Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

28.06.2015 21:48

bezpieczeństwo na motocyklu czyli kamma vipaka

Ludzie gorszego Boga

    Kiedyś widziałem największy na świecie posąg leżącego Buddy i wiele innych. Nie jestem jednak buddystą, jestem zwyczajnym agnostykiem jak wielu ludzi. Co do religii to uważam, że to najgorsze i najniebezpieczniejsze paskudztwo jakie ludzkośc mogła sobie wymyslec. Nie wierzę też w przeznaczenie, ani inne temu podobne bzdety.

    Troche piszemy na tej platformie o bezpieczeństwie i zastanawiamy się jak to wszystko ugryżc. Opowiem Wam teraz o innym moim wyposażeniu bezpieczeństwa niż crashpady, oczojebne kurtki, certyfikowane protektory i drogie kaski, czy abs-y. O dobrej energii. O zwiazku przyczynowo - skutkowym. O czymś co buddyści nazywają kamma-vipaka.

    Moje jezdżenie wyglądało i wygląda na prawdę różnie. Porobiłem nieraz trochę różnej wiochy pławiąc się w mrocznej aurze mordercy, psychopaty i samobójcy. Nie latam też jakoś wyjątkowo spokojnie, chociaż teraz te nowe przepisy nieco mnie uspokoiły i zmusiły do szukania specjalnych miejsc, w których mogę się wyszalec. A nie oszukujmy się - ja wyjeżdżając na motocyklu łamie przepisy wielokrotnie i regularnie można powiedziec, że ciągle. Z każdego przelotu powiniennem teoretycznie wrócic bez prawka i dowodu rejestracyjnego. Jak wielu z nas.

    Temat dobrej karmy na motocyklu zaczął się u mnie od pewnego prostego gestu, którego nie zauważyłem u innych motocyklistów. Gest ten wykunuje zawsze, kiedy zajeżdżam przed światłami na czoło peletonu, a zwykle omijam nawet jedno auto. Machnięcie ręką, coś jakby takie dzięki-sorry. Dlaczego tak ? Ano dlatego, że mnóstwo czasu spędzam w samochodzie i jak każdego Polaka gdzieś tam w środku wkurza mnie, że ktoś mi zajeżdża drogę, albo cwaniakuje w inny sposób. Takie machnięcie dłonią spuszcza cisnienie u 99 procent kierowców. Likwiduje ich poczucie krzywdy i wrażenia, że nawet na głupich światłach ktoś stara się ich wydymac i zając ich miejsce w kolejce. Polacy są narodem dosyc sfrustrowanym i agresywnym i czasem im się przelewa. Wolę, żeby nie wylewało się to na mnie. Walic się po ryjach to lubiałem jak miałem dwadzieścia lat.

    Czy zatem robię to dla nich, bo jestem taki troskliwy, zajebisty i wspaniałomyślny? Nie, robię to tylko dla siebie. Żyjemy na drogach w symbiozie i chcąc nie chcąc musimy współpracowac. Zajebiści kozacy, mistrzowie kierownicy którzy tego nie ogarniają leżą już, albo wkrótce wylądują dwa metry pod ziemią. Bezmyślna napierdalanka po mieście na max odkręconej manecie już mi nie imponuje.

    Nikogo nie zamierzam namawiac, żeby czymkolwiek komukolwiek machał. Mam to w dupie. Już od dawna nie próbuje zbawiac świata. Często jednak czytam i sam tak na początku uważałem, że prawdopodobnie wkrótce sprzątnie mnie z tego świata właśnie jakaś puszka. A tak naprawdę to tylko raz, czy dwa podczas tych prawie pięcdziesięciu tysięcy kilometrów na motocyklach musiałem wyhamowac awaryjnie i miałem wrażenie, że to raczej pasażerowie samochodu bardziej obsrali się ze strachu niż ja. Nie doświadczam prawie w ogóle agresywnych zachowań skierowanych wobec mojej osoby na drogach, ani nie rejestruję wobec mnie wymuszeń pierwszeństwa. A nie jeżdżę pięcdziesiąt na godzinę, nie. Jeśli wiem, że mnie nikt nie nagra, ani nie wyskoczy mi przed motor z lizakiem - zapierdalam ile fabryka dała.

     Nie walę też do odciny wieczorem pod blokiem, nie palę gumy ludziom pod oknami. Latam na autostradzie między samochodami, czasem z dwiema pakami na zegarze, ale nigdy  nie na przysłowiowa żyletkę. Próbuję traktowac innych użytkowników tak jakbym chciał, żeby traktowano mnie. Jako partnera na drodze, na której wszyscy musimy się jakoś pomieścic.

    Tak jak to buddyści mawiają Twoja dobra karma wróci do Ciebie jako dobra, a złą otrzymasz spowrotem jako zło. Jak wspominałem uważam wszystkie religie świata za jedną wielką kupę gówna, ale każda ma w swoim programie parę takich mądrych sentencji. Ten o karmie ma dla mnie jako dla motocyklisty wyjątkowy wydżwięk, bowiem wystarczy, że ktoś mnie trąci zderzakiem i jest spora szansa, że od razu napotkam swego stwórcę.

   A do tego raczej mi się na razie nie spieszy.

   Wszyscy czujemy podświadomie, że inni będą traktowac nas w sposób jaki traktujemy ich. To atawistyczne i naturalne. Na motocyklu jednak często zapominamy o tym, że przemoc rodzi przemoc i może kiedyś doprowadzic do sytuacji złej dla nas w skutkach. Znam to doskonale, mnie także moc ukryta w manetce odbiera rozum. Ciężko ucywilizowac ten strzał endorfin i zalew serotoniny kiedy sprzęt z rykiem ciągnie nas za nadgarstki. Motor ze swoimi nadludzkimi możliwościami to nic innego jak naturalny narkotyk i normalne jest, że się mu ulega.

    Myślę, że dla mnie superważne są dwie rzeczy. Po pierwsze respektowanie prawa innych do świętego spokoju, a po drugie dawanie w palnik głównie tam gdzie najbezpieczniej można w palnik dac. Oczywiście, każdy ma swój pogląd na te rzeczy i swój rozum, ale mnie już po prostu czasem męczy zwalnie winy za niebezpieczeństwo na drodzę na innych, którzy niby ciągle nam zagrażają.

Komentarze : 5
2015-07-02 21:34:51 left 4 dead

thx multi.
dziwie się, że nie rozszarpano mnie w komentarzach. w katolickim kraju piszę, że religia to kupa gówna i na dodatek w podtekście obarczam niejako motocyklistów za wiele niebezpiecznych sytuacji, jednocześnie próbując po trochu rozgrzeszać samochodziarzy, ale..
jak w środku miasta puszka wymusza i uderza w nią rozpędzone moto, a policja stwierdza wymuszenie na motocykliście, to ja i tak nie uważam, że to tylko wina kierowcy samochodu. umówmy się. nie mówię broń boże, że motocyklista poruszał się z nadmierną prędkością, nie o to chodzi. wiecie, że raczej namawiam do zapierdalania, a nie zamulania.
ale jak już zasuwasz konkretnie na motocyklu, no to jak napisał sirturek podejmujesz jakaś decyzję. trzeba zatem byc czujnym i dać szanse się zauważyć, oraz mieć w zanadrzu mały margines na szybką reakcję. nie można absolutnie zakładać, że ma się pierwszeństwo.
stawiam zatem tezę, że to motocykliści są wielokrotnie winni swojemu nieszczęściu, nawet jak stwierdzona wina nie leży po ich stronie.
smutne to ale prawdziwe

2015-07-01 12:26:34 multistrada

left 4 dead
Nie wiem dlaczego, ale jakoś czytając Twoje wpisy, czuję często iż trafiasz w klimaty bardzo mi bliskie. Oczywiście nie zawsze się z Tobą zgadzam czy odpowiada mi Twój styl wypowiedzi, ale treść to jakoś zawsze jest mi bliska. A ponieważ jestem buddystą, staram się być raczej pogodny przez cały dzień i pałam do ludzi zwykłą sympatią. Nie ukrywam jednak, że poziom Polskich kierowców (motocyklistów też niestety) doprowadza mnie czasem do takiej myśli: "Czy potrafiłbym zabić?". I o ile mnie osobiście to raczej nie rusza, ale myślę, że gdyby zagrożenie na drodze dotknęło w bezpośredni sposób moich dzieci, to nie ręczę za siebie. Zdecydowanie jednak częściej używam ręki do podziękowania kierowcy, który ustępuje mi kawałka asfaltu, niźli do przetrącenia lusterka debilowi chcącemu mnie swoją puszką z determinacją posłać na te 2 metry pod ziemię. Będzie dobrze jeśli tylko będziemy dla siebie milsi. Na drodze, w pracy, w życiu, czy w durnej kolejce do kasy w Biedronce (-:

2015-06-29 22:26:06 marcin jan

czasem macham łapką zwłaszcza jak dobiję do czoła peletonu a okazało się że jest tam mniej miejsca niż przypuszczałem i muszę stanąć jak ostatnia pizda.
A dziękuję zawsze (mogaczem, łapą)jak mi miejsce w kolejce robią.
Co do karmy sirturek niestety ma rację.

2015-06-28 23:51:43 left 4 dead

poczynań tych małych futrzanych sukinkotów przewidzieć się nie da żadną miarą :)

2015-06-28 23:16:55 sirturek

Tekst fajny, ale tym razem wyjątkowo się z Tobą nie zgodzę :)
Nie wierzę w karmy, ani żadne symbiozy. Wszystko jest dziełem przypadku oraz skutków ciągu zdarzeń, tzw determinizm. Wpływ jest niewielki bo większość decyzji już podjęliśmy zanim wsiądziemy na motocykl.
Wielu podczas jazdy czasem krąży jakaś fatalna myśl i ona studzi trochę temperament. Najlepsze skutki wychowawcze dają nam obrazy jak urwana dłoń zaciśnięta na manetce gazu.
I pierdolenie, że to nie prędkość zabija jakoś do mnie nie przemawia. 200km/h i kotek lub piesek nagle na drodze...To nie jakaś abstrakcja, kiedyś wpadł mi pies pod koło na moto, na szczęście jechałem wolno. Takich przypadków może zaistnieć dużo więcej, i jeśli ktoś chce zmniejszyć ryzyko niech jeździ wolniej a nie macha ręką na skrzyżowaniach :))

  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie