Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

08.07.2015 21:36

Terminator

dzisiaj troszkę nietypowo, czyli będzie filmowa recenzja motocyklowa starego i najnowszego Terminatora

    Są takie filmy, które zostają w głowie na zawsze. O których się czasem myśli, do których chętnie się wraca. Ja jako nastolatek byłem totalnym fanatykiem kina i głównie oglądałem tony przeróżnych europejskich niezależności, ale jednym z niewielu filmów, które zapamiętam bardzo dokładnie i będę pamiętał aż do grobowej deski jest komercyjna do bólu produkcja z 1991 roku. Jeden z nielicznych wyjątków w historii kina, kiedy dwójka jest miażdżąco lepsza niż jedynka. Jak na przykład w Obcym.

    Terminator 2 Dżień Sądu wyszedł na kasetach video w ramach czasowych naszej szalonej transformacji. Był to zabawny okres, w którym nie respektowano jeszcze w Polsce prawie żadnych praw autorskich. W moim mieście kasety VHS wymieniało się głównie na tzw. ''małym targu'.' Leżały upchane w kartonach stojących bezpośrednio na bruku z tytułami wypisanymi na grzbietach różnokolorowymi długopisami. Do okoła tłoczyła sie sceneria handlu ulicznego girlandami taniej odzieży zwisającymi z odrapanych szczęk targwych.Zamieniało się jedną kasetę na drugą płacąc z ręki do ręki niewielką i nijak nie sfiskalizowaną opłatę. Internetu nie było, a nasze informacje o kinie pochodzily z głównie z ''Filmu'', który jeszcze wtedy był kiepsko wydrukowanym dwutygodnikiem.

    No a potem jak grzyby po deszczu wyrosły liczne ''wypożyczalnie'' Wiele z nich mieściło się w podwórkowych garażach i innych podejrzanych kanciapach. Okładki niechlujnie poprzywieszano pinezkami na odrapanych ścianach, a pod spodem nabito gwozdziki na których kołysały się zatłuszczone zawieszki z numerami. Brałeś taki numerek a pan/pani wydawali Ci film na absurdalnie wielkiej kasecie VHS w czarnej, bezokładkowej obwolucie. W domu nie raz okazywalo się, źe nośnik obrazu czyli brązowa taśma jest pogniećiony i film nie ''idzie"". Oczywiście były na to sposoby. Byliśmy kreatywni.

    Któregos dnia wypożyczyłem Terminatora 2, na którego czekałem już od jakiegoś czasu . Jedynka cieszyła się u  nas od dawna stosowną estymą. Na wypożyczalnie przychodziły max dwie kasety z tytułu, więc dobrze było się wcześniej zapisać. Najlepiej od razu, przed przybyciem tytułu, bo po miesiącu jakośc obrazu była już karygodnie słaba z powodu odbioru na sprzęcie klientów o kiepskim stanie technicznym. Jakość tą nazywaliśmy wtedy ''kopią''.

    No więc maszeruję ja tak dumnie (nie wszyscy wtedy mają już w domu ''video'') przez miasto z kasetą pod pachą, długowłosy czternastolatek z fajką w zębach. Nie mam pojęcia, że za parę godzin zobacze najbardziej dla mnie kultowe sceny motocyklowe wszechczasów...

    W domu jak przed każdym włączeniem kasety czyszczę wacikiem głowice w rodzinnym Odtwarzaczu Video, którego nazwy teraz nawet nie pamiętam. Potem sciągam nie poprzykręcaną od jakiegoś czasu obudowę zdezelowanego urządzenia  i popycham ołówkiem odpowiednie dżwigienki, żeby kaseta wskoczyła na swoje miejsce i zaczęła ''grac''.

    Drugi Terminator w reżyserii Jamesa Camerona po prostu zwalił mnie z nóg. Film jak na tamte czasy był tak niemożliwie świeży, nowatorski i efekciarski, że nawet teraz robi wrazenie. W 1991 roku w świecie kina nie było jeszcze czegoś tak nieprawdopodobnego od strony wizualnej. Wiem, możecie się teraz śmiac, ale wtedy ten film swoim zgęszczeniem akcji i fenomenalną fabułą po prostu zgniatał. Jesli oglądaliście go lata pózniej, mógł juz nieco stracic ze swego blasku, bo wiadomo - świat idzie naprzód. Ale Wtedy w 1991 roku to był absolutny blockbuster.

    W jednej z początkowych scen mamy nagiego Arniego, który wchodzi do baru zajętego przez motocyklistow, a raczej ludzi, których w stanach nazywają ''gangiem motocyklowym'' Jak wszyscy wiemy nasz Terminator nieco demoluje ten obskurny lokal. Wychodzi stamtąd odziany w skóry i z klamką za pasem, oraz przywłaszcza sobie jeden ze stojących od frontu motocykli. Tym motocyklem jest potężny Harley Dawidson FLSTF o kryptonimie  Fat Boy i słusznej  pojemności tysiąc sześcset, z pochwą na samopowtarzalną dwunastkę z boku.

    Jak wszyscy pamiętamy, Terminator rusza z pichem i rozpoczyna poszukiwania Connora, którego przybył chronic przed niebezpieczeństwem. Niedługo po tym rozpoczyna się kapitalny pościg motocyklowy zaczynający się w podziemiach galerii handlowej a kończący gdzieś w kanałach burzowych wschodniego Los Angeles.

    Oglądając ten film po raz pierwszy miałem skromne doświadczenia z motocyklami. Ograniczały się one do przejażdżki motorynką Romet Pony w wieku lat dwunastu i popychania komarków po placu. Jednak pamiętam z jakim napięciem oglądalem pościg. W sekwencjach tych John ucieka przed rozpędzoną ciężarówą International na bzyczącej dwusówowej krosówce marki Honda XR80. Zły T 1000 już już dotyka zderzakiem jego tylnego koła, kiedy z góry dosłownie spada na nich  wykonując kilkunastometrowy skok czarny Fat Boy z  dobrym T 800 na siedzeniu. Ciężki Harley leci w powietrzu i wali o ziemię krzesząc snopy kolorowych iskier. Niesamowity drop jak na taką armaturę.

    W połowie filmu natomiast zły T 1000 przechwytuje policyjną Electra-Glide i wjeżdża nią po klatce schodowej oblężonego biurowca, a potem wyjeżdża przez okno i zawiesza się na helikopterze. Też fajny motyw i takich akcji zabrakło mi wlasnie w najnowszej części.

    Kiedyś napisałem na tym blogu, że markami absolutnie dla mnie kultowymi są własnie Harley Dawidson i Ducati. Jeśli chodzi o Harleya, to pewnie jakąś częsc tego splendoru w mojej głowie marka ta zawdzięcza właśnie drugiemu Terminatorowi. A  także filmowi Harley Dawidson i Malboro Man, który w tamtych czasach równie namiętnie oglądałem. Czy przypuszczałbym kiedyś, że sam ktoregoś dnia usiądę na czarnym Fat Boyu, zakręcę rozrusznikiem i ruszę nim na przejażdżkę wśród innych motocykli? Nie miałem wtedy nawet pojęcia, że takie coś będzie w ogóle kiedykolwiek możliwe. Może dla tego, że nie interesowały mnie motocykle, a może dlatego, że Harleyów w Polsce wtedy po prostu nie było i nie zanosiło się, żeby kiedykolwiek miały byc...a tu proszę.

    Jeżdziłem więc tym modelem  w zeszłym roku w Częstochowie na HD on Tour i myslałem o Drugim Terminatorze i Dniu Sądu. Fat Boy jak sama nazwa wskazuje jest duży, ciężki i owiany zalążkiem kultu. Dla mnie za duży i zdecydowanie za ciężki, najbardziej z tej zamorskiej stajni lubię lżejsze Sportstery - zwłaszcza Foury-Eight-a w malowaniu Candy Red Flake.

    A oryginalny motor Terminatora ? Podobno zniszczono ich kilka podczas kręcenia zdjęc do filmu. Firma Harley-Dawidson rzekomo odkupiła od studia filmowego oryginalny egzemplarz z tej produkcji. Teraz chyba stoi w ich muzeum.

    Miło powspominac a teraz trochę faktów o najnowszej odsłonie Terminatora, bo oczywiście byłem na nim w premierowy weekend i oglądałem na świeżo.

     Rzecz nazywa się Terminator :Genesis. Niektórzy uwazają, że Hollywood pożera swój własny ogon inwestując tyle pieniędzy w przeróżne remaki i seqele. Mnie osobiście ten trend nie przeszkadza. Jako fan starych rzeczy chętnie oglądam ich nowe wersje i starych bohaterów. Bo tak naprawdę Genesis to nowy pomysl, ale zawierający mnóstwo zapożyczeń własnie z drugiego i pierwszego Terminatora.

    Po trzeciej i czwartej części serii, które były raczej cieńkie nie spodziewałem się grubego hitu. Nie wiem, czy gdyby nie Arnold to w ogóle poszlibyśmy na ten film. Aga stwierdziła po seansie, że dupy nie urywa. Ja jako fanatyk tematu jestem nieco łaskawszy dla tej sztuki. Wcale nie było aż tak żle.

    Od strony wizualnej od początku sporo się dzieje, chociaż w obecnym zalewie filmów ze świetnymi efektami specjalnymi Genesis nie robi zbyt dużego zamieszania. Fabuła nie jest specjalnie zagmatwana i nie wymaga od widza szczególnego skupienia. Nie ma śladu potężnego wrażenia jakie robiła dwójka w 1991 roku. Po prostu dobre rzemiosło do którego scenariusz napisał sam Cameron, ale bez szczególnego polotu. Fajnego smaczku dodaje przestarzały Terminator, który nie działa już tak sprawnie jak kiedyś i któremu na przykład potrafi mechanicznie ''zawiesic'' się ręka. Żywa tkanka która pokrywa jego metalowy endoszkielet starzeje się podobnie do ludzkiej, więc logika fabuły trzyma się kupy. Za pomocą współczesnej technologii filmowej, na początku filmu stary Terminator walczy z identycznym egzemplarzem, tylko takim prosto z fabryki przyszłości. Młody Schwarzenegger wygenerowany komputerowo spotyka się więc twarz w twarz z terażniejszym aktorem. Ciekawie nakręcone.

    Co do motocykli jest jedna jedyna scena gdzie rozpędzony motor ląduje na dachu szkolnego autobusu, którym uciekają zbiegowie. Fajna scenka, tylko szkoda, że taka krótka. A cały film kończy się...nie tego nie powiem. Ale zdradzę, że są już zakontraktowane kolejne dwie części trylogi, do których zdjęcia ruszą w lutym, a scenarzystą nadal będzie James Cameron. Powiem Wam tylko, że może byc ciekawie, bo pod koniec filmu dobry Terminator pobrał nowe oprogramowanie i zmienił się w....

    Nam akurat pasowała godzina w której leciał seans w 3D, ale szału nie było i chyba wolalbym zobaczyc normalnie w 2D. Tak w ogóle to miałem nieodparte wrażenie, jakby ktoś w czasie produkcji obciął filmowi trochę budżetu. Wrażenie, jakby można było o wiele wiecej wycisnąc z tego tematu. Coś co było nieocenione w tym scenariuszu to lużny dystans Arniego do własnej starości i ogólnie procesów przemijania. Takie oczko puszczone do widza z nutką autoironii.

     Film troszeczkę czasu poświęca też zadumie nad wpływem wszechobecnej cyfryzacji i sieci społecznościowych na nasze życie. Skynet bowiem tworzy globalną sieć o nazwie Genesis za pomocą której przejmuje kontrolę nad całą elektroniką osobistą - smartfonami, komputerami no i nad systemem obrony.

    Tak czy owak polecam, bo warto zobaczyc starego ulubieńca i posłuchac jeszcze raz tych kultowych hasełek typu I'll be back, get out czy trust me wymówionych z twardym austriackim akcentem. Teraz nastała nam przyszłośc w której nie ma już Wypożyczalni Video, a więcej kasy inwestuje się w seriale niż w wielkoekranowe produkcje bo dzisiaj ludzie niechętnie opuszczają swoje domostwa. Na pudełku wielkości kultowej kasety VHS moźemy zmieśćić obecnie całą filmografię 1991- go roku. Jejku, to tylko 24 lata...a zmieniło się tak wiele. Teraz technologia oplata już nasze źycie niczym filmowý Skynet. Czy to dobrze, czy źle - oceńcie sami. Fajnie jest jednak powspominać stare dobre czasy, kiedy jeszcze nie kręcono w kółko prequeli, sequeli ani beginów czy afterów tylko fajne świeże kino.

pozdrawiam

Komentarze : 4
2015-07-13 17:07:14 yaakuza

Tak jak napisal kolega klurik, FatBoy z 1990 mial standardowo ok 80ci (rozne zrodla roznie podaja) :) Jak dla mnie, to i na dzisiejsze czasy, calkiem fajny silnik.

Bardzo fajny wpis. Przypominam sobie kiedy ja pierwszy raz obejrzalem Terminatora 2. Wrazenia podobne. Teraz z niecierpliwoscia czekam na okazje, by obejrzec najnowsza czesc.

Pozdrawiam

2015-07-10 15:35:00 multistrada

@left4dead
I znowu to samo, kurcze deja vu (-:
Dla mnie wszystkie 4 części Obcego są mega, widziałem każdą chyba z 50 razy, bez przesady, zresztą mam nawet wywalone tattoo z Alien'em, no po prostu rewelacja. Z tym, że Alien 1 i 4 oglądam zawsze w wersji kinowej, natomiast Alien 2 i 3 w wersji reżyserskiej. Alien 2 (czy raczej fachowo "Aliens") w tej wydłużonej wersji Cameron'a jest bomba. Bardzo się natomiast rozczarowałem Prometeuszem, może dlatego, że zbyt wiele od tego filmu oczekiwałem.
Jeśli idzie o Terminatory, to u mnie ranking wygląda tak:
- bezapelacyjnie T1 (czy jak to u nas nazwali "Elektroniczny morderca") jest kultowy, sam pomysł na film itd. jak na tamte czasy, powalał z nóg,
- T2 i T4 oba są bardzo dobrymi filmami, każdy widziałem wiele razy, ostatnio dotarłem nawet do wersji reżyserskiej T2 (i o dziwo są tu bliźniacze teksty, które Cameron dał również w długiej wersji Alien 2 "Don't ask itd."), oczywiście w T4 trochę brakowało żywego Arnolda, ale wg mnie Christian Bale jest najlepszym Johnem Connorem ze wszystkich 5 części,
- T3 wg mnie nie powinien nigdy powstać, przed premierą Genisys obejrzałem go sobie aby poprzypominać to i owo, ale tylko upewniło mnie to w opinii, że film jest do kitu, nie jest to winą Arnolda czy samego pomysłu, wg mnie reszta aktorów po prostu gra tam fatalnie i tyle,
- a co z T5? oczywiście poszedłem na Genisys drugiego dnia (nie lubię tłumów w dniach premiery) i to na wersję 2D (nie lubię filmów 3D) i przez pierwsze 20-30 minut nudziłem się przeokropnie, ale z czasem film się rozkręcił. nie jest to mega dzieło, ale da się obejrzeć. każdy fan Arnolda będzie połykał tę jego prostotę i śmieszny akcent, Arnold taki jest i tyle. dobrze, że się nie zmienia. muszę jeszcze kilka razy ten film zobaczyć, by wystawić ostateczną ocenę, bo na razie to plasuję go gdzieś między T2&T4 a T3, ale jest dużo, dużo lepszy od T3!

2015-07-10 13:56:25 klurik

Bardzo miło wspominam przejażdżkę FatBoyem i uważam ten model za jeden z lepszych w ofercie HD.

Pojemności 103 cali FatBoy dorobił się dopiero niedawno. Model z 1990 roku miał silnik 1340cm3 (czyli jakieś 82cui). Nie zmienia to faktu, że był to jak na tamte czasy potężny silnik.
A T-1000 ujeżdżał Kawasaki 1000 Police a nie Electrę. To przecież rzędowa czwóreczka tam jest i walka dobra ze złem, gdzie oczywiście dobry jest produkt amerykański.

2015-07-09 08:15:36 sirturek

Ostatnio przeglądając youtuba natrafiłem na dawno zapomniany przez ze mnie film polski - "Opowieści Harleya", polecam jak ktoś chce przenieść z powrotem się chwilę w lata 80-te;)

  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie