Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

18.02.2015 21:32

Szczurzej ucieczki epizod kolejny.

    Korporacja, niczym siedząca na karmazynowym tronie Królowa uniosła leniwie ciężką od pierścieni, pomarszczona i chciwą rękę i niedbałym ruchem dała mi do zrozumienia, że na razie mogę się na jakiś czas oddalic. Oczywiście jako niezatrudniony najemnik, nie mogę byc nieodbecny zbyt długo. Kopiącemu pod murami więzienia Szczurowi na Motocyklu coraz bardziej znienawidzona Jej Wysokośc wydzieliła skąpo zaledwie pięc dni. Lecz są one otoczone ościennymi weekendami, czyli mam w sumie dni dziewięc. To druga częśc przysługującego mi dorocznego wolnego czasu. Zawsze to coś. Jak się odłoży parę groszy i dobrze poszuka jakiegoś fajnego lasta można uciec na chwilkę od tej środkowo europejskiej szarzyzny póżnego lutego.

    Oczywiście nie zawracał bym Wam dupala, gdybym nie udawał się w miejsce motoryzacyjnie szczególne. No bo co to kogo obchodzi gdzie kto jedzie odpocząc. Ale nietypowosc i charakterystyka moto-pejzażu tamtej krainy jest na tyle oryginalna i niepowtarzalna, że postanowiłem wyłuszczyc temat. Oczywiście jast też nikła szansa przeżycia jakiejś delikatnej motoprzygody. Zamierzam zatem rozejrzec się wokół wnikliwie i jeżeli rzeczywiście jest tam coś ciekawego do opisania..napewno to zrobię. Jeżeli jednak zastanę na miejscu przereklamowaną  i nieporywającą rzeczywistośc nie odezwę się w tej kwestii w ogóle. Osobnikom z żyłką podróżniczą jak ja, powiem tylko, że pewien duży producent motocykli nazwał jeden ze swoich modeli nazwą miejsca znajdującego się w tym kraju. Aha i model tamten w dniu premiery dosyc mocno rozczarowal oczekujących na odsłonę fanów...

    Tak więc jutro w nocy wyruszymy z Agnieszką upakowani w ciasnej kabinie dzierżawionej od Korporacji furgonetki. Skierujemy się wprost na lotnisko leżące w zacnej stolicy naszego dziwnego kraju. Wrócimy za dni osiem.

    Co do panującej u nas teraz pogody, mogę śmiało powiedziec, że zaczęło się motocyklowe przedwiośnie. Da się jeżdzic, jeżeli przymknie się oko na wszędobylski unoszony wiatrem solny pył. Ulice są suche, a temperatura sięgała dziś 4 stopni przy pełnym słońcu. Co dziwne nie widziałem żadnych turystycznych enduro, ani innych funbików które lepiej poradziły by sobie z pozimowymi dziurami. Wszystkie motocykle które mnie ostatnio mijały to były sztywne, szybkie, kolorowe plastiki.

    Ja na razie nie rozpocząłem jeszcze sezonu. Nie mam kompletnie czasu żeby teraz się tym zając. Ale oczywiście myślę o motorku każdego dnia i czuję ekscytację wynikającą z faktu, że zabawa się zbliża wielkimi krokami. Jeżeli oczywiście pogoda będzie nadal podążac tym jakże słusznym szlakiem, do połowy marca powinienem wytoczyc Kawę  z tajemnego pokoiku tuż za stróżówką. Akumulatora jeszcze nie podładowałem. Kumpel Seba, od którego mam pożyczyc ładowarkę pojechał ostatnio do Włoch oglądac jakieś zawody motocrossowe i nie było jak odebrac gadżeta. Nie wiem, może w ogóle go nie podładuje, tylko założę tak jak jest. Nigdy nie ładowałem i zawsze odpalało elegancko.

      Słońce i suchy asfalt niezwykle mnie teraz korci, to muszę przyznac z całą stanowczością. W ostatnich sezonach nie bylo by siły, żebym już nie jeżdził. Ale cóż, teraz jest to wynikiem większego bratania się ze spokojniejszą częścią mojego jestestwa, dławioną brutalnie przez całą wcześniejszą częśc mojego życia. Na wszystko jest czas i najlepsze zmiany to te, które wślizgują się spokojnie i bezkolizyjnie. Niemal niezauważalnie. Które praktycznie same się dzieją. Z biegiem czasu coraz bardziej zauważam, że uparte tkwienie w swoich hardcoreo'wych zapatrywaniach nie ma na dłuższą metę większego sensu. Wszystko płynie i wszystko się zmienia. Wszystko jest względne.

     Tymczasem poszedłem ostatnio na parking zapłacic za kolejny miesiąc zimowania. Zdjąłem pokrowiec z Laluni i siadłem na siodło, żeby ją troszkę rozruszac. Pobujałem zawieszeniem, pokulałem się trochę w przód i w tył, pokręciłem zamkami. Poczułem bijącą od niej przygodę. Stanąłem obok i tak stałem przyglądając się parenaście minut. W perspektywie nadchodzącego świata nowych, wysokich mandatów i bezlitosnego odbierania praw jazdy, ona ze swoimi kanciastymi, agresywnymi i niepokornymi kształtami wygłądała trochę nierealnie i niepoprawnie. Jak kapsuła ratunkowa statku kosmicznego, błądząca po planecie ziemia.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie