18.11.2017 17:27
zwierzomaszyny
Dla mnie sezon motocyklowy 2017 jest już zakończony. W zeszły piątek, dziesiątego listopada przykryłem Tygryska pokrowcem i zamknąłem w ciemnym kącie grzecznościowo udostępnionego garażu. Stał tam już od tygodnia, kiedy to skończył mi się abonament na parkingu strzeżonym wśród kolorowych bloków, pod rzędem wysokich tui.
Zazimowanie Tigera musiałem poprzedzić solidnym myciem, bo był po sezonie kończonym nieudolnymi ofrołdami, ubłocony jak nigdy wcześniej. Tym razem nie skorzystałem z myjki ciśnieniowej, z wiadomych przyczyn (które są być może jedynie konstruktem moich fobii) tylko z wiadra ciepłej wody z płynem i gąbki. Nie było łatwo i kiedy zapadający zmierzch przerwał moją pracę, nie byłem z efektu zbytnio zadowolony. Odpaliłem motocykl i patrząc jak z chłodnicy i nagrzewającego się silnika unoszą się kłęby białej, gęstej pary zrozumiałem, że dalsze pracę czyszcząco-polerskie mnie nie ominą. Jednakże tym razem, miałem po swojej stronie sojusznika w postaci otwartej paszczy przytulnego garażu, w którym można się schronić w razie wiatru, czy opadów i dalej kontynuować swoje prace.
Kiedy więc w dniach następnych pojawiłem się pod garażem, miałem ze sobą pompkę do kół i całą torbę różnych psikadeł. Wydobyłem sprzęta z głębin jego nowej noclegowni na światło dzienne i otoczyłem konstelacją szmatek i puszek pod ciśnieniem. Termometr wskazywał 10 stopni i świeciło słońce, ale nie czułem potrzeby wyrwania się na chwilkę na ulicę, żeby jeszcze choć trochę pojeździć. Sama obecność motura i to, że spędzę z nim trochę czasu, sprawiała mi wystarczającą radochę dokładnie tak, jak napisał o tym u mnie w komentarzach Strażowy, znajomy z polskiego forum naszych Tygrysków.
Kiedy tak sobie siedziałem na taboreciku, w cieniu przechylonego motocykla, z otwartą butelką piwa, zbawiennie dostarczoną przez szwagra, pojawiła się moja osmioletnia siostrzenica Asia i zaczęła krążyć w koło na swoim własnym jednośladzie, czyli białej hulajnodze. Sprawnie kręciła kółka po placu odpychając się bez cienia strachu i nadając hulajnodze prędkości, które zaczynały mnie poważnie niepokoić. Czyniła to z niczym niezmąconą odwagą, jaka charakteryzuje dzieci nie przejmujące się zbytnio tym co będzie, lub może się stać w konsekwencji ich śmiałych poczynań.
W pewnym momencie przystanęła przy na wpół doczyszczonym motocyklu i mówi tak:
- wuujeekkk...a ty wiesz, że twój motor wygląda jak zwierzomaszyna?
- jak co wygląda ? - pytam ja na to
- jak zwierzomaszyna - przechyliła głowę i spojrzała na mnie z góry - nie wiesz czym są zwierzomaszyny, wujek ?
Ponieważ jej pełen politowania wzrok, zarezerwowany dla dorosłych, którzy nie mają zbytniego pojęcia o tym, jak kręci się ten świat, spoczął na mnie z całą stanowczością, zmuszony byłem dopytać nieco o tajemnicze stwory o wielce intrygujące nazwie. Dowiedziałem się zatem, że owe zwierzomaszyny są bohaterami powieściowej serii dla dzieci, którą akurat czyta, wygrała nawet konkurs na stronce i była na spotkaniu z autorem cyklu.
Swoje podobieństwo do zwierzomaszyny, mój Tiger zawdzięcza podobno siedzeniu z a'la wężowej skóry i przedniej sekcji przypominającej wielkiego, zmutowanego owada a najbardziej chyba złośliwego, kąśliwego moskita. Bardzo spodobała mi się ta spontaniczna opinia wygłoszona przez rezolutną małą damę, bo brzmiał w niej raczej podziw, potwierdzający słuszność dokonanego przeze mnie wyboru. Szukałem bowiem motocykla z charakterem, agresywnej sylwetki i zdecydowanych linii, a nie jednośladu z niesymetrycznym spojrzeniem przedniej lampy czy kaczym dziobem, który będzie się kojarzył z kotkiem, myszka, pszczółką, czy pluszowy misiem. Żeby zwiększyć nieco atmosferę grozy, jaka otoczyła moją maszynę podczas naszej tajemniczej pogawędki, ściemniłem naprędce że wężowe siedzenie to tak na prawdę nie jest zrobione że skóry węża tylko, że jest to pancerz z dzikiego aligatora i że pod jego wykonanie oskórowano dorosłą matkę i dwoje młodych.
Wracając do mijającego sezonu, to był kolejny bardzo udany sezon pod wieloma względami. Pod koniec zeszłego, motocyklowo dosyć intensywnego, zastanawiałem się cóż takiego ekscytujacego mogło by wydarzyć się w 2017 żeby przebić 2016. Okazało się, że wątpiąc w ten sposób, bardzo się myliłem.
Ten rok upłynął przede wszystkim, pod kątem sporych inwestycji w nasz motocykl. Pierwszy sezon na nim pozostawił jak najlepsze wrażenia jego dobrego stanu technicznego i bezawaryjności, rozwiewajac obawy, co do egzotycznego charakteru wyspiarskiej marki. Zaświeciło się więc zielone światło dla bezpieczeństwa inwestycji w moto i wymarzone zakupy akcesoriów ruszyły z kopyta. Zdążyłem się zorientować na własnej skórze i doczytać na wszelkich dostępnych internetach, że ten akurat model Tygrysa należy do pancernych, odpornych konstrukcji. Bez typowych wad, czy niepokojących akcji przywoławczych. Produkowany w GB rękami zapatrzonych w swoją legendę Brytoli i przystosowany do przetrwania trudnych warunków atmosferycznych, na przesyconej solą i ciągłą wilgocią wyspie. W tym sezonie zrobiłem nim równe 7k, co w sumie daje mój przebieg nim na poziomie 14k - motocykl ma obecnie na liczniku 34 400km. Żadnych problemów, żadnych niepokojących symptomów, absolutnie nic wywołujacego jakiekolwiek obawy co do jego stanu technicznego. Zauważyłem też, że motocykl bardzo dobrze znosi eksploatację np. lakier, plastiki, gumy podnóżków czy manetki są w bardzo dobrym stanie, manety wręcz wyglądają jak nowe. Oglądałem też manetki GS'ów o podobnych przebiegach i widać było już pierwsze wyślizgania (z tym, że GS'y mają grzanie w fabrycznej opcji) Jedynym mankamentem jest łuszczący się plastik na lewym handbarze koło śruby końcówki kierowcy, taki wyjątek potwierdzający regułę. Doceniłem też porządny album Yuasa 14AH, który na bogatości zamontowano w Hickney i kupiłem do niego ładowarkę motocyklową, stwiersziwszy, że czas wreszcie skończyć z januszowym przyżydzaniem i ładowaniem go z prostownika samochodowego pożyczonego od Seby.
Jak wiecie w tym roku mój Triumph miał możliwość sprawdzenia swoich sił na torze w Łodzi, podczas zajebistej imprezy z cyklu Triumph&Przyjaciele na której poradził sobie znakomicie. Właściwe to wizytę na torze określam, jako najfajniejsze przeżycie motocyklowe minionego sezonu i każdemu polecam udział w podobnym evencie - sam też nie wykluczam, że w najbliższej przyszłości nie skorzystam z jakiegoś szkolenia w podobnych warunkach. Parę godzin na tamtym obiekcie uświadomiło mi bowiem jak poważne braki w technice jazdy posiadam.
Następnym fajnym akcentem była moja pomoc przy zakupie motocykla dwóm dobrym kumplom. Pamiętacie, chodziło o Tigera 1050 z Piaseczna i Hondę CBF 600SA z okolic Częstochowy. Pomagałem jak umiałem, a mimo tego nie udało mi się wychwycić wszystkiego, co w późniejszych kontaktach z tymi motocyklami wyszło jak szydło w wora i w rezultacie zaskutkowało sporym przyrostem doświadczenia - mojego i ich. Tak, czy owak, motocykle te latają cały czas, a ich właścicieli należy uznać za zadowolonych, co cieszy mnie niezmiernie. O doświadczeniu wspominam celowo, gdyż transakcje te skażone były naleciałościami drobnych niedomówień, a każdy kontakt z takimi sytuacjami wyostrza w rezultacie przyszłą czujność kupującego.
W tym roku udało się wziąć udział w kilku fajnych wydarzeniach i przetestować naprawdę sporo motocykli, ale temu poświęcę specjalnie następny wpis. Ważne jest jednak to, że całe moje jeżdżenie znowu jakby zaprzeczało złowieszczej reputacji, jaka towarzyszy motocyklom i całemu naszemu środowisku. Nie było żadnych podbramkowych sytuacji, nerwowych interakcji z innymi użytkownikami dróg, gleb parkingowych, czy innych takich. Mimo, że sezon ten podobno obfitował w więcej niż zwykle tragicznych zdarzeń, zwłaszcza w województwie śląskim, my osobiście niczego takiego nie odnotowaliśmy i oby tak dalej.
Nie wszystko jednak udało się zrealizować - nasz wypad w Alpy, który planowaliśmy z Sebą jego busem nie doszedł do skutku. Tiger zrobił parę dłuższych tras po Polsce, mimo, ze fatalny pogodowo maj pokrzyżował wyjazd na długi weekend w okolice Kazimierza, a obowiązki w pracy uniemożliwiły obecność na zlocie Tygrysów w Borach Tucholskich. Cóż, tak bywa - taki peszek, takie życie. Natomiast dwukrotnie wyjechaliśmy na Czechy i Słowację - raz z Agą, a raz w towarzystwie 1050. Miał być jeszcze jeden raz na kultowy Jasenik, ale zrobiło się zimno i temat powygasał.
W minionych miesiącach coraz częściej też dawało o sobie znać to moje tak zwane postępujące "wypalenie motocyklowe" Co jest oczywiście konsekwencją charakteryzującą wszystkie ludzkie aktywności i nie robię z tego jakiejś większej dramy. Antidotum jakie zauważyłem, że działa na tą przypadłość kojąco to dalsze trasy zamiast latania na siłę w okół komina i nie robienie z motocyklizm jakiegoś misterium czy nie wiadomo jakiej ideologii.
No to teraz, wypadało by wspomnieć trochę o planach na następny sezon, który już wkrótce. Po pierwsze: jeździć jak najwięcej naszym motocyklem - wciąż jestem nim zafascynowany i nie ma mowy o żadnej nudzie. Wsiąkłem w Triumpha, w jego wyjątkowość i specyficzny klimat. Jednakże skłamałbym, gdybym zaprzeczył, że nie myślę o innych motocyklach, czy o przyszłym następcy naszego Tigera. Właściwie, to jest już na to gotowy plan, który powziąłem parę miesięcy temu - rozumem a nie sercem, czysta pragmatyka. Plan ten zakłada, że Tygrys zostanie z nami do roku około 2020go. Będzie miał wtedy jakieś 50-55k na liczniku i zostanie po prostu zastąpiony nowszym motocyklem. Jeśli nic się w tej kwestii nie zmieni będzie to 2-3 letnia Multistrada 950 w kolorze czerwonym (ciężko zapomnieć o tej jeździe testowej)...lub 2-3 letni Tiger 800 po lifcie, którego niedawno pokazano na targach EICMA w Mediolanie. Nie jest w moim stylu zmieniać coś na coś, co już miałem, ale nowy Tiger moim zdaniem wygląda prze-zaje-wykurwa-biście, podobnie jak krwistoczerwona MultiBaby i pozostawiają pod tym względem daleko w tyle kolejną premierę na którą bardzo czekałem. Chodzi tu o BMW F850 GS, które wyjątkowo mnie rozczarowało - niekończącymi się połaciami plastiku i brakiem zdecydowanego charakteru. Wizualnie brak jaj i malowania odgapione od DL'a i Africy - takie było moje pierwsze wrażenie, a jak wiadomo jest tylko jedna okazja, żeby zrobić pierwsze wrażenie.
Tak więc główna część planu na następny rok zakłada dalsze utrzymywanie naszego motocykla w doskonałej kondycji technicznej, a wynikająca z tego treść mówi: można jeździć jak najwięcej w dalsze trasy, mam tu na myśli głównie Alpy i Kroację z Agą na parę dni. Motocykl jest do nich przygotowany, jedynym brakiem zajmę się wkrótce, czyli montażem do posiadanej stacji dokującej nawigacji motocyklowej Navitel, którą niedawno zakupiłem. Myślę też intensywnie o zmianie kasku, co wiąże się z inną premierą tegorocznej EICM'y czyli o nowszej wersji mojego Neoteca - Shoei Neotec 2 Excursion. Pod uwagę biorę jedynie wersję białą lub fluo, bo od kiedy widoczność na drodze zaczęła nabierać dla mnie kluczowego znaczenia, białe kaski podobają mi się najbardziej. Wystarczy wspomnieć, że jak jedziemy razem z Agą przeważnie zakładam fluokamizelkę Alpinestars Flare, co parę sezonów temu było by dla mnie nie do pomyślenia. Wyglądałabym przecież, jak jakiś zesrany nowicjusz, albo kursant na orurowanym Gladiusie. No cóż...podobno tylko krowa nie zmienia swojego zdania i tego się trzymajmy. Agnieszka też od tego sezonu jeżdzi w kasku Givi Sniper w malowaniu fluo i bardzo fajnie to wygląda, widać z daleka taką konkretną żarówę.
To by było na tyle relacji z tego sezonu, moi drodzy. Ale jeszcze na koniec, korzystając niejako z okazji, chciałem podzielić się z wami pewnym spostrzeżeniem, czy raczej mglistym wrażeniem jakiego doznałem pod wspomnianym garażem, podczas rozmowy z moją szprytną siostrzenicą Aśką o zmutowanych komarach i baśniowych zwierzomaszynach. Mianowicie chodzi o to, że mimo tego, iż mój motocyklizm przebiega jak dotąd spokojnie, bezpiecznie i bezwypadkowo nie dając przesadnych powodów do niepokoju, to nie wiem czy dobrze się dzieje, że mała ma taki kontakt z motocyklem wuja. Pamięta jak oparzyła sobie rączkę o wydech mojego Kawasaki Z750 parę lat temu i z mojego powodu, motocykl gdzieś tam, cały czas w jej świadomości się przewija, bo ja ciąglę jeżdżę. A ja tak zupełnie szczerze, z ręką na sercu, to wolałbym żeby w przyszłości motocykle zdecydowanie trzymały się od niej z daleka, a ona od nich. Po prostu chciałbym, żeby miała jakieś inne hobby, żeby motocykle nigdy nie znalazły się w kręgu jej zainteresowań. Ale zresztą, to co ja tam wiem o dzieciach....po prostu takiej to akurat małej schizy przez chwilę dostałem.
Czy schizy bezpodstawnej, czy irracjonalnej - bo ja wiem? Może. Ale kiedy wtoczyłem już motocykl do jego garażo-zimowiska, spojrzałem na rezolutną blondyneczkę z białą hulajnogą, stojącą w listopadowym słońcu. I wtedy to, przez chwilę ulotną jak ulotka, wyobraziłem sobie jak to kiedyś, w dalekiej przyszłości, podjeżdża po nią małolat na poklejonej powertapem erjedynce z wyprutym wydechem...to momentalnie lodowate ciary przeszły mnie na wskroś, takie od stóp do głów, a włoski na przedramionach stanęly dęba.
Komentarze : 1
Cześć :)
...ak widać, temat "zwierzomaszyny" rozjechały się na podsumowanie sezonu i przemyślenia ogólnomotocyklowe - fajnie, bo ciekawie się czyta takową wiedzę i przy okazji, wertuje własne zwoje mózgowo-pamięciowe hehe .
Cieszy fakt że obecne Twoje moto wdzięcznie daje radę: odpłaca użytecznością, także, zwyczajnie cieszy oko a do tego często nie choruje - oby tak dalej.
Doświadczenia zbierane latami zazwyczaj odpłacają dobrymi "owocami".
...dalsza część moich wypocin na tigerforum.pl - zapraszam :)
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)