Najnowsze komentarze
DominikNC do: 24 początek
I o to chodzi! Pozdrawiam!
Od powstania tego artykułu minęło ...
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

23.10.2014 21:39

Mój motocykl wjeżdża do aso.

Początkujący Motocyklista w ciągłym tuningu...aktywnym i pasywnym.

    Przyszedł czas na trzeci przegląd gwarancyjny mojej Kawy. Poprzedni wykonałem przy przebiegu 6800km. Żadnych wad nie stwierdzono, na moje prywatne modyfikacje wykonane poza serwisem, w innym warsztacie, w moich okolicach, oko przymknięto i wystarczyło wymienic tylko filtr oleju i olej. Łańcuch wcześniej sam sobie naciągnąłem, więc nic więcej nie wykonano.

    Postanowiłem jednak wtedy zmienic rodzaj dotychczas zastosowanego w motocyklu oleju. Motor jeżdził na  Castrolu Magnatecu , takim popularnym półsyntetyku. Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że silnik ma jeszcze dosyc mały przebieg, więc spokojnie mogę mu zrobic przesiadkę na full'a. Chwilę wachałem się pomiędzy Motulem 300V a 7100 w lepkości 10w40 i w rezultacie stanęło na 7100. Dlatego, że 300V mimo, że posiada lepsze parametry smarowania w ekstremalnych warunkach, to ma podobno dosyc krótką żywotnosc czasową, ze względu na swój specyficzny skład. Innymi słowy nie powinien zimowac w motocyklu, tylko ciągle napierdalac na obrotach. A zima się zbliża jakby nie było.

    Wiadomo, że ciężko zwykłemu użytkownikowi określic , jak tam olej smaruje skrzynie i silnik. Ale jedną fajną rzecz mogę stwierdzic po tych sześciu tysiącach zrobionych na full syntetyku. Castrol, po takim przebiegu był czarny jak pieprzona smoła. Natomiast Motul 7100, po pięciu tysiącach w okienku mienił sie jeszcze na czerwono-bursztynowo i wyglądał prawie jak zaraz po zalaniu. Gdy zawoziłem moto wyglądał na prawdę znośnie i nie był jeszcze nawet  brązowy, a gdzie tam czarny. Należy zatem przyjąc na logikę, że mimo pracy przez sześc tysięcy zachował on dobre parametry smarujące. W czasie, gdy obroty ciągle biegały po czerwonym polu. Podążając tym tokiem rozumowania, czarny, rzadki Castrol ich nie zachował, więc smarował niedostatecznie. A smarowanie jak wiadomo, to ...

    Jak zwykle  zastanawiam się jeszcze, z handlowego punktu widzenia, jak to sie stało, że akurat francuzi tak mocno opanowali rynek oleji motocyklowych. Motul, Castrol, IPone.W motorach siedzą raczej słabo, Peugeot coś tam robi jedynie w maxi skuterach. Mieli fajną markę Voxan, produkowali ciekawego litra VB 1 Evo, ale splajtowali. Natomiast w olejach ojebali nawet Japonie, która kojarzę tylko z Yamalube, Eneos-em i Nippon Corporation. A nie znam nikogo, kto by japońskie oleje zalewał.

    Zawiozłem zatem Lalunie na serwis. Przy przebiegu 12800km stwierdziłem tylko jeden drobiazg do poprawy. Mianowicie leciutko pocił sie olejem simering w miejscu, w którym linka uruchamia sprzęgło, na obudowie skrzyni. Uszczelki, sprężynka, to właśnie tam. Mechanik zadzwonił i powiedział, że zostało to uznane przez Kawasaki w ramach naprawy gwarancyjnej i że części będą za trzy dni. Czekam zatem z nadzieją, że motocykl będzie gotowy na piątek. Sobota ma byc chłodna, ale sucha i słoneczna, więc wypadało by polatac trochę z samego  rana. Za oknem robi się coraz paskudniej, zegar tyka, a czas działa na naszą niekorzyśc. Tyka jak u Lovecrafta.

      Jadąc w techniczno-mechanicznej stylistyce tego posta, zarzucę jeszcze parę lużnych spostrzeżeń. Jakie miałem na przykład po niedawnym założeniu stalowych oplotów i zalaniu pomp sportowym Motulem RBF 660. Dokonałem tej zmiany na fali planowanego tuningu mojego motoru. Planuję w przyszłości zwiększyc jego moc i moment, na parę różnych sposobów. Lecz najpierw postanowiłem wykonac ogólny tuning pasywnego i aktywnego "bezpieczeństwa", założyłem więc crashpady, wzmocniłem hamulce, a w najbliżym czasie na pokład trafi amor skrętu Ohlinsa. Motocykl łatwo bowiem rozpędzic, ale trudniej wyhamowac.

      Generalnie tyle słyszałem pozytywów na temat oplotów, że automatycznie spodziewałem się cudu. Jednak najpierw zamiast cudu pojawiło się rozczarowanie. Pierwsze wciśnięcia klamki i dżwigni nie dały spodziewanej poprawy czułości. Liczyłem, że jak tylko  musnę palcem klamę motocykl zacznie nurkowac. Cóż, żle to sobie zinterpretowałem. Dopiero po dalszych klilometrach, zwłaszcza przy hamowaniu z dużych prędkości ujawniła się prawdziwa siła oplotów. Doskonale spełniają one swoją rolę, kiedy motocykl już jest w procesie hamowania. Wtedy każde mocniejsze dociśnięcie klamy przekłada się na potężny efekt hamujący. Tył też robi się bardziej skuteczny. Do tego znacznie poprawia się wyczucie punktu zadziałania hamulca, oraz jego dozowalnośc. Lalunia już fabrycznie miała dobre hample, a teraz ich siła jest wręcz doskonała. Nie są to wprawdzie cudownie czułe monoblocki, jakich miałem okazję doświadczyc w dużym Monsterze, ale dają radę.

    Co do amora skrętu, to już dla mnie koniecznośc. Lalunia, zwłaszcza w wietrzny dzień, potrafi łapac drobne shimmy w szybkim złożeniu. Podczas lekkich zmian stabilności np. redukcja, lub multiplikacja, przy prędkościach rzędu 150km-220km/h, powoduje, że złożony motocykl muszę mocno dociskac do ziemi, albo uspokajac shimme lekkim ujęciem gazu. Na szczęście Lalunia shimmuje dosyc przewidywalnie, a jej kiera jest bardzo szeroka. Znam ją już trochę i wiem, kiedy chce sobie pobrykac. Wyrażnie czuc to, że motocykl ma lekki i krótki, zwarty przód. Patrząc na niego wyrażnie widac centralizację masy, wokół środka ciężkości. Tak, czy owak, mimo, że przypadlośc ta jest raczej niegrożna i nie pojawia sie zawsze, a podczas spokojnej jazdy w ogóle, ogranicza nieco dzidowanie na fajnych technicznych odcinkach, gdzie można radośnie czerpac z zacnych stu dzięsięciu niutonometrów maksymalnego momentu obrotowego, uzyskiwanego przy 7300rpm. Nie ma co się bawic w półśrodki, porządny wyścigowy Ohlins powinien to wzorowo ogarnąc.

    Tak, że modyfikacje mojego motocykla trwają i będą trwały w najlepsze. Takie detale, jak regulowane klamki, które można ustawic max blisko kiery, czy grzane manety powodują, że jeżdżę wydajniej. Skostniała dłoń hamuje zdecydowanie dużo gorzej, niż ciepła. Szerokie crashpady, na których można rozłożyc wyciągnięte nogi w trasie to drobne szczegóły poprawiające mi humor. Wyświetlacz biegów pomaga błyskawicznie odnależc się w sytuacji nagłego hamowania, kiedy potem w sekundzie trzeba się sprawnie zebrac np. ze skrzyżowania, bez zbędnego mieszania w skrzyni. Takie małe drobiazgi, które robią dużą różnice.

    Najwięcej radochy daje mi zatem powolne wprowadzanie usprawnień i planowanie następnych. Zrobienie wszystkiego na raz było by mało satysfakcjonujące. Powoli zmieniając to i owo widzę jak motocykl przechodzi niewymuszoną ewolucję, a ja w sumie wraz z nim.

    Mam tylko nadzieję, że jak Kawa będzie już ostatecznie ukończona, to mi nic nie odjebie i nie postanowię jej wtedy sprzedac i kupic coś innego. Wiadomo bowiem wszem i wobec, że to co włożyłeś... , tego już przy odsprzedaży raczej nie odzyskasz... :)

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz

Kategorie