieg, a weekend majowy był fatalny. 

    A propos zimowania, ostatnio oglądam motovlogi jednego sympatycznego gościa z czadowym akcentem: Motocycle Adventure, który ma Tenere 660 i on, a także jeszcze inny zagraniczny podobny twórca zalewają na zimowanie specjalny stabilizator do pelnego baku paliwa. Zaciekawił mnie ten temat i postanowiłem go nieco zgłębić. Otóż chodzi o to, że paliwa posiadają w swoim składzie ethanol. Tenże ethanol wiąże się z wodą mogąc powodować korozję elementów wnętrza silnika i układu paliwowego, natomiast stabilizatory zapobiegają podobno temu procesowi. Jak długo zatem nasze paliwo prosto ze stacji zachowuje "świeżość"? Według producentów takich specyfików rozkład paliwa na żywice, laki i inne szkodliwe dla moto świństwa następuję już po miesiącu od zakupu paliwa. Jest w tym pewnie sporo handlowej, komercyjnej retoryki. Jeśli chodzi o mnie, to ja nie mam zamiaru ich używać, chociaż, jak już pewnie niektórzy zauważyli, mam bzika na punkcie dbania o pojazdy, ale skoro często zmieniam olej, dużo jeżdżę i używam pb98, która ma wiecej środków czyszczących w składzie, to nie za bardzo mi się widzi wlewać jeszcze czegoś do baku. Natomiast gdy ktoś zimuje moto od października do kwietnia, może mieć to większy sens, warto przemyśleć.

    A Tygrysek? Tygrysek ma się bardzo dobrze. Solidną eksploatacyjną zasłużył na parę dodatków, ktore ostatnio mu zamontowałem. Kupiłem używane crashpady przedniej i tylnej osi za śmieszne pieniądze, zamontowałem nawigację Navitel, quick lock'a na pierścień wlewu, slidery na gmole Givi i planuję jeszcze poprzeczkę na kierownicę, oraz adapter do gniazda zapalniczki na usb tzw. DIN. Konieczność zastosowania adapteru DIN dotyczy takich marek jak Triumph, Bmw czy Aprilia, a źródło dodatkowego zasilania zawsze mi się przyda.

    Oprócz tego muszę jeszcze kupić sobie rękawiczki, bo mam tylko stare zimowe i letnie z siateczką mesh. Potrzebuję takich z wysokim mankietem, zeby nie podwiewało rąk w zimniejsze dni i chyba stanie na modelu SP8 Alpinestars. Myślę też o zmianie, bądź o drugim kasku. Mój Neotec jest już  w stanie słabym, mimo, że ostatnio wysłałem go na bezpłatną konserwację gwarancyjną do serwisu Shoei. Wrócił pachnący i czyściutki, ponoć przedmuchany i zdezynfekowany w komorze jonizującej, ale dalej jest zmęczony i potrzebuje co najmniej wymiany szybki za 200zł, przydała by się też kurtynka i policzki. W połowie stycznia do sklepów wjezdża nowy Neotec 2, ale jego cena w malowaniu fluo mnie po prostu przeraża. Myślę więc, czy by nie dokupić kasku enduro, które bardzo mi się od dawna podobają. Tylko, że Shoei Hornet nie ma blendy i wygląda słabo, więc trzeba by poszukać czegoś innego. Jest też jeszcze jedna tegoroczna nowość z targów EICMA, minowicie Kappa Kv30 Adventure w bardzo fajnym malowaniu, właśnie we fluo. Wiem, ze może być głośny i szarpać daszkiem, ale możliwe ze kupię, bo majątku nie będzie raczej kosztował. A tak to mam wszystko, motor przygotowany do sezonu więc tylko czekać na słońce i łogień. Lewa!

Komentarze : 1
2018-01-21 17:47:32 EzekielMotovideo

Ja przedwczoraj właśnie montowane scotoiller więc musiałem na jakiś czas odpalić. Wszystko działa perfekcyjnie i nie mogę się już doczekać a początek sezonu... Przydała by się jakaś porządna burza żeby zmylo całe to dziadostwo po zimie i od tego momentu temp od 8 st w górę :)

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
2018
[zdjęć: 6]

Kategorie