Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

02.03.2017 21:00

wiosna panie sierżancie !

 

    Z powodu ohujałej pogody zeszły sezon otwarłem dopiero w kwietniu, ale teraz nie zamierzam aż tyle czekać. Aura sprawiła nam w tym roku miłą niespodziankę i w końcówce lutego zaproponowała u nas +15st, czyli jest cacano. W sobotę termometry mają wskazać 16, tak więc pora odpalić Triumph'a. Seba znowu pożyczył prostownika (dalej olewam optymajzery i inne takie) i dowaliłem Yuasie dwa razy po godzinę tak zwanego quick ładowania. Producent sugeruje w tym trybie moc max 7A, podczas gdy prostownik podaje minimum 8,6A, ale nie przejmuję się. Skoro akum Kawy o pojemności 8Ah działał jak ta lala po takich strzalach, to tym bardziej wielgachna bateria Tigera ( 14Ah) przyjmie takie ładowanko.

    Tak że akum załadowany i jutro po robocie spieszę na parking wyciągnąć maszynę na światło dzienne. Musze przyznać, że jestem podekscytowany tym faktem, jak dziecko odwijające kinder niespodziankę i brakuje mi jeżdżenia. Pierwszy plan zakładał, że odpalę dopiero w kwietniu, po naszym urlopie który przypada w końcówce marca. Pogoda jednak dopisała, więc wolę teraz rozruszac motor, a na czas mojej nieobecności urlopowej wstawić go gdzieś do garażu. Miesiąc stania to jednak długo dla maszyny i jej mechanizmów, wiec lepiej skrócić ten okres, jeżeli jest to tylko możliwe.

    Poza tym, jeżdżąc co dzień po województwie samochodem, widzę że ''chłopacy już latajo" i nie ukrywam, że czuję naglący pospiech, żeby do nich dołączyć. Do sezonu przygotowałem się solidnie i można  już ruszać z tematem. Generalnie, to aż mnie ręce świeżbią, żeby jak najszybciej zrobić bźium-bźium i łutututu.

    Zimą złą i okrutną pokupywałem parę niezbędnych gratów, korzystając z różnych przecen i promocji. Moje jeansy Vanucci rozpadają się już w rękach, więc nabyłem nowe, tym razem czarne z firmy no-name, ale pasują i leżą lepiej niż stare. Szajsowy kask Naxa w którym jeździła Aga został sprzedany ziomkowi i kupiliśmy nowy, z blendą. Padło tym razem na szacowną firmę Givi (która w kaskach jakoś nie może zaistnieć) i model Sniper 4.0 w malowaniu biało-czarnym-fluo. Dokupiłem też osłonę reflektora, bagażnik na kufer i wydech Leo Vince Evo (wkrótce montaż) dla kochanego motorka. Czekam też na pokrowiec tak wyszyty, że zakrywa również kufer, bo nie zamierzam w tym sezonie sciągać go z motocykla - a tak dotychczas czyniłem, gdy chciałem pojeździć bardziej "sportowo". Robię się leniwy i nie chce mi się juź łazić z nim w te i spowrotem. Będę trzymał w nim na stałe jakieś awaryjne ciuchy i zostawiał w środku kask i rękawice, a nawet kurtkę pod pokrowcem, na parkingu pod rzędem wysokich tui.

    Tak więc motor czeka czyściutki, pachnący i wzywa. Olej mam świeży, łańcuch naciągnięty i nasmarowany, a zbiornik pełen wahy. Jak wspomniałem, po robocie śmigam od razu na parking. Trzeba będzie przestawić parę skuterków, żeby wydobyć na światło dzienne naszego wariata. Potem podpięcie akuma i w drogę.  W sobotę plan, że polatamy z Agą po okolicy, oczywiście po lekku i delikatnie. W końcówce lutego były juź w Polsce dwa śmiertelne wypadki w których zgineli motocykliści, oba przypadki przez wymuszenie pierwszeństwa. Aga kupiła szelki fluo, żeby poprawić widoczność, na którą dotychczas zwracałem zbyt mało uwagi, ale myślę, że to się zmieni w tym sezonie. Trzeba myśleć nad poprawą biernego bezpieczeństwa, zwłaszcza jak się lata często z ukochanym pasażerem.

    Taka więc sytuacja. Przeczekało się tą pieprzoną zimę, przesiedziało się w puszce następne 20tys.km, chociaż gdyby nie zima, to nie wracało by się na moto aż z taką zajarą, więc zacieszam jak głupi. Jedyny minus jest taki, że spasłem się jak świnia i ledwo kask na głowie zapinam - zaczynam więc intensywne odchudzanie, żeby nie obciążać zbytnio mojego motocykla. Ale, co tam  - jeszcze parę dni na plusie i zrobi się zielono oraz pachnąco. Potem pojawi się owadownia, od której jeszcze w ten weekend będziemy mieć spokój. Ostatnie dni trochę popadało i zmyło z jezdni białe obłoki po soli drogowej, więc można latać z czystym sumieniem. Na razie  jednak oczywiście bez większych szaleństw, wiadomo o co chodzi. Do tego gumy mam z 2013"go i 14'go i nie ma już na nich za wiele mięsa. To znaczy te 1,6  wymaganego bieżnika to jeszcze pewnie będzie, ale już im nie ufam i gdzieś w maju będę zarzucał świeże.

    A tymczasem nadchodzi najzajebistszy czas i z tej okazji życze wszystkim wspaniałego odwijanka !

lewa!

Komentarze : 3
2017-03-05 18:14:38 Elwis76

Ja zacząłem 12 lutego przy -8*C. Tygrys szedł jak złoto, gorzej z gardłem po 2 dniach ;)

Pogoda oCHujała powinno być - nie wiedzieć czemu 90% społeczeństwa pisze przez H. ;)

2017-03-02 23:49:51 PACHOL

Ostrożnie teraz i szerokości! Ja jeszcze dwa tygodnie będę woził się swoim Civic'iem a moto mogę najwcześniej za prawie dwa tygodnie odpalić, zwłaszcza że muszę po niego skoczyć 220km bo aż do Wałbrzycha:D odliczam czas jak głupi, również zaopatrzyłem się w jakieś graty a mojego GS'a czeka krótka wizyta u mechanika i będzie się działo;) lewa!

2017-03-02 23:36:41 gregor1365

siema Adam.

mam tak jak Ty w powyższym tekście.

Motocykl poskręcany, przygotowany, zalany, gotowy a nawet chętny do jebnięcia.

Dziś lało cały dzień, jutro ma być git. Mam wolny cały dzień.

Na 10.00 jestem ustawiony na montaż nowych gum, operacja ma trwać około godziny, co w praktyce oznacza 4h romansu z Zetą pod warunkiem suchego asfaltu.

Jakiś taki rozjebany jestem, rozedrgany i niespokojny, cukiereczka mi się chce.

Co prawda sezon rozpocząłem już dawno na małej jamaszce, jednak za jebnięciem tęsknię...

Kurde, skupić się nie mogę jak dziecko...
To choroba jakaś?

  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie