02.03.2016 20:26
pierwotny motocyklista
Tak, tak to będzie ta historia, która zapowiedziałem dwa wpisy temu. Tytuł nieco uległ zmianie, powiedzmy, że zapożyczyłem pomysł od pana śp. Borysa Polewoja, którego książką zaczytywalem się będąc gimbem...ale to już inna opowieśc. W każdym razie tytuł to tylko tytuł a na razie nasz dzisiejszy bohater nie dokonał jak mniemam niczego tak spektakularnego jak Aleksiej Marjesjew, a przynajmniej ja nic o tym nie słyszalem.
No to lecimy.
Tomka poznałem jak jeszcze pracował dla konkurencji i spotkaliśmy się u wspólnego klienta przed firmą ktorego zaparkował swojego poobijanego, niegdyś białego Berlingo - tuż obok mojej Pandy w gazie, którą wtedy jeżdziłem. Nasze spotkanie odbyło się bez charakterystycznej dla konkurentów ledwo skrywanej nienawisci w hermetycznej branży w której wszyscy skaczą sobie do gardeł. Może właśnie dlatego ta robota wypala ludziom dziury w mózgach i odchodzą - na mnie pewnie też kiedyś przyjdzie czas.
Spocona (było gorace lato) i emanująca sprytem gęba wisząca nad wyłażącą ze spodni białą koszulą, od razu wzbudziła moją sympatię. Pogadaliśmy chwilę o tym co tam, jak tam i temat się urwał na jakiś czas.
Minęło parę lat.
Firma, dla której pracował buńczucznie nazywająca się najlepsza na rynku wyciągneła w końcu kopyta. Tomek wylądował u nas i przesiadł się do granatowej Fabii takiej, jakimi wtedy jeżdziliśmy.
Nasze rozmowy o motocyklach zaczęły się chyba na jakimś wyjeżdzie firmowym, podczas nakręcanego procentami resetu, który co jakiś czas nam się funduje. Ja wtedy nie jeżdziłem na motocyklach - namiętnie skakałem rowerem freeride'owym po Beskidach. Po tych samych górskich okolicach własnie szalał nasz bohater, na swoim kopanym, dwusuwowym motocyklu enduro - a dokładnie na modelu MX 250 firmy TM RACING.
Szybko złapał się temat motoryzacji, bo dawniej obaj jeżdziliśmy samochodami ciężarowymi a ja wykazywałem dodatkowo spore zainteresowanie zawodnikami ścigającymi się motocyklami po górskich, trudnych szlakach. Czesto się z nimi mijałem i nie powiem - ich motocykle wyglądające o wiele grożniej niż nasze rowery troszkę mnie intrygowały.
Podobno jego stary jeżdził kiedyś zawodniczo w jakimś klubie motocyklowym, których było wtedy całkiem sporo, ale jego synek traktował to podobnie jak ja rowery - jako amatorską pasję. Na motorach jeżdził od małego szkraba. Pamietam, że w jego rodzinie poobijany motor był żródłem ciągłych konfliktów - często opowiadał mi o tym jak wytacza sprzęta z garażu i ciśnie pareset metrów by odpalic z dala od domu - żeby przypadkiem żona nie usłyszała silnika.
TM jakoś zniknął w pewnym momencie z jego życia i T zaczął się rozglądac za ''zwykłym'' motocyklem. Było w tym gościu coś takiego, że kompletnie miał w dupie moc, osiągi, szpan i blichtr. Upatrzył sobie Yamahę TDM z pierwszych roczników i kopał w necie tak długo aż znalazł w miare pewny egzemplarz od właściciela, który jeżdził nim od ostatnich sześciu lat.
Ja w tym czasie będąc po kontuzji wiedziałem już, że moje lewe kolano nada się tylko co najwyżej do wciskania sprzęgła w aucie albo zmieniania biegów w motocyklu i nie ma mowy o wielogodzinnym pedałowaniu pod strome podjazdy - zapisałem się więc na kurs prawa jazdy na motocykl. Z rowerem i górami musiałem się rozstac definitywnie co wkurwia mnie nawet do dzisiaj nieprzeciętnie. Takie życie.
Pierwsza dalsza trasa którą zrobiłem swoim świeżo zakupionym Banditem była właśnie na podbeskidzie, do Tomasza. Czekałem na niego na stacji Shella, aż z pomiędzy dystrybutorów wystrzeliła czerwona TDM- i kopcac na niebiesko z piskiem zawinęła tyłem na śliskiej kostce. Był wyluzowany jak zawsze - na tyłku miał zwykłe dżiny a na nogach niebieskie adidasy. Głowę zdobił mu poodijany enduro kachol z daszkiem, ale za to bez szybki. Zmrużone oczy przed słońcem chroniły wciśnięte pod ponadrywaną piankę zwykłe okularki przeciwsłoneczne.
Nie pamiętam już jak wtedy po zakupie wyglądała TDM'a ale pamiętam ją z następnych lat. Znajomy zimował ją zawsze w niskiej wilgotnej piwnicy do której żeby ją wcisnąc sciągał przednie koło. TDM'ka była ogólnie rzecz biorąc ..zapuszczona i zardzewiała, w tłumikach grzechotały grzechotniki, a plastiki dwno popękały i wypaliło je słońce. Za to dobrze pamiętam przejażdżkę na Yamasze - dla mnie wtedy był to na prawdę duży i ciężki motor z duszą. Odczuwało się jego wiek, bujał się dostojnie na nierównościach, był głośny i cały ''wyheblowany'', coś tam w nim zawsze nie działało ..ale miał swój niepowtarzalny, oldskulowy styl.
Ludzi narzekających, że motocykle są drogie w eksploatacji kumpel mógłby rozzłościć - jedyne co pamiętam to to, że raz remontował lagi. Naprawiał je z pomocą swojego znajomego i wyniosło go to około sześcdziesiąt złotych za obie. Pewnego razu też motor przestał ciągnąc, więc kupił u innego znajomego w jakiejś hurtowni po taniemu świece i kable. Tam też nabywał olej, który wymieniał sam na podwórku, raz do roku. Dał też kiedyś przejechac się na motorze swojemu młodszemu bratu co skończyło się niespodziewanym spotkaniem brata z latarnią. Posklejali co można było skleic, kupili na allegro używane kierunkowskazy za dwadzieścia złotych i TDM'ka znowu była gotowa do jazdy.
Ja wtedy byłem totalnie najarany na motocyklizm - zmieniałem motki, dokładałem akcesoria, testowałem i żyłem tym wszystkim jak narkoman. A on po prostu jeżdził sobie na swoim starym motocyklu i miał w dupie świat akcesoriów. Niespecjalnie chciał nawet przejechac się na świeżo zakupionym przeze mnie Z1ooo'u - miał swój motor i pierdolił resztę. Jeżdził nim w miarę bezpiecznie, bez podbramkowych sytuacji i nie miewał z tego co mówił żadnych wypadków, parkingówek ani innych takich.
Prawa jazdy też nie nigdy miał...tzn na B,C i E miał, ale na A to już nie.
Po jakiś ponad czterech latach postanowił sprzedac zmęczoną, czerwoną TDM'kę bo upatrzył sobie Suzuki Freewind'a 650. Z typowym dla siebie luzactwem postanowił kupic sobie słabszy, ale nowszy motocykl, bo taki mu sie spodobał i już. Sam proces sprzedaży również był dla niego typowy - wymyślił sobie wysoką cenę za TDM'kę i czekał. Motocykl wisiał na Olx'ie, wisiał i wisiał. Miał już chyba ponad dwa tysiące wyswietleń i nikt specjalnie nie dzwonił. Spadł śnieg i rozpoczęła się zima. Tymczasem zero zainteresowania. Ziom zaciekle trzymał cenę, okopał się twardo na tym swoim podbeskidziu z tą cena, jak pająk w sieci. I w końcu w Święta Wielkanocne przyjechał kupiec. Wytargał więc motor z tej ziemiankowej piwnicy i zaczął zakładac koło na zrytym kałużami i plackami topniejącego śniegu podwórzu. Przytargał z domu akumulator, który zdążył się już wcześniej rozładowac. W związku z tą sytuacją kupiec wraz z ''mechanikem'' który przyjechał z nim pchali TDM'kę po ulicy z nim za sterami aż w końcu zapaliła. Ponoc tak zawilgotniała w tych mrocznych podziemiach, że przez dziesięc minut telepała się desperacko jak zmoczone szczenie i dymiła gęsto na biało-niebiesko.
Potem powiedział, że przez tą cała niefortunną akcję z odpalaniem spuścił gościowi sto złotych z ceny motoru. Nie wiem jak on to zrobił, ale motocykl tamtego dnia jednak zmienił swojego właściciela. Co dziwne po tych czterech latach eksploatacji stracił na nim tylko tysiąc złotych.
Potem był jakiś czas bez motocykla. Jakoś wtedy kupiłem Z 1ooo'a i to, że Tomek z 850'tki chce przejśc na 650'tę i to w singlu, nie mieściło mi się w głowie. Nie wiem co on widział w tym Suzuki, bo w mojej ocenie jest sto razy brzydsze od swojej czerwonej poprzedniczki. Ale cóż, każdy lubi coś innego.
Kupił w końcu Freewind'a który jak zauważyłem jeżdzi tak kiepsko jak wygląda, może przez to, że nie przepadam za singlami. Trzeba jednak przyznac, że Suzuk jest bezawaryjny i spisuje się dobrze a to przecież bardzo ważne. Trzeba też przyznac, że Tomek jeżdzi różnymi rzeczami całe swoje życie i robi to bardzo umiejetnie - zauważyłem, że takim ludziom mechanika psuje się rzadziej. No i fajnie.
Niestety w zeszłym sezonie jego jazda nagle się urwała, gdyż weszły w życie nowe przepisy o ruchu drogowym i zsadziły go z motoru. Jazda bez uprawnień obecnie nie jest już wykroczeniem ale przestępstwem. Więc wraz z watahą innych podobnych sobie skazańców zapisał się niechętnie na kurs prawa jazdy. Zgodnie ze swoją logika załatwił gdzieś kurs z tańszymi jazdami i to w niepełnym wymiarze. Zamiast na Gladiusie pojezdził sporadycznie na starej 250'tce na zachwaszczonym placu, na jakimś kompletnym zadupiu.
Skończyło się to tym, że jeżdżący całe życie na motocyklu motocyklista nie zdał egzaminu sprawdzającego jego umiejętności kierowania motocyklami. Co więcej, z dziesięcio osobowej grupy podobnych niemu tylko jeden delikwent wyjechał na miasto, a wiekszośc z nich miała już przeciez doświadczenie w jeżdzie motorami.
Cóż status na dzień dzisiejszy jest taki, że kolega czeka całą zimę na kolejny egzamin. Wkurwia go ta cala sytuacja nieprzecietnie. Freewind z odkręconym przednim kołem leży w piwnicy. Ja mu tego nie mówię, ale cieszę się z tej sytuacji - można latac całe życie a niech raz coś się stanie i nie daj Boże zrobi się komuś krzywde jadąc bez uprawnień. Sami wiecie, o co mi chodzi.
Taka więc to historia.
Tomka nazwałem ironicznie motocyklistą pierwotnym, bo jest w jego logice i działaniach coś prastarego, prymitywnego, kojarzącego mi się z moim dzieciństwem. Przypomina mi on starszych kolesi z mojego podwórka, kiedy byłem małym szkrabem. Goście ci ciągle próbowali reanimowac zalane olejem i utytłane ziemią stare trupy po to tylko żeby kawałek się przejechac i wrócic pchając je ulicą. Zasięgali rad siedzących na taboretach i pijących piwo brzuchatych ojców w biało-szarych podkoszulkach, a podczas ich nieobecnści szaleli na pełnym gwizdku po bocznych uliczkach i polnych dróżkach. Bez kasków na głowach, z policzkami całymi we łzach.... a w kieszeniach zamiast stosownych papierów, trzymali tylko klucz do świec i wymięte paczki papierosów bez filtra.
Komentarze : 13
Z taką obsadą chętnie bym obejrzał :)
Straszna sprawa z tą Dacią. Za każdym razem jak pojawia się temat używane/nowe to Dacia wraca jak bumerang i stawiana jest na równi z Yugo i nietrzymaniem moczu.
Tytuł: "Jak hartowała się motocyklowa stal" w roli Romeczka, Henryk Gołębiewski.
To taka moja propozycja :D
Szczerze, pierwsze o czym pomyślałem po przeczytaniu tekstu, to to, że jest to genialny pomysł na scenariusz filmowy :)
Dobry tekst, fajna historia. Niczym obraz z filmu Sergio Leone. Motocyklowy blues. Piona!
Zawsze uogólnienia bywają krzywdzące ale choć to smutne to muszę w dużej mierze zgodzić się ze Zbychem.
Ja wiem kol. Radomado ze od wczoraj w TV nie slyszymy nic innego jak pochwale polskosci przy okazji nowego swieta :--)))), ale nikt jakos nie mowi ze Tzw Wykleci to w pewnym procencie byli kryminalistami mordujacymi niewinnych Polakow.
Tak samo jest i tutaj trzeba obiektywnie patrzec na zachowania, takie jak przedstawione w felietonie kolegi po prostu doprowadzają mnie do szału i dowodzą dla mnie po prostu jakiejś skazy na umyśle, ktòrą sorrry ale dostrzegam w dużej części Polakow,,,,, po prostu tak jest i zywie nadzieje ze to sie bedzie zmieniac
Zbychu- trzeba pietnowac jebac uswiadamiac ,jak nie pomaga czasami dac w morde ,ale nigdy,przenigdy nie wstydzic sie czytajac rubryke obywatelstwo.
Czy oddajacy mocz anglicy na rynku w Krakowie tez ida z dewiza,,slowly but surely,,??
Czy to znaczy ze narod angielski jest zlepkiem prymitywow ziejacych robotniczym piwem z mordy na wieczorach kawalerskich w Polsce?
staram sie sprzeciwic terminologii ,,Polaczek,,
Oby ta ewolucja okularbebe szła w tym kierunku zeby poprawiać swoje niedoskonałości a nie kurwa patrzeć jak tu coś zakombinowac, oszukac, wyjebac wspolpobratymca, wydac 5 dych mniej kosztem drugiego, cos niedopilnowac to tamten pojeb zapłaci a nie ja, byc przed wszystkimi nawet ich krzywdą, a na koniec pochwalic się jak to się dyma leszczy. Oj znam ja takich Polaczków od groma i sie potem wstydze jak sobie w swoim paszporcie przeczytam rubrykę: obywatelstwo....
Może to też jednak motocyklowa ewolucja. Też zdarzało mi się jeździć bez prawa jazdy i na łysych, używanych oponach. To jak ospa: nikt nie musi, ale może powinien przez to przejść. Na szczęście nie musiałem odkręcać koła na noc w swojej tdm.
Radomado - nie pisze po to zeby urazic, pisze zeby powiedziec cos ważnego: ile jeszcze bedzie sie w tym narodzie utrzymywało takie podejscie: boso ale w ostrogach ? Gnijące zęby w gembie, dziurawe spodnie na dupie i brudne buty ale Ray Ban'y na czole, skòra lotnika i żel we włosach ? Tak to wyglada.
Nowicjusz mowiacy biegle po ang. być może poprawi jak zrobie błąd. Anglicy mawiaja slowly but surely. Nauczmy sie tego. Wiekszosc z nas nawet nie dorosła do motorynki i na taką ma uprawnienia ( nie wspomne o umiejetnosciach) a bierze sie za 1000 ccm i pierdoli o moto superigla za 6 tysi.... szkoda gadac. Zejdźmy na ziemię.
Romuś się nie wkurzy, bo jak prawie wszyscy moi znajomi nie wie o istnieniu tego bloga, inaczej nie odważył bym się narazić go na krytykę, której się spodziewałem :) z drugiej strony nie mogłem sobie odmówić opowiedzenia tej historii.
Jurajski Zbychu
generalnie masz racje ,nalezy miec uprawnienia oplacone oc i jezdzic legalnie amen.
Ale daruj sobie teksty o Polaczkach -kombinatorach,opowiesci o Polakach i nie wrzucaj mojego narodu do jednego wora bo ktos sie kiedys moze lekko wku....c ,i wyjasnic Ci ze Ty jestes cebularzanym Polaczkiem ze swoim prymitywnym mysleniem o narodzie.
tez amen
A ja kolego niestety tak różowo - z wersją o motocykliście-jaskiniowcu nie widzę i zaraz poprę tą moją tezę.
Na moto 50 ccm wsiadłem niechętnie i głównie z powodu że chciałem sobie po prostu pojeździć, jako młodzian nie zrobiłem uprawnień i nie mam ich do dzisiaj, teraz po wprowadzeniu 125' na B to nawet nie mam ochoty. Mój kolega ostatnio (który nie jeździł nigdy na moto) stwierdził, że on się w "motorynki" nie będzie bawił, poszedł na kurs, nie zdał 4 razy nawet placu i już właśnie kupuje 125tke - bo jak stwierdził "nie będzie się wkurwiać"
Natomiast opis który przytoczyłeś nie jest moim zdaniem relacją o motocykliście pierwotnym ile o Polaczku-kombinatorze. Stary motocykl, kupiony na rynku wtórnym, nie naprawiany, serwisowany tak żeby zapalił, dymiący olejem, brak uprawnień, robienie nowych jak najtaniej i jak najbylejakiej - TO JEST OPOWIEŚĆ O POLAKACH. Niestety sorry, ale wiele lat pracuje w motoryzacji samochodowej, sprowadzałem samochody, i wiem jak to wygląda w Polsce. Tak jak twoja opowieść o TDMowcu. Wszystko jest git, wszysko jest za 60 zł, wszystko jest "załatwione przez szwagra" a potem jest jakiś dziwny wypadek, łzy i zastanawianie się czemu opatrzność nie pomogła. Do tego szpan i jak najwyższy model, jak najtaniej. NIe no nie kupię nowej Dacii, bo przecież za te pieniądze to jest A6 allroad, nowy od niemca co lalę sprzedawał i jak sprzedawał to płakał. I oszukujemy się że ta bita dwa razy pizda z 640 kkm na liczniku będzie nas luksusowała do góry, a potem jak ją sprzedamy, po podmianie grilla na "po FL" za 5 tysi więcej spowoduje, że jesteśmy geniuszami Motoryzacji. A nie biednymi Januszami, właścicielami 2 letniej Dacii, która jest jeszcze na gwarancji - choć nie ma po co bo jej zwykły benzynowy silnik, co rano zapala w przeciwieństwie do wyjebanego jak pizda bułgarskiej TIRówki 2.5 V6 TDi, który to silnik, jak zapala to już jest sukces :D
Najgorsze jest to że nie zmienimy tego. Cebularzany Polaczek o mentalności oszusta, skrzyżowanego z ja wiem lepiej i "jak najtaniej" zawsze gdzieś wygra z tym który woli jeździć nową 125tką czyli legalnie, z uprawnieniami i całkowicie bezawaryjnie. Ja już wybrałem którą drogą chcę iść - a innym polecam artykuł powyższy, jak i moją skromną wypowiedź: "pod rozwagę"
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)