Najnowsze komentarze
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
DominikNC do: oklejona chabeta
Cześć! Winszuję udanego sezonu. Je...
DominikNC do: Vespy z Rodos.
Co tam skuter. To jest blog motocy...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

13.06.2014 21:12

Koło na niebie.

O w mordęęę.....

    Ostatnio na mailu miałem zaproszenie do salonu BMW na dni otwarte a że jako świeżego adepta cieszą mnie takie możliwości postanowiłem się zapisac na jazdę na S1000R. Dużo się ostatnio pisało o tym sprzęcie i jego wspólnych cechach z S1000RR. Do tego niedawno mialem okazję pojeżdzic trochę na Monsterze 1200 i poczuc jak oddaje się 135 koni w V dwójce,w akompaniamencie wibracji i głośnego ryku Akrapów. Pojeżdziłem też V-Rodem.

    Napisałem ostatnio o moim Z1000 i o tym jak oswajałem się z jego mocą.Teraz z doświadczenia mogę powiedziec,że jest on motocyklem  łagodnym jak baranek. Mam wrażenie,że niektóre czynności jak wrzucanie biegów, wysprzęglanie, czy gładka i cicha praca silnika są zbyt kulturalne nawet bym powiedział jak na motor o dosyc dużej mocy.Wszystko działa cichutko i precyzyjnie jak w szwajcarskim zegarku i oferuje mniej emocji niż Monster czy S1000R.Jak już się wjeżdziłem i spróbowałem czegoś innego zobaczyłem,że u mnie jest bardzo grzecznie i milusio.Czyli liter nie jest wściekły.Ale za to tak skonstruowany,żeby było miło,szybko i wygodnie.Ale o tym za chwile.

    Tak więc jestem na jazdach i stoję obok S1000R. O gustach sie ponoc nie dyskutuje,ale naprawdę mi się nie podoba. Wygląda trochę jak twarz Arnolda z filmu Terminator 2, ale tuż po uderzeniu w nią rakiety bliskiego zasięgu. Już nie chodzi o tą dziwną lampę,ale o całokształt.Do tego jakośc plastików i ich spasowanie też nie powalają.Zasiadam więc i odpalam. Dżwięk rasowy jak ta lala,dużo głośniejszy niż u mnie,ale pozycja o wiele mniej komfortowa. Sylwetka pochylona do przodu a jaja rozpłaszczone o zbiornik paliwa.Wymanewrowuję z grupy motocykli i od razu widac, że sprzęt jest słabo skrętny.

    Grupa rusza, a ja trzymam się jak najdalej z tyłu, żeby odkręcic i zobaczyc co będzie się działo. 160 koni i podobny moment jak u mnie, więc myślę, że trochę szybciej będzie i tyle.Było inaczej.

     Jak już miałem gdzie,to dałem na maxa w palnik na jedynce tak jak moją Kawą  i pierwsze co zobaczyłem to przednie koło na tle bezchmurnego nieba.Kopnąłem po tylnym hamplu i wylądowałem spowrotem na ziemi.Dałem sobie chwilkę na ochłonięcie i powtórzyłem eksperyment bardziej dociążając przód.Beema wrzeszcząc jak opętana znowu wstaje na koło,ale już mniej,wbijam dwójkę, rura i znowu rwie na koło.Matko święta co tu się dzieje? Nawet jak jeżdziłem ZX12R to mielił tyłem w miejscu,ale nie szedł tak na gumę jak oszalały.Co do mocy Beema sprawia wrażenie,jakby miała więcej kucy niż w papierach,kręci nieprawdopodobnie,wydaje się , że nie skończy nigdy przyspieszac.Totalna adrenalina, wspaniałe emocje i radośc neofity.

    Do teraz jeszcze jeden plus totalny .Hamulce. Przedni hamulec Brembo to najmocniejszy hebel jaki miałem okazję w życiu naciskac. Pierwszy raz ścisnąłem klamę tak jak u mnie z przyzwyczajenia i o mało nie wywinąłem stopala. Tył działa dobrze, ale przód to totalna miazga. Do tego długa jedynka, na której ciągnę ponad 150km/h. Słowem motocykl, który zaskoczył totalnie swoją bezkompromisowością i trudną z początku do okiełznania mocą. Co do składania się w zakręty to nie widzę jakiejś większej różnicy.

    Ogólnie koncepcja budowania takich power nakedów u Niemców, Włochów i Japońców jest wg.mnie bardzo odmienna. U Japońców wszystko chodzi idealnie leciutko,  Dukat ze sprawnie wbijanym wyższym biegiem tuż przed odcinką(a odcina szybko)też sprawia wrażenie dzikiej mocy, także ma wspaniałe hamulce, za zasługą zacisków monoblock, a biegi wchodzą twardo i konkretnie, podobnie jak w skrzyniach Harleya. Pozycja też mniej wygodna nachylona bardziej do przodu. Oba te motocykle są jednak mniej uniwersalne i przyjazne a także wygodne, co też nie jest bez znaczenia. Dają w palnik, ale nie rozpieszczają i nie dają odpocząc. Na tle tych dwóch ekstremistów, moje Kawasaki wydaje sie motocyklem świetnym na dalsze spokojne wyprawy na biwak poza miasto :)

left 4 dead

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
S 1000R
[zdjęć: 3]

Kategorie