Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

17.12.2017 10:10

Scrambler i Triple 765 czyli antytest pl

Motormania przestała wydawać swój miesięcznik, sprzedaż nowych motocykli w PL spadła o ponad 30%, a większość blogów i motovlogów wyciągnęła kopyta.

 

 

    No więc tak jak w tytule średnio to wesołe. Moim zdanie proces będzie przybierał na sile, a motocykle będą dalej wypierane. Przez co? Przez smartfony chociażby, lub to co je wkrótce zastąpi. Co, usmiałeś się teraz? Odkąd wszędzie towarzyszy mi smartfon, laptopa otwieram tylko z konieczności. Na wakacjach byłem jedynym gościem robiący zdjęcia aparatem cyfrowym. Albo nawigacje. Po co kupować sobie nawigacje, skoro guglowska w przeciętnym smartfonie działa znakomicie? Zresztą, o czym my tu dywagujemy - smartfony przedostały się już nawet do naszych motocykli, na razie pod postacią wyświetlaczy TFT i mają coraz to nowe funkcje oraz podają coraz więcej informacji.

    Dzisiejsze porównanie Street Triple 765R i Scramblera ze stajni Triumpha jest zupełnie bezsensowne, dlatego nazwałem je antytestem. To przedostatni test, jaki mam w swoim zanadrzu i cieszy mnie jego publikacja, bowiem obiecałem parę słów na temat Triple'a czytelnikowi ptwr2, który po wypadku swojego Monstera rozważa sobie zakup małego wyspiarza.

     Po drugie oba motocykle i ich możliwości są swoją antytezą mimo, ze oba należą do szeroko pojętej kategorii naked, czyli w sumie do tego samego segmentu. Jazdę na nich odbyłem w przeciągu jednego miesiąca, podczas tegorocznego lata. Byłem ciekawy Scramblera, bo nigdy wcześniej nie jeździłem takim motocyklem, natomiast głównym aktorem na scenie miał być Street Triple 765R - rasowy brytyjski hools, który najpierw kopie w plery a potem w głowę i o nic się nie pyta.

     Stało się jednak zupełnie inaczej.

 

     Ale na początek parę danych technicznych, tych które najwięcej nam mówią:

     Scrambler:                                                         Street:

      Masa na mokro: 220kg                                  Masa na mokro: 189kg 

      Pojemność: 800cc                                          Pojemność: 765cc 

      Moment: 80nm                                                Moment: 77nm 

      Moc: 55koni                                                     Moc: 118koni

 

     Street Triple R jest kozakiem. Świetnie wykonany, zadziorny i diabelskie mocny jak na taką pojemność. To leciutki motocykl, bardzo łatwy w manewrowaniu, niezwykle poręczny przy przestawianiu. Kolorowy wyświetlacz TFT zamiast zegarów wygląda przepięknie. Nie wgłebiałem się zbytnio w ustawienia motocykla, poza zapięciem od razu najmocniejszej mapy.  Ale mimo tych wszystkich pozytywów i konktrenego charakteru motocykl nie spasował mi w ogóle od momentu, kiedy tylko usiadłem na jego kanapie. Twardej kanapie.

     Właściwie to motocykl ten ma dla mnie tylko jedna wadę, ale ona zniszczyła wszystko. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej jakakolwiek jedna jedyna wada sprzętu była aż tak dla mnie absolutnie dyskfalifikująca. Wadą tą jest niezwykle niewygodna, wręcz sportowa pozycja za kierownicą. Tak agresywna, że agresywniejszej w nakedzie nie pamiętam. Zawisnąłem nad bakiem niczym rozwieszony na clipona'ch ścigant na padoku. A mam zaledwie około 178cm wzrostu. 

     Jeździłem po drogach szybkiego ruchu i zrobiłem 80 kilometrów w niecałą godzinę. Tak tak, ten piec w połączeniu z niską wagą całości jest po prostu bardzo, ale to bardzo mocny. Silnik wyjęty z Daytony to potęga. Reaguje wściekle na każde najdrobniejsze uderzenie pulsu w nadgarstku i ciągnie gwałtownie przez całą skalę rycząc jak skacząca do grdyki puma. Kręcąc go do odciny i trzymając się kurczowo pochylonej do przodu  kierownicy pomyślałem sobie wtedy, że w warunkach jazdy drogowej kiedy to angole wyciągnęli z siedemsetki aż takie piekło...to na co komu liter? Poważnie, ja miałem tysiąca przez trzy sezony, a ten Street Triple R zasówał niemalże tak samo. Rwał jak głupi, że aż drogi brakowało, a moc zdawała się nie mieć końca. No i cena - litry przecież zawsze będą droższe.

    Mimo tego nigdy nie kupił bym Triple'a, powiem nawet więcej - pomimo wszystkich zalet i jego możliwości, to nie za ciekawa propozycja dla fanów typowych nakedów. Miałem wrażenie, że jego potencjał został zniszczony, właśnie przez tą fatalną ergonomię. Przy potężnej siłę hamującej Brembo zbiornik paliwa od razu zgniata jądra i dosyć szybko dają znać o sobie mocno podkurczone kolana. Albo inaczej - jak chcesz mocnego nakeda bo boisz się niewygody, a tak naprawdę bardziej podobają Ci się sporty - spokojnie kupuj sporta zamiast Tripla i niczym się nie przejmuj - o wiele gorzej nie będzie. Triple pozostawił takie trudne do uchwycenia wrażenie, że to motocykl dla prawdziwego drogowego psychopaty - mały, ale niezwykle agresywny, wydający się być wielokrotnie bardziej jadowitym i charakternym niż większość konkurencji...a jest jeszcze wersja RR. 

 

     Co innego Scrambler -  ten motocykl to jest czysta radość i relaks. Spodziewałem się nie wiadomo czego, jakiegoś dziwnego pseudoterenowego gadżetu dla hipsterów, a otrzymałem do testu PRAWDZIWY MOTOR. Mój egzemplarz pomalowany był na najlepszy moim zdaniem kolor fabryczny oprócz czarnego, czyli ciemną, wojskową zieleń. Jego klimat ujawnił się od razu po wyjeździe z salonu. Szum kostkowych Tourance'ów na asfalcie, przepiękny dźwięk dwururki, charmonijki na widelcu i trudne do sklasyfikowana uczucie, którego zupełnie się nie spodziewałem. Jadąc tego dnia w cywilnej skórzanej kurtce z wysokim kołnierzem, z wąskim, klasycznym motorem między nogami, czułem się tak z  lekka renegacko, jakby w podróży towarzyszyły mi duchy Marlona Brando i Steve McQueen'a.

     Mimo tego klimatu pierwotnej motoryzacji, Scrambler potrafi dać też poczucie, ze jedziemy na modnym, świeżutkim retro gadżecie. Jeśli sądzicie, że jego 55 koni to śmiech na sali, to zwróćcie uwagę na pojemność i 80 niutków momentu obrotowego. Do tego motocykl ma pięciobiegową skrzynię, tak zestopniowaną, że na pierwszych dwóch biegach zasówa na równi z 4rzędową stukonną sześćsetą. No i ten dźwięk - tłumiki projektowano chyba przy współpracy z zawodowym filharmonistą - coś pięknego, zwłaszcza przegazówki na wolnych brzmiały niezwykle soczyście.

    O ile w szybkich zakrętach Scrambler jeżdzi tak sobie, to na szutrach wymiata bez porównania lepiej od mojego Tiger'a. Po dziurach lata stabilnie, nic nie stuka ani puka i muszę powiedzieć, że nawet na Sebowym KTM'ie 450 Sx, po torze krosowym nie jeździłem tak szybko. Scmb wspomagał moje nędzne umiejętności terenowe swoim genialnym wyważeniem i niskim środkiem ciężkości. 

    Podczas tankowania na stacji klimat oldskulowej zajebistości otaczał mnie na Szkramblerze niczym euforyczne opary opium, coś podobnie jak na Indianie Scout'cie. Szprychowe koła, fajki świec wystające z boków silnika, okrągła lampa, czy chromowany, odkręcany korek bez zamka, po otwarciu ktorego aż się chce zachlupotać paliwem i spojrzeć w głąb baku. A potem usiąść na wygodnej kanapie nad grzejącymi w prawą łydkę wydechami i zakręcić tym przepięknym dźwiękiem.

     Reasumując - Trypel był sporym rozczarowaniem, a Szkrambler niesamowitą niespodzianką.

 

    Na sam koniec powiem Wam, że mojego Tiger'a kupiłem od pana Jacka, doświadczonego motocyklisty po pięćdziesiątce, który miał również Scramblera. Postanowił sprzedać Tiger'a, bo żona wbrew wcześniejszym deklaracjom nie chciała z nim jeździć, a po to go kupił. Scmb miał już wcześniej i w rezultacie swoich rozterek to jego postanowił sobie zostawić. Zdziwiłem się  wtedy, bo gość był wyższy ode mnie i Tiger wyjątkowo mu pasował. Teraz jednak, po pewnym czasie rozumiem już zawiłości jego decyzji. Pewnie, gdyby Aga nie była aż tak wdzięcznym plecaczkiem i nie chciała ze mną jeździć na motorze, to mógłbym postąpić bardzo podobnie.

Komentarze : 5
2017-12-29 14:13:52 strażowy

j-n-k: zdecydowanie polecam osobisty udział w "płodzeniu" tego upragnionego rodzynka. O ile moto typu adv może być poprawnym i w zasadzie fabrycznym "wołkiem roboczym" , o tyle caffe MUSI być mocno spersonalizowane i nie mówię tu tylko o kolorystyce czy rodzaju bieżnika. Tu impreza polega na uszyciu garniturka na wymiar, zgraniu świadomie wybranego serducha z wydechem, który zaowocuje właśnie taką " muzyką" o jaką mi chodzi a cała masa smaczków tzw " po mojemu" ma skutkować wszechobecnym zadowoleniem nawet przy najmniejszym kontakcie z w/w. I nawet jeśli sam nie dysponujesz wystarczającą wiedzą czy odp zapleczem, to spokojnie znajdziesz " krawca" który uwzględni Twoje preferencje...o ile przekonasz go do współpracy słuszną ilością biletów narodowego banku polskiego.
Już kiedyś pisałem na nasze forum: na pewnym etapie złapany króliczek nie cieszy tak mocno jak ciągła gonitwa za nim - czego nam wszystkim na Nowy Rok szczerze życzę :)

2017-12-28 17:02:39 jazda na kuli

Marcin Motormania właśnie się ukazała jako dwumiesięcznik. Cena 29,90. Ciekawe czy się przyjmie.
TomSv serii MT też jakoś specjalnie nie polubiłem
Strażowy ja bym chciał już gotowego caffe kupić :)

2017-12-20 22:54:33 strażowy

Czy :)
z motocyklami jest podobnie jak np. ze sprzętem grającym lub samym rodzajem słuchanej na nim muzy-każdy zainteresowany wg własnej wiedzy i chęci konfiguruje dla siebie sprzęt i klimaty. O ile nie bryluje się jeszcze w danym zakresie, rozumiem,że warto czasem opierać sie na wiedzy osób trzecich, lecz prawdziwa zabawa zaczyna sie w momencie kiedy sam daję radę "stroić" a raczej "dostrajać sie" w przedmiotowym zagadnieniu. To finalnie ja mam być zadowolony ze swojego wyboru i mało mnie wtedy interesują odczucia całej rodzinki "testerów". reasumując, w życiu można sobie często pomóc wiedząc czego sie tak naprawdę chce, a czego zwyczajnie nie lubi...ot, i cała filozofia posiadania banana na ryjku :)

2017-12-19 23:12:34 Marcin Jan

Właśnie tak się zastanawiałem dlaczego od dłuższego czasu na ich stornie wisi okładka wrześniowego egzemplarza. A tu wchodzę na Twój blog i już wiem :).
Co do spadku sprzedaży motocykli to nie jest tak, że rynek 125 się nasycił i dla tego tak mocno wyhamował?

Fajnie, że piszesz takie nieoczywiste testy. Z tekstu znów wynika stara prawda, że najlepiej byłby mieć ze dwie maszyny. Mi od jakiegoś czasu chodzi po głowie taki projekt aby przerobić CB500 lub er 500 na scramblera albo na flat tracka lub na coś podobnego (nie wiem czy już o tym nie pisałem u Ciebie w komentarzach). Taki niezobowiązujący sprzęt np.: https://images81.fotosik.pl/943/27be3b04f2470cc9med.jpg
Choć wiadomo im większy stopień szczegółowości przeróbki tym lepszy efekt końcowy no ale wtedy budżet może sięgnąć dość wysoko. Póki co z mojej strony brak doświadczenia skutecznie mnie zniechęca, bo w razie nie powodzenia ze 3-4 tysie na dzień dobry pójdą w niebyt, a OLX pełen jest "dzieł" do dokończenia :). Może kiedyś...

2017-12-17 21:01:39 TomSv

Super, wpis niezłe wnioski po jeździe na Streecie. Miałem dokładnie takie same wnioski jak TY po jeździe na...MT 09. Napaliłem się na MTka jak szczerbaty na suchary, zrobiłem nim +/- 100km na jazdach testowych i wyszło mi że silnik super, elektronika super ale co z tego jak jak najszybciej chciałem z niego zejść bo pozycja tragiczna ni to supermoto ni to ścigacz. Nogi bardzo wysoko a plecy proste w wyniku czego podczas przyśpieszeń chciało mnie zwiać z motocykla.

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Szkrambler i Trypel
[zdjęć: 1]

Archiwum

Kategorie