12.12.2014 17:08
W tajemnym pokoju, tuż za stróżówką.
Ten piątek wydawał się idealny na ostatnią przejażdżkę. Jak na dwunastego grudnia był ciepły, suchy i słoneczny, choc lekko wietrzny. Decyzję ostateczną podjąłem wczoraj. Biłem się jeszczę trochę z myślami, ale w końcu uznałem, że tak trzeba. Zwłaszcza, że dwa kolejne weekendy nie będzie mnie w domu, a święta spędzamy w centralnej Polsce, więc tak na prawde nie będzie kiedy jeżdzic. Nie ma co czekac, aż biały śnieg zasypie parking, a akumulator się w końcu rozładuje. Czas na męska decyzje.
W tym roku Lalunia nie zimuje u Seby w garażu. Będzie zimowała na parkingu, w murowanym budynku stróżówki. Za biurem bowiem znajduje się puste, ogrzewane pomieszczenie, coś jakby pokój. Dotychczas nieodkryty sekretny pokój, w którym warują już cztery nakryte szmatami , przechylone na bok bezkształtne stwory. Tuż przy drzwiach zostało jedno puste miejsce. Czekają na Lalunię.
Tak wiec w ten piątek kończę wcześniej pracę i w samo południe, w pełnym rynsztunku odpalam motocykl. Swoim zwyczajem zapala natychmiast i rozgrzewa się powoli. Stoimy obok z Właścicielem parkingu, który zauważa, że w tym roku to i tak długo pan pojeżdziłes. Kiwam głowa i spoglądam w czyste niebo na sunący po nim leniwie klucz czarnych ptaków.
Po chwili Własciciel wydobywa z kieszeni na piersi przestarzały telefon marki Nokia i dzwoni do swojego syna. Pyta, kiedy bedzie na parkingu go zmienic. Dobrze by było, żeby nam pomógł, mówi, bo aluminiowe drzwi do stróżówki są wąskie i strzeżone dodatkowo przez bardzo wysoki próg.
Po chwili mrugając stopem i świecąc pomarańczowym światłem ja i Lala wyjeżdżamy na grudniowe ulice, rozkoszujac sie ostatnią w tym roku przejażdżką. Pola i lasy, domy i sklepy, ostrożnie pokonywane zakręty. Staram sie przedłużyc drogę w nieskończonośc, jeżdżąc bez celu, ale tak na prawdę cały ten czas jedziemy, wracając w konkretnym kierunku. Wracamy do stróżówki.
Na parkingu cykaja wydechy.Staje przodem do wąskich, aluminiowych drzwi. Z tyłu wśród zimowego krakania rozgniewanych wron rozlega się klekot starego diesla. Syn Właściciela kopcąc na czarno zatacza krąg zdezelowanym Paskiem i parkuje nieopodal mnie.
Co jest, chowamy sprzeta? ..zagaja i uśmiecha się leciutko podchodzac niespiesznie, a ja wyciagam dłoń na powitanie. W zarosniętej facjacie ląduje papieros z niebieskiej paczki opisanej białoruską cyrylicą. Syn otacza sie chmura gryzącego dymu, sciąga czapkę. Dobra, nie ma co przeciągac, pakujemy się do środka.
Przekręcam kuczyk, bzyczy wtrysk, kładę kciuk na szarym przycisku rozrusznika.
Nic się nie dzieje.
Kurde, co jest, jedynę mam wbitą? Macam stopą dżwignię, ale nie, zielona enka wyrażnie się świeci. Sprawdzam wszystko, powtarzam procedurę. Paliwa pełno. Znowu nic.
Co tam? ..Syn zaciaga się papierosem i patrzy na mnie spod przymrużonych powiek. Młody, zgarbiony człowiek o ziemistej cerze. Eee... nic, tak czasem się robi, wiesz.. wymyślam szybko pośpieszną odpowiedż. Zara pewnie zagada, mówię. Szary przycisk, znowu nic.
Rozkładam kosę, opieram moto. Sciągam skóre, bo w międzyczasie zrobiło mi się gorąco. Pocieram nerwowo podbródek, a na samym skraju świadomości błyska niepewnie jakaś niedorzeczna myśl.
Wiesz co, przepchnę go kawałek, zaraz odpali, coś go chyba boli.. niech się ruszy kawałek, rzucam od niechcenia. Jak kursant na egzaminie prowadzę motocykl. Dotaczam się z nim do bramy na ulicę, siadam na jego siedzeniu. Przekręcam kluczyk, wtrysk bzyczy, wszystko świeci. Dwa metry od pochylonego pyska Laluni mkną ulicą rozpędzone samochody.
Tym razem czarne Kawasaki zapala od razu. Silnik, który dotychczas milczał uparcie, budzi się do życia. Robię dwie szybkie przegazówki pod koniec skali i czekam na wolnych. Niecałe tysiąc obrotów, metalowe płuca spokojnie oddychają, wszystko nagle wraca do normy.
Odpycham się zatem nogami i kieruję motocykl spowrotem w kierunku aluminiowych drzwi. Syn Właściciela zgasił papierosa i drepcze w miejscu z nieokreśloną miną. Jestem tuż przy drzwiach, kiedy silnik gaśnie.
Może paliwa nie masz, mruczy Syn niewyrażnie, otwiera drzwi na oścież. Jego ojciec wychodzi na zewnątrz zapalic. Stawia na parapecie parującą szklankę z kawą czarną jak smoła i chowa płonącą zapałkę w skulonych dłoniach. Ja nie próbuję już odpalac motocykla. Chyba paliwa jednak nie mam panowie.
Próbujemy więc wtoczyc sami motor do wnętrza. Właściciel stoi z przodu, trzyma za kierę i stabilizuje całośc. Ja z Synem kucamy, łapiemy jedną ręką za craschpady, a drugą za spody widelców i szarpiemy. To co wydarza się jednak po chwili, o mało nie przyprawia mnie o nagły zawał serca. But Syna traci przyczepnośc, przez chwilę ślizga się na mokrej kostce, ten podpiera się dłonią o ziemię. Przez jedną, krytyczną sekundę Lalunia balansuje na krawędzi równowagi, pochyla się w jego kierunku. O kurwa, za chwilę go zmiażdży!!!
Rzucam ciałem do tyłu, szarpię w panice balansujący motocykl. Motor nięchetnie łapie pion. Syn spogląda z dołu rozszerzonymi żrenicami, w których maluje się bezbrzeżne przerażenie. Właściciel pobladł i stoi jak zamurowany. Zdążył tylko krzyknąc krótko, rolka szarego popiołu stoczyła mu się po kurtce.
Gdy już wszyscy ochłoneli, krewni zapalają kolejne papierosy i zaciągają się łapczywie. Sam mam ochotę się poczęstowac, ale nie palę już parę lat, szkoda by było. Serce wali mi jak młotem.
Zaczynamy po chwili od nowa, bardzo ostrożnie. Przód motocykla niknie w śmierdzącym, opalającym go gazem z piecyka, wnętrzu stróżówki. Tył natomiast nie daje się podnieśc. Po prostu nie daje. Kurwa, co za cholera...syczy pod nosem Syn, powoli traci cierpliwosc, ociera spocone czoło. Rwiemy jak szaleni, ale tylna sekcja jakby przylepiła do kostki brukowej.
Stoimy koło motocykla w ponurym milczeniu, kiedy przybywa odsiecz. Na parking zajeżdża zwyżka. Z szoferki wysiada dwóch krępych, rosłych mężczyzn. Znajome twarze, spracowane dłonie. Szybka narada i wszyscy chwytamy za motocykl. Pod taka presją czarny kształt poddaje się i niechętnie wtacza do wnetrza.
We ciasnym, ciemnym pomieszczeniu rozpoczyna się demolka. Lalunia przewraca krzesło, na którym stał poklejony taśmą klejącą plastikowy czajnik elektryczny do gotowania wody. Gorąca bryzga rozlewa się szeroka rzeką po całej podładze. Trafiam na nią podeszwą swojego buta i na chwile tracę równowage. Próbując ją odzyskac chwytam wysoki stojak na ubrania, który leci w dół i strąca ze ściany obrazki z papieżem i jasną górą. Kawałek dalej, przejeżdżając przez drzwi do pokoju za biurem, Lala zachacza podnózkiem o kabel od ładowarki, i stara Nokia Właściciela ląduje na ziemi w dwóch częściach. Mam już naprawdę dosyc.
Kiedy wszyscy już poszli, wrócili do swoich zajęc zostałem sam w małym pokoiku wśród uśpionych motocykli i ubłoconych skuterów. Własciciel siedział zziajany w biurze obok, odgrzewajac prostokatną zapiekankę w mikrofali, a syn odpalał na parkingu starego Passata przykładajac do ręki krwawiacą chusteczkę. Mój motocykl rozwalił mu rękę. Rozrusznik z zeszłego tysiąclecia kręcił i kręcił. Głupia sprawa z tą jego ręką.
Słuchając ostatnich gniewnych cyknięc stygnącej maszyny chytam za kluczyk tkwiący w stacyjce, ale szybko się rozmyślam. Lalunia nie zapali. A przynajmniej nie teraz, czuje to wyrażnie. Może za parę dni, jak przyjdę ją wyczyścic, dolac paliwa i wyciągnąc akumulator, może wtedy. Teraz nie. Nie ma szans.
Rzucam jej więc ostatnie spojrzenie i zarzucam pokrowiec, żeby się nie kurzyła. Pokrowiec układa sie nierówno, zwija w harmonijkę. Szarpię więc z jednej strony, żeby równo ją nakryc i wtedy wypłowiały materiał trzaska mi w dłoniach rozrywając się na całej szerokosci.
Stoje chwilkę w milczeniu, po czym odwracam się na pięcie. Muszę stąd natychmiast wyjśc. Natychmiast.
-----------------------------------------KONIEC------------------ --------------------------------------
Kochani, tą oto mała wariacją na temat mistycznych relacji człowieka i przedmiotów nieożywionych, które pojawiają się czasem, zwłaszcza w literaturze grozy chciałem oznajmic, że dzisiaj zakończyłem swój ''sezon motocyklowy''. Może i kontynuowałbym go dalej, ale prognozy wyrażnie mówią o nadciągajacych w naszym kierunku świątecznych śnieżycach. Drugi powód to moje wyjazdy. Trzecim i decydującym są zmiany, które zachodza na asfalcie. Od dwóch dni obserwuje bowiem lśniącą, śliską maż, która pojawia się wieczorami na niektórych fragmentach dróg. Pojawia się mimo bezdeszczowej pogody i materializuje z wilgoci wprost na ulice. Nieciekawie to wygląda.
Moje Kawasaki stoi już w pokoiku za biurem stróżówki. Oczywiście odbyło się to bez opisanych powyżej perypeti. Ja nie wyszedłem tak szybko do domu. Zdjąłem siedzenie, wyciągnąłem akumulator i zabrałem go ze sobą. Za parę dni rzeczywiscie wrócę do pokoiku i wyczyszczę motocykl, próbując doprowadzic zabrudzone powierzchnie do stanu fabryki używąjac do tego odpowiednich środków. No i co...jak ktoś napisał, z racji pogody, teraz na osłodę będziemy mogli jedynie poczytac sobie o motocyklach w ciemne zimowe wieczory i czekac spokojnie na kolejny sezon.
Miłej lektury.
Komentarze : 1
Nie jestem jakoś przesądny, ale pecha nie lubię wywoływać. Co roku przychodzi taki dzień, że mówię "koniec", bo czuję, że już jest zbyt ślisko i zimno, żeby czuć przyjemność z jazdy. Nawet nie pytam Dajny czy odpali, po co budzić bez sensu. Wiosną wejdę w skórach do garażu, włożę aku i wezmę ją na przejażdżkę.
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)