Najnowsze komentarze
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Kawior do: W Szwajcarii
Tenerka. Ostatni Twoj wpis jaki c...
@MarekMarek - dzięki wielkie i po...
MarekMarek do: W Szwajcarii
Ktoś tam jeszcze zagląda. Szczerze...
JosephWealt do: 600 tki są dla leszczy
casino strike detroit <a href="">...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

08.09.2024 19:48

W Szwajcarii

Halo, jest tu kto? Nie ma tu już prawie nikogo. Wyzionęło ducha, tak jak przypuszczaliśmy. Ale mimo to, pomyślałem że wrzucę jakąś aktualizację, tak z kronikarskiego obowiązku.

 

    Guten Tag! 

     W sierpniu wybrałem się w samotną trasę do Szwajcarii. Szwajcaria to ostatni z dużych krajów europejskich w którym nie byłem. To znaczy Kazachstan i Islandia też teoretycznie należą do Europy i też tam nie byłem, ale jakoś nie kojarzę ich europejsko i są naprawdę daleko. Może kiedyś je odwiedzimy ale pewnie nie za prędko.

    Wymyśliłem że nocleg buknę w Badeni - Witenbergii i tak też zrobiłem. 800 zł trzy noclegi bez śniadania. Doleciałem tam na strzała z Polski autostradami przez 920 kilometrów. Spoko się jechało,  byłe fajna pogoda i traska przeleciała aż miło. Jak tylko przyjechałem to bez żadnego piwka poszedłem od razu spać. 

     Rano już o 6.30 odpalałem motocykl. Przemknąłem okolicami Jeziora Bodeńskiego przez austriacką Bregencję i wjechałem do Szwajcarii. Jechałem powoli bo mandaty tam mogą być bardzo dotkliwe. Koło jedenastej byłem u celu czyli na przełęczy Furka i na parkingu przy słynnym Hotelu Belvedere. Potem zjechałem na dół i wjechałem na przełęcz Grimsel która spodobała mi się bardziej niż Furka. Stamtąd  do Lucerny i wróciłem przez Zurich. W hotelu byłem o dziewiętnastej i wybrałem się jeszcze zwiedzić miasteczko w którym mieszkałem.  Miasteczko okazało się rewelacyjne, w zasadzie to kurort nad jeziorkiem z zabytkową starówką.

     Spać położyłem się ponownie dosyć wcześnie, bez testowania miejscowych spirytualiów. Rankiem jak poprzednio atakowałem już przed godziną siódmą. Wykupiłem śniadanie za 10€ i po posiłku ruszyłem obejrzeć stolicę Księstwa Lichtenstein.

      Tutaj powiem że  jedzie się tam przez Szwajcarię. I przyznam też że mnie ta Szwajcaria trochę zmęczyła. Wprawdzie nie ma stref 30km/h w miejscowościach jak w Niemczech,  ale poza obszarem jest 80km/h w obszarze 50km/h i wszyscy jadą nawet wolniej. Za 20km/h ponad można dostać 1000€, za ponad 50km/h grozi pozbawienie wolności, konfiskaty pojazdów też często się zdążają. Fotoradarów za bardzo nie widać, bo oni rozstawiają trójnogi i czają się za stodołami. Nie sądziłem że kiedykolwiek po wjeździe spowrotem do DE będę miał ochotę zejść z motocykla i całować z ulgą niemiecką ziemię.

     Lichtenstein ciekawy. Stolica Vaduz gdzie zatrzymałem się na chwilę robi skromne acz dobre wrażenie. Budynki są zbudowane z jasnej, charakterystycznej cegły a nad główną ulicą góruje zamek na wzgórzu. No i poza obszarem jest  już100km/h żeby mogli wrzucić dwójkę w tych swoich Lamborghini i Bugatti. Trójki już nie wrzucą bo od razu znaleźli by się na granicy, tak malutki jest to kraj.

     Tego dnia wróciłem wcześniej, poszedłem do centrum na pizzę i kupiłem sobie trochę miejscowych procentów na wieczór.  Pogoda dopisywała choć dzien wcześniej 30 kilo od hotelu przejechałem przez krótką ale intensywną burzę.

     Następnego ranka wracałem z miasteczka Bad Waldsee na strzała do Polski.  Pogoda się skończyła. Jak tylko zjechałem windą na dół zaczęło padać i to mocno. Poczekałem 15 min i kiedy nic się nie zmieniło ruszyłem na autostradę. Po godzinie przestało padać, po czym w okolicach Norymbergii znowu zaczęło i tak w kółko aż do Pragii. Nie było to jakoś szczególnie uciążliwe w sumie muszę przyznać. Jechałem sobie w przeciwdeszczach i akceptowałemsytuację, byłem odporny.

     Na samym początku  trasy tego dnia był ciekawy motyw. Wychodzę z kibla i patrzę a tam łańcuch mi wisi jak srom starej czarownicy, prawie szoruje po skubany asfalcie. Wiedziałem że jest luźny ale liczyłem że dolecę do kraju, bo w Tenerkach łańcuch musi być trochę luźny. Ale wyglądało to juz tak źle,  że musiałem wygrzebać klucze i naciągnąć ten napęd. Gdybym nie miał kluczy było by z lekka nieciekawie  - do domu miałem wtedy jakieś 800 kilometrów.

    Wróciłem cały i zdrowy, w sumie bez żadnych przypałów. Zaglądam teraz codziennie do skrzynki, bo jechałem po Szwajcarii bez wykupionej winiety na autostrady a nawigacja offline jakiej tam używałem mimo ustawień "unikaj autostrad i płatnych" co jakiś czas kierowała mnie właśnie na autostrady. Wiecie, że jak jedziecie tam tylko na jeden dzień to musicie wykupić winietę na cały rok? A offline dlatego bo jako że Szwajcaria nie jest w UE to opłaty za korzystanie z internetu są zabójcze. Na razie nic mi nie przyszło, ale to dopiero 3 tygodnie minęły.  Kurde jak człowiek wraca z Rumunii na przykład to nie ma takiej schizy jak po powrocie od bankierów i zegarmistrzów. Swoją drogą,  nie sądziłem że w Zurychu zobaczę na ulicach tyłu przedstawicieli społeczności żydowskiej w tradycyjnych strojach. Taka ciekawostka.

    Ale fajnie było odwiedzić,  po dwóch nowych krajach potoczyć kołami niezawodnej Tenerki. Wyjazd zaliczam do mega udanych, do ścisłej czołówki moich samotnych podróży. Jakoś tak wszystko na spokojnie robiłem bez spiny i zgodnie z planem.  Hotel mimo że był najtańszy na całym internecie i motor stał pod chmurką przy ulicy,  to miał naprawdę przyzwoity standard.  Pogoda w sumie dopisała, bo na tym powrocie z deszczem, to właściwie od Pragii zrobił się upał 30 stopni aż pod sam garaż, gdzie podjechałem po dziewiętnastej. 

    Na koniec taka refleksja,  że kilka lat temu ten wpis rozpisałbym spokojnie na trzy części.  A dzisiaj? Odpaliłem tableta i napisałem go w 45 minut. Z drugiej strony cud że mi się jeszcze chce czasem coś tutaj opublikować. Tak jak to mówią - z kronikarskiego obowiązku. I może ktoś że Starej Gwardii jeszcze tutaj zajrzy. 

   Lewa!

    Przebieg Tenerki wynosi obecnie 47 970 kilometrów. 

    Ciekawe czy zamknę 50k jeszcze w tym sezonie? Było by fajnie, jeszcze dam znać. 

Komentarze : 4
2024-09-14 11:02:31 Jazda na kuli

@Kawior. No proszę, pewnie że Cię pamiętam. Zaglądam tu czasami, traktując tego bloga jak szczegółowy pamiętnik. Co do Tigera i Tenerki, to dziś się właśnie zastanawiałem dlaczego mając wtedy doskonały motocykl turystyczny robiłem mniej kilometrów i byłem nim tylko raz w Chorwacji i raz w Alpach przez 5 sezonów użytkowania. Tenerką jeżdżę częściej, ruszam minimum w dwie międzynarodowe trasy w roku, mimo że teoretycznie jest ona motocyklem o wiele mniej zorientowanym w asfaltową turystykę niż Tiger 800. Wypalenie też jakoś magicznie ustało. Jedyna odpowiedź jaka mi się nasuwa, to taka, że Tenerkę po prostu bardziej lubię. Pozdrawiam i wpadaj częściej :)))

2024-09-13 09:30:32 Kawior

Tenerka.
Ostatni Twoj wpis jaki czytalem byl mniej wiecej w czasie jak przesiadles sie z Zeta na Tigera.
Sporo zjechales widze. Podroze na moto to super sprawa. W Szwajcari i w Lichtenstein (Vaduz) tez bylem i sie zgadzam, drakonskie kontrole psuja radosc z jazdy, bardiej mi siedzi poludniowy Tyrol, Friaul i Dolomity.
W zeszlym roku zaliczylem z zona Nordkapp, ja na F700GS, ona na starej Deauville ktora kupilsmy od dziadka obok za "czypindziesiont". Swietna podroz, jak nie byles, polecam, jak byles to gratuluje ;)

2024-09-10 19:38:26 Jazda na kuli

@MarekMarek - dzięki wielkie i pozdrowionka!

2024-09-09 08:15:35 MarekMarek

Ktoś tam jeszcze zagląda. Szczerze mówiąc zaglądam tu codziennie od kilku lat żeby zobaczyć czy napisałeś coś nowego. :)

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Szwajcaria
[zdjęć: 0]

Archiwum

Kategorie