Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

01.06.2014 08:52

Kapsuła ratunkowa statku kosmicznego.

Święty Graal.

    Niektórzy zaczynają od środka,inni od połowy,a ja postanowiłem napisac na tym blogu jak to było u mnie z tymi motorami od początku. No i ten wpis zamyka niejako tą historię, bo zatrzymuje się na chwili obecnej. Przynudzę więc o motocyklu, który mi sie marzył od początku, ale musialem trochę do niego dorosnąc z wiadomych przyczyn ;)

    Oczywiscie miałem okazję przez te dwa lata przejechac sie mniej lub więcej różnymi litrami, paroma HD z ich potężnymi V-dwójkami, Diavelem, Adventurem 990, K1300S, K1600GT,czy np. niezblokowanym ZX12R z 2000 roku i paroma jeszcze innymi. No i co tu dużo ukrywac, wrażenie po zsiadaniu z takich pojemności dla takiego nowicjusza jak ja zawsze było piorunujące i dawało do myślenia. Rozwalało kompletnie i rodziło pytanie, czy i jak temu na dłuższą metę podołac.

    Postanowiłem zatem kupic Zettysiąca, który od początku najbardziej mi się podobał z wszystkich motocykli na świecie. Za każdym razem jak go oglądałem wydawał mi się zabójczy. Miał na dodatek coś extra, czego nie widziałem w innych sprzętach, czyli zabudowane plastikami golenie przedniego widelca. Sprawiał przez to wrażenie napakowanego, potężnego, grożnego  i mocnego. W malowanym na czarno było coś złowieszczego i apokaliptycznego. Pomyślałem kiedyś nawet, że wygląda jak kapsuła ratunkowa statku kosmicznego, która zabłądziła na planecie ziemia.

    Tak wiec postanowiłem kupic  Kawasaki Z 1000 model 2010,a 750-kę oddac w dobre   ręce.Zatem długie godziny spędziłem przed kompem, gdy  za oknem była hujnia i mrok i padał gęsty śnieg . Wybór był prosty, egzemplarz musiał byc czarny. Żadna kurwa limonkowa zieleń, ani inne straszydło. Czarnych było bardzo mało. Rozstrzał cenowy o róznicach dochodzących do 10 tysięcy pln-ów.W odległości ok.150 km wyłoniła się sztuka w dobrej cenie, więc jadę oblukac.

    Na miejscu zastałem moto kompletnie nieprzygotowane do sprzedaży. Właściciel długo poszukiwał akuma, a jak znalazł, ten okazał sie rozładowany :) Po krótkim ładowaniu odpaliliśmy. Silniczek pracował równiutko, ale co z tego, skoro elektryka po lewej stronie nie działała, zero kierunkowskazów na pokładzie. No i wreszcie...coś zaczeło sie straszliwie kopcic spod motocykla a nas otoczył gęsty smród jarającego się plastiku, którego nie można pomylic z niczym innym...Oglądamy więc co tu się dzieje, a tam pług krzywo przykręcony, z jednej strony inne śruby, z drugiej inne i przylega ściśle do rury wydechu. Ta zaś rura jak wiadomo  zawsze się konkretnie nagrzewa. Tak więc to sie musiało zapalic. Już nie wspomnę o papierach. Moto niby krajowe, ale w książce serwis wbity z UK, właścicielem jakiś bank z Łodzi. To był mój pierwszy kontakt z lewym motocyklem i powiem, że jak na nowicjusza to cały ten szwindel był dla mnie do ogarnięcia w pare minut...czyli baran to sprzedawał.

    No więc odpuściłem tańsze sprzęty, zraziłem sie do ''dobrej ceny'', mówię, raz się żyje, a na marzeniach sie nie oszczędza. Niedaleko mnie była sztuka, wiec pojechałem na zwiady. Na miejscu nastąpiła moja miłośc od 1 wejrzenia. Moto jak z salonu .2400km na liczniku, żadnej ryski na lakierze. Więc w najbliższą sobotę pojawiłem się u miłych państwa z plikiem banknotów z podobiznami królów Polskich, na które pracowałem...bardzo długo, ale raz się żyje, jak wspomniałem ;]. Miałem to niesamowite szczęście, że akurat (24 styczeń) nie padało a asfalt był suchutki, z białymi śladami po wyschniętej soli drogowej. Tak więc jadę na jazdę próbną. Nie jeżdziłem już jakiś czas, bo to zima, więc odwykłem. A do tego w warunkach, gdy bylo minus 8 stopni. No więc, daje ognia i po pełnym rozwarciu przepustnicy moc motocykla wydała mi się potworna, a zamarznięta opona co chwilę mieliła w miejscu. Wracam więc kompletnie posikany i obsmarkany i kupuję. Od ceny wyjściowej, kiedy moto sie pojawiło, gośc zszedł sporo, bo zależało mu bardzo na szybkiej sprzedaży. Tak więc płacę z płaczem, dostaje plik różnych papierów i faktur na moto i zostaje oficjalnie drugim właścicielem. Tak naprawdę nowego motocykla na gwarancji !

    No i jadę spowrotem do garażu dystans jakiś 40 kilometrów. Mimo,że te minus 8 i para czasem zamarza na pinlocku nie czuję w ogóle zimna. Czuję niesamowitą ekscytację. Motor jest duży i mięsisty, zasysa do airboxu powietrze z astmatycznym sykiem i gwizdem, a z tyłu ryczą podwójne wydechy. Wszystko działa idealnie, słowem nówka sprzęt. Ma dołożone 3 tankpady,wyższą szybkę i krótki ogon z kierunkami Rizomy. Dojeżdżam na miejsce i chowam go do pierwszych dni marca,a mój zachwyt sięga zenitu. Jestem szczęśliwym człowiekiem i czekam na pierwsze dni marca, aż stopnieje ten gówniany śnieg.

     Po co ktoś sprzedaje nowy, doinwestowany sprzęt i na tym sporo traci ? Nie wyglądali na ludzi, którzy potrzebują pieniędzy. Domyślam sie tylko, ale wydaje mi sie, że musiał im się podobac. Kupili go więc oczami,a potem dopiero przyszła refleksja, że tym się nie da z żoną w ogóle jeżdzic na dalsze wycieczki, na których im zależało. Widziałem zdjęcia z jakiś ich wspólnych wypadów Zetem. A powiem tylko, że moja dziewczyna  (obecnie była dziewczyna hihi) kiedyś, jak miała na nim ze mną jechac, to , patrzy na mnie jak na wariata i mówi : ej, ale gdzie ja mam tu usiąśc, przecież tu wogóle nie miejsca! Jeszcze tylko dodam, że Ci państwo nie mieli prawa jazdy na motocykle...

    Potem w lutym sprzedałem 750-kę użytkownikowi forum Kawasaki. Zacziłem się w powitalni i wyłapałem paru, którzy szukali 750-tki :) Szukał dokładnie takiej, jaką ja miałem. Każda rzecz ma swojego nabywcę. Zmieniłem mu opony na nowe, przed sprzedażą, bo Piloty były zjechane na maxa. Też miał szczęście, bo przyjechał po niego w lutym, kiedy świeciło słoneczko a ziemia była sucha. Odpalił i wracał nim ponad 100 kilo do domu. Taka to zajebista zima dla motocyklistów była. Jakis czas temu zamailował, że zecia świetnie się spisuje, kręci kilo i jest szczęśliwy. To cieszy podwójnie.

    No, a ja w marcu rozpoczałem jazdę na nowym sprzęcie. Na początku jego moc wydała sie duża w pizdu i jazda jawiła się jako mega trudniejsza, niż poprzednikiem. Myślałem czsem, co ja kurwa narobiłem?. Głównym wyzwaniem była praca z gazem w złożeniach. Ciężko mi było na początku sprawnie określic, z jakim momentem na kole pokonywac dane łuki, czy zakręty. Do tego był marzec, na dworze pare stopni, więc gumy kleiły tak sobie. Pare razy o mało nie narobiłem w spodnie, jak moto zaczynało iśc bokiem po moich niewprawnych kozactwach...no,byłem chwilowo nieżle posrany

    Ale teraz jest ciepło, zrobiłem 5 tysięcy km i założyłem nowe gumy. Zamykam je sobie na ulubionych winklach. Wjeżdziłem się szybko jak na taką moc. Dlatego może, że jest świetnie wyważony, nowy i super sie prowadzi. Hamulec jest jednopalcowy a wyprzedzanie bezpieczne, bo odbywa się bardzo szybko;) Zastanawiam się czasem,jakby to było jakbym kupił go na 1 moto. Na pewno straciłbym dużo frajdy z zabawy z poprzednimi sprzętami. Co do mocy, to ja wiem ? Szybko się przyzwyczaiłem, a przyzwyczaiłbym sie jeszcze szybciej, jakbym zaczął jeżdzic przy wysokich temperaturach, przy lepszej przyczepności, miałbym od razu więcej pewności siebie. Motocykl ma około 140 koni i nie jest jakos specjalnie cieżki.

   No i jeszcze na koniec troszkę o kosztach. Tutaj tanio nie jest i tanio nie będzie. Wiedziałem o tym, ale poczuc na własnej skórze to inny temat. Tylna oponka wytrzymała z w miarę bieznikiem jakieś..4tyś km.  Łańcuch też trzeba dosyc często naciągac :) do tego pali koło 10 litrów i jest to stała wartośc. Nie wypowiem sie na temat ''eko'' jazdy, albo ''na trasie'' ile pali, bo w tym motocyklu zapominam o takich pojęciach. Siadam na niego i daję od razu ognia, bo inaczej sie nim nie da,jest to zabawka o jasno okreslonym przeznaczeniu...po to ja kupiłem .

    Czasem ktoś zapyta mnie jaki mam motocykl. Jak jest to ktoś słabo ogarniający temat, mówie mu, że mam ścigacza. Wiadomo, że większośc społeczeństwa rozróżnia trzy rodzaje motocykli : ścigacze, harleye i motocykle czerwone. Robie tak, bo jak mówiłem,że mam motor szosowo-turystyczny, to potem były pretensje o ściemę. Rzeczywiście Zet jest mocno obudowany plastikiem. Do tego pług i te osłony goleni. Ja jeszcze dołożyłem mu nakładkę na siedzenie pasażera, więc stał sie jednomiejscowy. Od rasowego ściga odróżnia go  tylko wysoko poprowadzona kiera, gdyby miał nisko puszczone połówki, stałby się rasowym ścigiem. Na szczęście tak nie jest, bo ta kierownica jest wspaniała, dosyc wysoka i bardzo szeroka, która nadaje pozycję jak z supermoto, przez co motocykl jest bardzo wygodny i pewnie nim kieruję z lekko uniesionymi łokciami.

   Chciaż jak ostanio wyrwałem pełnym ogniem po równiutkim asfalcie,w piękny suchy dzień to pod kaskiem błysnęła mi taka myśl,że,że na tej dwójce to ...to kurde mógłby jeszcze bardziej pociągnąc przecież..;)

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Kawasaki Z 1000
[zdjęć: 9]

Archiwum

Kategorie