18.12.2015 19:30
Harley Davidson Breakout - ballada o motocyklu, który nie skręcał
Ostatnio lubię lekkie motocykle i niekoniecznie duże. Gdy zaczynałem jeżdżic uważałem, że motor ma byc duży i poważny. Oczywiście wszystko się zmienia i w efekcie najlepiej jeżdżi mi sie na motocyklach nie za dużych oraz zwinnych. Jednym z takich najzwinniejszych ostatnio była Yamaha MT07. Moto było tak niesamowicie skrętne, że bez żadnego wysiłku zawracało pode mną prawie w miejscu.
Kto czytał to co napisałem wcześniej wie, że chętnie uczestniczę we wszelakich jazdach testowych. W 2015 tak jak i w latach poprzednich stawiłem się standartowo na imprezie HD on Tour, która odbyła się w miejscu z mocna tradycją motocyklową jakim jest zamek w Chudowie.
W tym roku na imprezę przyszło mało osób. To znaczy w sobotę i w te trzy godziny, które tam spędziłem nie widziałem wielu. Jedna trzecia motorów była nieobstawiona i stały sobie z boku nieużywane. Ja standartowo zaklepałem coś, czym wcześniej nie jeżdziłem czyli Superlowa i Breakouta.
O ile jazda Superlow'em, która odbyła się pierwsza nie wniosła niczego ciekawego w moje życie no bo to w sumie tylko duży Sportster i to w dosyc nieciekawej budzie, o tyle Breakout zaskoczył mnie tego dnia do tego stopnia, że o mało się na nim nie rozjebałem.
Na poczatek słowo wyjaśnienia - Breakout to 322 kilogramy dopieszczonej biżuterii made in USA za ponad 90 tysięcy zlotych. Ten motor jest drogi i tak też ma wyglądac. To typowa lansiarska fanaberia, która nie ma prawie żadnych właściwości praktyczno transportowych. I na dodatek nie skręca.
Nie powiem, bydle robi wrażenie. Wygląda trochę jak dopracowany custom a zasila go potężna Vdwójka w pojemności 1690cm. Moment obrotowy jaki generuje ten piec to zabójcze około 130NM przy dosyc małej mocy 79-ciu koni.
Ale wuj tam z piecem, na mnie największe wrażenie zrobił tylny kapec. Tylna opona ma szerokośc 240mm. Ja u siebie mam 190mm i to już jest spory kawał gumy, natomiast koło Breakouta wygląda jak alufelga w dużym, solidnym SUV'ie.
No i tak sobie jedziemy prosto grupą paru motocykli. Droga wije się wśród pól a potężny silnik spokojnie pracuje nie wibrując nawet zbytnio. Jest ciepły lipcowy dzień.
Byliśmy rozproszeni i na prostej grupa nabrała prędkości. Ja jechałem na swoim długaśnym Harleyu przy lewej krawędzi jezdni, tuż przy lini ciągłej. Znam tą drogę dobrze i zgodnie z moimi oczekiwaniami po chwili wyłonił się zakręt, taki nie zbyt ostry łuk w prawo.
Wtedy okazało się, że nie da się skręcic. Rozpędzone bydle kompletnie mnie zaskoczyło. Harley po prostu nie chciał zmienic kierunku jazdy i zaczął wyjezdżac na sąsiedni pas ruchu.
Wcześnie zrelaksowany sobotnią przejażdżka cacuszkiem z Milwaukee, nagle przerażony zapieram się dupą na siodełku i zaczynam panicznie zmuszac motocykl do skrętu. Trzeba było włożyc w to sporej siły ramion, podczas gdy błyskawicznie, niczym białe krechy między pasami uciekały cenne sekundy. Obuty w absurdalnie grube opony skurwielec wyjechał na sąsiedni pas ruchu i przez ułamek sekundy pod powiekami zamajaczyła mi wizja, wizja, że przestrzelę już całkiem ten feralny zakręt i wpierdolę się do rowu po drugiej stronie.
Na szczęście hamowanie, które uskuteczniałem od początku tej przerażającej przygody w końcu zaczęło dawac efekt - motor wytracił prędkośc na tyle, że będąc już w połowie sąsiedniego pasa w końcu zmienił kierunek jazdy i zaczął wracac na swoją stronę jezdni. Zlany zimnym potem i dyszący histerycznie wróciłem do szeregu kurczowo trzymając kierownicę trzęsącymi się dłońmi.
Zastanawiacie się pewnie co by było, gdyby coś jechało z przeciwka. Jechało - z naprzeciwka zbliżał się czerwony autobus komunikacji miejskiej. Był jednak na tyle daleko, że zdażyłem doprowadzic do końca swój desperacki manewr. Gdyby autobus był bliżej, no cóż....pewnie była by to moja pierwsza gleba na motocyklu z dodatkowym szarpaniem, rolowaniem, scieraniem i wgniataniem, która nie wiadomo jak by się zakończyła - zdrowotnie i finansowo. Innymi słowy - ja, Harley i autobus poszlibyśmy centralnie na czołówkę.
Ten dzień był pechowy jeszcze bardziej dla innego z uczestników jazd - chwilę póżniej koleżka jadący przede mną na potężnym, nietoperzowatym Road Glide'dzie przewrócił się na asfalt na moich oczach. Podjeżdżał pomału do stopu, zobaczył że nic nie jedzie i chciał z dwójeczki delikatnie skręcic w prawo. Motocykl toczył się powolutku a on skręcił dodając za mało gazu. Sęk w tym, że ważący ponad 370kilo motocykl przechylił się na bok i nie mając jeszcze dostatecznego napędu po prostu przewrócił się ze zgrzytem na prawą stronę.
Tamten motocyklista zrobił to samo co ja - nie docenił masy pojazdu i nie dostosował stylu jazdy do wymagającego motocykla. Padł więc na glebę i jeszcze wszystko to nagrał swoją kamerką na kasku. Niebieski należący do HD motocykl nieco się przerysował. Suma summarum ja wyszedłem na tym lepiej - czegoś tam się znowu nauczyłem, szczęśliwie uchodząc z życiem i wciąż tym samym stanem konta bankowego.
Jedyne co mam na swoją obronę to fakt iż żaden motocykl z tych około osiemdziesięciu jakimi jeździłem nie zmieniał kierunku tak opornie.
Co do Breakouta moja ocena tego jest taka - na tym etapie na którym jestem, w kraju w którym mieszkam i z muskulaturą jaką posiadam ten motocykl jest zupełnie bez sensu. Nie widzę na razie celu w kwadratowym pokonywaniu rond rozciągnięty nad kierownicą jak pranie na sznurze. Tak samo nie widzę przyjemności w zostawianiu bez opieki przed knajpą, czy inną miejscówka kawału lśnącego metalu o wartości mojego mieszkania.
A to, że ten sprzęt jest piękny i wspaniale wykonany..to już historia na inną opowieśc.
To tyle o motocyklu który nie skręca. W związku z zainteresowaniem jakie wywołał mój stelaż na kufer zgodnie z obietnicą, obok publikuję galerię ze zdjęciami urządzenia. Mam nadzeje że komuś, na coś się przydadzą . pozdrowienia!
Komentarze : 14
Bo rozgrzebałam motocykl, ale jak już go skończę, to powinnam mieć materiał na co najmniej kilka wpisów. :P
Przerażająca sprawa z tym motocyklem. Cieszę się, że nic Ci się nie stało.
no cóż, różnymi drogami biegnie życie ludzkie. myślę, że ''popierdolenie'' o którym wspominacie jest dosyć zdrowe. a przynajmniej zdrowsze niż wciąganie kresek, czy wkłuwanie się w kanał, o ile nie rozwalamy się na kawałki, albo tracimy życie na motocyklach. wtedy bowiem eskalujemy cierpienie także na naszych bliskich. idąc tą drogą rozumowania to ryzykowna jazda jest ''popierdolona'' a jazda ostrożna jest najwyżej niebezpieczna. szkopuł tkwi więc nie w tym czy, kiedy i w jakich warunkach jeździmy tylko jak to robimy.
ja akurat nigdy nie chciałem zakładać rodziny i tak też uczyniłem. dlatego za fotelem w pokoju leży mi wydech z Zeta, na regale z książkami kufer Givi a na półce nad drzwiami kask i rękawice. gdybym miał rodzinę pewnie inaczej by to wyglądało. każdy żyje tak jak wybiera więc nie ma się co zbytnio przejmować opinią otoczenia. za zamkniętymi drzwiami z pozoru idealnych rodzin jeżdżących dużymi i bezpiecznymi SUV-ami mogą się dziać rzeczy o wiele bardziej popierdolone niż nasze wyjazd na motocyklu przy dwustopniowym mrozie :)
I Widzisz Left 4 dead?
Twe zacne wpisy powodują skłonność do refleksji ale także do uzewnętrzniania się pojedynczych fanów śmigania co to albo myślą że będą albo już są zapalonymi motocyklistami.
Dziękuję Kawior za Twój wpis, wiem że nie jestem sam i dla takich jak Ty opowiem swoją historię choć jest pewnie tysiące innych podobnych ewentualnie ciekawszych ale uj tam....
Jakby nie patrzeć jest ciepło. Dziś było sucho i nawet myślałem być szelmą i pod pozorem świątecznych zakupów zapindalać na garaż żeby tylko choć 0,5 h przejechać tym zielonym ryczącym czymś przez miasto ale kurna nie udało się. Trudno.
Marzenia jednak się spełniają...
gregor1365
Jak jestes lekko popierdolony, to mozesz mnie wpisac do klubu. Tekstylna kurta i gacie izoluja tak dobrze, ze jezdze dopoki nie lezy snieg na drodze, albo dopoki nie zaczynaja sola sypac. Moja stara ZR-7 mi przez sol drogowa podrdzewiala.
W zeszlym roku wylazlem rano sie wybrac w droge (wiadomo, obowiazki), na totalnym autopilocie tocze sie w strone ekspresu do kawy, patrze przy okazji na termometr cyfrowy, widze: 12 st, to mysle, kurcze tak cieplo w listopadzie, az wstyd Kawy z garazu nie wypchac. Ogarnalem sie, zalozylem kombi i wio. Zauwazylem, ze na dworze bylo chlodnawo, ale zrzucilem to na karb mojego niewyspania, o dziwo paluchy mi marzly tak, ze za kilkanascie minut zerkalem na kierownice, zeby sprawdzic, czy wciaz ze mna jada. Powietrze, ktore wdzieralo sie przez niewielki lufick z tylu kasku bylo tak zimne, ze mialem wrazenie jakby mi ktos polozyl na czubku glowy pare kostek lodu. Zaczalem cos podejrzewac, tym bardziej, ze bylem jedynym jednosladem na drodze (byli jeszcze skuterkowcy, ale ich nie zatrzyma nawet meteoryt tunguski) Po jakichs 40 km zjechalem na stacje benzynowa i tam widze na termometrze dumne -1.2st. Oho, to juz wiem, czemu te opony takie sztywne byly!
Hi!!!
Po ostatniej niedzieli 20.12.2015r kiedy asfalt wysechł, było 8 na +, po zakończonej 120-to kilometrowej uciesze postawiłem Zetę na środku garażu z myślą że wrócę wieczorem. Miałem kompletem kluczy zdemontować aku, wyjąć filtr powietrza i pozatykać wszystkie możliwe otwory przed wilgocią, wyczyścić maszynę naoliwić łańcuch i ostatecznie odstawić Ją do jej kącika na te 3 miechy. I co? I nie udało się, jak zwykle rodzicielskie obowiązki wzięły górę.
Pewnie z uwagi na aurę tego dnia w moim mieście pojawiło się nagle wielu motocyklistów, stąd z ulgą stwierdziłem, że nie tylko ja jestem popierdolony. Moje tekstylne ciuchy sprawują się zajebiście, pod spód mam tylko koszulkę i komfort cieplny mam zapewniony, więc jak tu kończyć sezon kiedy pogoda mówi "jeszcze nie teraz?"
Left4death- jednorazowy wpis motocyklowy mam w głowie ułożony. Nie sposób pisać pierdoły, warto jednak spłodzić tekst który spowoduje pewną formę przemyśleń dla innych użytkowników jednośladów, albo dla marzycieli takich jak ja byłem do dnia 22.5.2015r kiedy to w końcu doczekałem się finalizacji moich marzeń.
A śledząc od dawna Twój blog ale też inne widzę, że do powiedzenia mogę mieć ciekawego niezbyt wiele dlatego forma będzie treściwa i to tylko za Twoją namową Panie Kolego.
Pozdrawiam serdecznie.
Wpis będzie do końca roku, bo jak tylko czarna wstęga ciągnąca się po horyzont znów wyschnie, pojawi się na niej to ryczące wściekłe od zieleni coś co daje radość, emocje nie do opisania i ten fun który daje takiego qrwa kopa że szok.
Może jednak jestem popierd...?
Hi!!!
Po ostatniej niedzieli 20.12.2015r kiedy asfalt wysechł, było 8 na +, po zakończonej 120-to kilometrowej uciesze postawiłem Zetę na środku garażu z myślą że wrócę wieczorem. Miałem kompletem kluczy zdemontować aku, wyjąć filtr powietrza i pozatykać wszystkie możliwe otwory przed wilgocią, wyczyścić maszynę naoliwić łańcuch i ostatecznie odstawić Ją do jej kącika na te 3 miechy. I co? I nie udało się, jak zwykle rodzicielskie obowiązki wzięły górę.
Pewnie z uwagi na aurę tego dnia w moim mieście pojawiło się nagle wielu motocyklistów, stąd z ulgą stwierdziłem, że nie tylko ja jestem popierdolony. Moje tekstylne ciuchy sprawują się zajebiście, pod spód mam tylko koszulkę i komfort cieplny mam zapewniony, więc jak tu kończyć sezon kiedy pogoda mówi "jeszcze nie teraz?"
Left4death- jednorazowy wpis motocyklowy mam w głowie ułożony. Nie sposób pisać pierdoły, warto jednak spłodzić tekst który spowoduje pewną formę przemyśleń dla innych użytkowników jednośladów, albo dla marzycieli takich jak ja byłem do dnia 22.5.2015r kiedy to w końcu doczekałem się finalizacji moich marzeń.
A śledząc od dawna Twój blog ale też inne widzę, że do powiedzenia mogę mieć ciekawego niezbyt wiele dlatego forma będzie treściwa i to tylko za Twoją namową Panie Kolego.
Pozdrawiam serdecznie.
Wpis będzie do końca roku, bo jak tylko czarna wstęga ciągnąca się po horyzont znów wyschnie, pojawi się na niej to ryczące wściekłe od zieleni coś co daje radość, emocje nie do opisania i ten fun który daje takiego qrwa kopa że szok.
Może jednak jestem popierd...?
PMV i okularbebe - to fakt, chociaż u mnie można sobie tak spokojnie ruszać, z dwójeczki - mała masa i nisko umiejscowiony środek ciężkości zdecydowanie mi pomagają ; )
MarcinJan rzeczywiście dałem dupy z tą blachą :)
Marek M to jest tak, że jak zaczynałem pisać tego bloga, pisałem to głównie dla siebie jak każdy - żeby móc się po prostu po ludzku wypowiedzieć na pasjonujące mnie tematy. Teraz, po czasie piszę tu już głównie dla czytelników i takie komentarze jak Twój są dla mnie kopalnią prawdziwej motywacji. LwG i wielkie pozdro dla wszystkich którzy tutaj zaglądają !
ps. gregor1365 kiedy Twój blog ruszy i sypią się foty wsciekłej zetki... :)
Duże i ciężkie są fajne. Da się na nich jeździć, ale ciężko wyrobić. Tak samo jak pan z "nietoperza" położyłbym goldwinga na pierwszym skrzyżowaniu. Presja wywierana ze strony motocykla bywa nie do zniesienia...
Dzięki za fotki.
BTW jak Proste Historie miały przysłonić numer z blachy to dej pozór bo da się je odczytać od spodu.
Miałem podobną przygodę ujeżdżając latem zupełnie leciutką Jamaszkę Virago 250- zlekceważyłem zakręt i wszedłem w niego ze zbyt dużą prędkością czego skutkiem było wylądowanie na przeciwległym pasie ruchu- uf z przeciwka nic nie jechało- jednak ze strachu narobiłem prawie w gacie a i złość długo nie przechodziła na samego siebie.
Takie przypadki uczą pokory, przydają się i pokazują, że jazda motocyklem wymaga dużo więcej niżbyśmy sami przypuszczali- przede wszystkim myśleć, myśleć, myśleć.
Idą święta, za oknem prawie 10 stopni ciepła ale mokro. Czekam aż wyschnie asfalt i mam nadzieję jeszcze w tym roku wyjechać bo oglądanie filmików z jazdy na youtube zaczyna mi się nudzić.
Na Mikołaja 6 grudnia dostałem najfantastyczniejszy prezent jaki może otrzymać motocyklista:
słoneczny dzień, 10 stopni na +, pełen zbiornik paliwa i 3h czasu wolnego.
Było bosko....
No taka prawda. Blad byl kolegi taki, ze z tego sie nie startuje z 2 biegu :D
Moj wazy 270kg, wolna jazda jest wyzwaniem, mocniej ciagnie grawitacja niz sila pchajaca.
Dobry tekscior
Jak zwykle gęba mi się uśmiechała czytając tekst. Niektóre wrzutki powalają mnie, np. " rozciągnięty nad kierownica jak pranie na sznurku', skąd Ty bierzesz te porównania? " Nietoperzowaty Road Glide', dobre. He he.
Stelażyk fajny, współgra z liniami moto.
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)