10.05.2015 22:35
Ucieczka z Obszaru Zabudowanego.
Stoją na światłach za którymi rozposciera się szaro-niebieska wstęga dolotu do autostrady. Dwaj wysocy i szczupli meżczyżni w kolorowych, skórzanych kombinezonach pokrytych naroślami ochraniaczy i sliderów nadającymi ich wyglądowi czegoś niesamowitego i zarazem pochodzącego jakby nie z tej ziemi. Między nogami błyszczą malutkie sportowe motocykle ogłaszające swoje istnienie niskim, basowym, głębokim dudnieniem. Powoli zapada zmierzch.
Staję obok, przeciągam się leniwie, strzelam kostkami w palcach. Spoglądam na semafor z ostrzegawczym, czerwonym swiatłem. Kiwają mi głowami, a ja lekko unoszę lewą rekę. Zerkam w lusterko na rząd stojących za nami samochodów, z tyłu nie ma niczego podejrzanego, a przed nami rozposciera się trzypasmowa pustka. Niemal wyczuwam ich nagłe napięcie - wiedzą, że podjechałem z nimi powalczyć i że muszą się teraz na chwilę skupić. Oni, na najlepszym co może zaoferować najnowsza technologia a za nimi ja, przybłęda na czarnym nakedzie. Nie wyczuwam jednak lekceważenia - znają się na motocyklach.
Błyska zółte światło i stukają cicho wbijane jedynki. Ruszamy, a raczej startujemy do przodu, prosto przed siebie. Pokonujemy łagodny łuk a po nim wgryzamy się w długą prostą. Pochylone w skupieniu sylwetki na ryczacych do odcinek czterocylindrowych silnikach. Motocykle suną łeb w łeb, czasem wyprzedzając jeden drugiego o szerokośc tarczy hamulcowej. Wbijam wzrok w obrotomierz, multiplikuję następne biegi zaledwie parę obrotów przed odcięnciem ciągu. Dzisiaj, teraz, w tym konkretnym momencie nie ma już czasu na sprzęgło. Ryzykuję na ułamek sekundy spojrzenie w lusterko. Rząd białych kropek został daleko, daleko w tyle. Próbuje stać się bardziej aerodynamiczny, szczęka mojego kasku opiera się na baku, kolana ściskają motocykl a dłonie mocno trzymają się kierownicy.
Pierwszy raz w tym sezonie prędkościomierz wykracza ponad dwieście na godzinę.
Przed mostem się rozdzielamy. Zwalniam bo mój zjazd na autostradę A1 jest pierwszy. Błyskam długim na pożegnanie a chwilowi towarzysze na mojej drodzę prostują nogi w kolanach na do widzenia.
Biorę głęboki oddech i składam się na rampie. Jest długa i wyasfaltowana moim ulubionym rodzajem profilu. Zmieniam delikatnie pozycje na siedzeniu, wysuwam lekko prawe kolano i dociążam lewy podnóżek. Motocykl jak wierny sługa robi dokładnie to o co się go poprosi i to czego najbardziej pragnie. Jest u siebie i wie jak jechac.
Na dole wypadam na prostą i kieruję się spowrotem w kierunku domu. Czwórka, piątka, czarne cyfry sto pięcdziesiąt na żółtym tle, zwrot w prawo, kolejny zjazd. Opony przyklejają się do ciepłego asfaltu. Bezrobotny wentylator na chłodnicy milczy. Dalej, hen na Drogowej Trasie Średnicowej czekają mnie jeszcze dwa takie emocjonujące zjazdy przed powrotem do domu. Nigdzie nie ma toczących się futbolówek, czających do wyjazdu z posesji rowerzystów. Nie ma radosnych psów machających wesoło ogonami. Moje Kawasaki tutaj własnie przynależy, do tych nowych i najrówniejszych z polskich asfaltów wylanych za unijne pieniądze. Tutaj są wijące się jak czarne wstęgi slimaki autostrady i jego ulubione, fantastycznie wyprofilowane rondo za stacją benzynową. Tutaj ciężko jest mnie zaskoczyć. Jestem u siebie.
Motor wraca pomalłu pod pokrowiec, a wyjechałem zaledwie godzinę temu. Na liczniku niepostrzeżenie przybyło dziewięcdziesiąt kilometrów. Mimo tego krótkiego epizodu nasyciłem się ożywczą jazdą na kilka dni. Zamigotała znienawidzona kontrolka rezerwy. Rozrusznik zakręcił dziś tylko raz.
Jesteśmy już w wieczornym mieście i zostały tylko dwa skrzyżowania świetlne do pokonania w drodzę na szarą kostkę parkingu strzeżonego. Suną za nami białe kropki samochodowych świateł z nieznanymi pasażerami na pokładach. Mijamy dużą zatoczkę koło kościoła, w której często siedzą oni - zaczajeni w radiowozach, ponurzy, nieprzyjażni.
Ulokowane wśród wysokich bloków zacisze Parkingu jest tuż, tuż. Jadę na dwójcę z regulaminowymi pięcdziesięcioma paroma na liczniku mijając czujne oko fotoradaru. Motocykl prycha na mnie niezadowolony, przyduszony i stłamszony. Niemal czuję jego trzęsący się gniew i słyszę złowieszczy bulgot tłumików. Zatrzymuję go na ostatnim czerwonym, z cichym syczeniem załącza się zezłoszczony wentylator.
Słuchajac już na miejscu cykających, stygnących wydechów spoglądam za bramę na Obszar Zabudowany. Nie podoba mi się tam, w nocnej szarudze coś kończy, coś mija, coś się zmienia. Nasi wrogowie szykują się na polowanie, tym razem według nowych reguł.
Wielkimi krokami nadchodzi nowelizacja kodeksu drogowego.
Komentarze : 6
EE tam zaraz śmietnisko. Tak zacny blog można po czasie inaczej sfinalizować.
rzeczywiście polowanie się zbliża i będą ofiary. ciąg dalszy i szczegóły zmian wkrótce .
bandziorro tak to właśnie wygląda. ze mną też tak prawdopodobnie będzie. któregoś dnia zamilknę i wyląduje na cyfrowym śmietnisku pośród rzędów zielonych literek. :) tak, czy owak fajnie, że jeszcze zaglądasz, żeby coś sobie poczytać.
Zazdroszczę, że chce Ci się pisać :) Kiedyś też tak miałem, gdy czasu było więcej i człowiek nie wracał zmęczony z pracy. Teraz filmy z wypraw sprzed 2-3 lat leżą na dysku nie pomontowane ;)
No właśnie co mija, co się kończy, co miał podmiot liryczny na myśli?;)
Końcówka tekstu brzmi złowieszczo i nasuwa pytanie: kto będzie ofiarą? Skoro polowanie to musi ona być. Czekamy na ciąg dalszy....
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)