25.02.2018 10:51
czy twój motocykiel posiada duszę ?
Dawno, dawno temu, kiedy byłem jeszcze młodym szczawiem, często przejeżdżałem bocznymi ulicami swojej starej i zaniedbanej, zielonej dzielnicy. Pełnej drzew, opuszczonych budynków i ogrodów, starych kamiennic i przecietej w pół płytką rzeczką, lubiącą wylewać po obfitych, letnich ulewach. Nie miałem jeszcze prawa jazdy, a moim rydwanem marzeń był pomarańczowy VW Transporter T2 z siedemdziesiatego siódmego, należący wówczas do moich rodziców. Busik był (i jest, o ile jeszcze gdzieś tam istnieje) dokładnie w moim wieku, a tamte szesnaście lat, to jak na początki lat dziewięćdziesiątych, nie był jakiś specjalnie zasłużony wiek dla takiej maszyny. Jednak busik ten, był autentyczną furą z duszą, która przemawiała do mnie skrzypem sprężyn brązowego siedzenia i charakterstycznym zapachem motoryzacyjnej magii w kabinie. Jego dusza zrodziła się ze zlepków hipisowskiej legendy, rzadkości na polskich drogach, czy też nietypowych rozwiązań, jak ta dziwna dzwignia hamulca ręcznego, czy silnik w układzie boxer pracujący nad tylną osią pojazdu. Podobnie mój pierwszy własny samochód - rocznik 84, z plastkiowym nadwoziem, odkupiony rok później od wujka, za prawie "własne" pieniążki, także pełen był specyficznego klimatu. Pochodził z kraju, który zniknął z mapy, bak miał pod maską, a silnik pracował w dwutakcie. Surowość i prostota jego wnętrza była tak spartańsko brutalna, że bez wątpienia zupełnie nie do przyjęcia w obecnych czasach, a ta wajha zmiany biegów przy kierownicy, wprawiła by pewnie w osłupienie niejednego współczesnego kursanta.
Co do samych motocykli, to moje zainteresowanie nimi wówczas było raczej marginalne. Przejechałem się motorynką, ktoś mnie przewiózł Wsk'ą, Komarkiem czy CeZet'ą. To były jednak czasy sprzed eksplozji importu używanej japonii i wszystkie motocykle wyglądały podobnie. Czyli jak protoplaści współczesnych nakedów z okrągłą lampą z przodu. Czy niektóre z tamtych motorów również miały duszę ? Pewnie tak, bo skoro nasze kapiące olejem i kopcące na niebiesko strucle na czterech kołach, swoje dusze miały, to pewnie ówczesne jednoślady również. Dzisiaj tego pojęcia już się raczej nie używa, przynajmniej ja go dawno nie słyszałem, i dam głowę, że pewnie mało kto wie, o co mi z tą duszą chodzi.
Zapytasz pewnie czymże jest dusza, a ja nie będę w stanie odpowiedzieć, gdyż dusza jest abstrakcją. Abstrahując jednak od wszelakich zagadnień natury religijnej, dusza pojazdu oznaczała pewną wyjątkowość i nigdy przenigdy nie posiadały jej pojazdy fabrycznie nowe, lub młode wiekiem. One mogły mieć jedynie charakter, taki czy owaki, ale w przeciwieństwie do istoty ludzkiej, rodzący się pojazd duszy jeszcze nie posiadał. Był jedynie mechanicznym zarodkiem, pustym naczyniem, przed którym stało mnóstwo wyzwań i przeróżnych przygód na drodze do stania się prawdziwym weteranem szos, otoczonym stosowną estymą.
Dusza bowiem oznaczała, że mamy do czynienia z pojazdem wyjątkowym. Z doświadczonym, ulicznym wojownikiem, obieżyświatem czasu i przestrzeni, który stoi na samym szczycie motoryzacyjnego wszechświata i to nie z powodu osiągów, tylko nabytego doświadczenia i zaklętej w karoserii historii, która przemawia poprzez rysy, zmatowienia i wgniecenia.
W dywagacjach owych dochodzimy do kluczowego czynnika, definiującego nieużywanego już współcześnie pojęcia duszy pojazdu - do zjawiska upływu czasu. Dusza bowiem leży w oczach patrzącego. Powiązanie zjawiska duszy w motocyklu, czy jak kto woli niepowtarzalnego imidżu z upływem czasu, jest jak najbardziej słuszne. Stary bobber w ratstajlu, czy kilkunastoletnia Africa są motocyklami, o których pewnie pomyślałbyś, że to dopiero mają duszę. Kiedy spracowany wygląd miesza się dodatkowo z marką owianą w środowisku legendą, zwykle powstaje maszyna o niezwykłej indywidualności. Jak Supertenery 750 krzyczące pastelowymi kolorami lat osiemdziesiątych, podróżniczki z czasów zanim świat poszedł naprzód. Oczywiście często jest też tak, że dla właściciela taki motor może być już tylko zużytym przedmiotem, który najchętniej zamieniłby na nowszy. Dusza bowiem leży w oczach patrzącego, a każdy z nas jest innym człowiekiem i innym motocyklistą. A wśród wielu z nas motocyklistów, motocykl jest jedynie kolejnym przedmiotem lansu i czasem niezręcznie jest nam zaparkować go obok innego, który ma końcówki tłumików o wiele więcej warte niż cały nasz sprzęt . Ludzie tacy wciąż porównują się z innymi i raczej nigdy nie dostrzegą niczego więcej w swoim pojeździe - i tego właśnie należy im współczuć.
Czy zatem współcześnie produkowane maszyny, ale stylizowane na stare, w myśl ideii modern classic mogą być sprzętami z duszą, już w momencie wyjazdu z fabryki? - moim zdaniem nie. Są jak tabula rasa i dopiero przyszli właściciele tchną w nią żywy pierwiastek. Nasycą jej koła kilometrami nawiniętymi po dalekich krajach, porysują skazami parkingowych przewrotek. Doposażą motocykl w przeróżne akcesoria, zmieniajace jego wygląd i możliwości, stając się poniekąd jego współkonsktruktorami, podkreślając wyjątkowy charakter.
Dla mnie osobiście, jedynym motocyklem z duszą, spośród wszystkich jakie posiadałem, był Suzuki Bandit Gsf 600. Złożył się na to jego klasyczny design ze wspomnianą lampą, rytułał odpalania czterogaźnikowca z kranikiem i ssaniem, nadający oldskulowego charakteru i bogata historia, którą razem udało się wypracować. Bandit był moim pierwszym motocyklem, szczęśliwie pozwolił przejechać na swoim grzbiecie piętnaście tysięcy kilometrów, odwiedzić Czechy, Słowację, Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię. Godzinami grzebałem przy nim czyszcząc i montując przeróżne akcesoria, zmieniałem go w maszynę jaką chciałbym, żeby był. Wszystko to sprawiło, że stał się dla mnie przedmiotem wyjątkowym - innymi słowy: nabrał duszy.
Co do mojego Triumph'a, jest jak najbardziej charakterny i stoi za nim potężna motocyklowa legenda, ale jego dusza jest jeszcze w procesie formowania, dopiero się rodzi. Jego powierzchnia jest jeszcze zbyt idealna, lakier za bardzo błyszczący, a liczba kilometrów na zegarze zbyt jeszcze skromna. Dusza jest bowiem niczym innym jak duchem, a duch przeważnie jest bytem odpowiednio starym - wracamy więc do zagadnienia nieprzerwanego upływu czasu. Dla mnie wspólne wyprawy, historia serwisów, zimowania i rozzimowania, montowane z pietyzmem akcesoria - to wspólne przeżycia, które wiążą z motocyklem, niejako go personifikując. Scalają człowieka z maszyną, która staje się mu bliższa, nieomal jak istota żywa z gatunku homo sapiens - a istoty takie, podobno swoje dusze posiadają.
Albo tylko zwoje neuronów, jak kto woli.
Komentarze : 5
...więc idąc tym tropem, kolejny użytkownik kupując właśnie ten sprzęt, będzie się kierował podobnymi wytycznymi. W końcu z jakiegoś powodu akurat ta sztuka do niego zagada...i tu moim zdaniem następuje kontynuacja procesu uduchowiania klamota. Historia turla się dalej, z różnymi skutkami dla motonga, zazwyczaj jednak jest to rozwijanie już istniejącej koncepcji, bazy. Bo jaki sens ma nabywanie upragnionego gada a potem jego kastracja, totalna przebudowa, zmiana charakteru ?? Tylko debil tak robi nie szanując czyjejś pracy, pomyślunku no i swojej kasy, choć to akurat najmniejsze zło w całej imprezie. Jeśli ktoś w durny sposób lubi gubić plny to luzzz, nic mnie do tego. Reasumując, fajnie jak motocykl zyskuje z czasem "to coś", jeśli więcej stoi w garażu jako oryginał wyprowadzony z salonu jako kolejna zachcianka to może być jedynie okazją dla miłośnika "timerów" za jakieś pół wieku...ale nie o tym ten odcinek :) jeśli jednak ten temat również kiedyś poruszysz, to chętnie się wypowiem o pewnej dostojnej Hance :) ... i oby wiosna przyszła sprawnie-pozdrawiam
Dzięki panowie. Tak to też trochę jest, że współczesne pojazdy coraz bardziej wspierają pracę kierowcy, co nie jest bez znaczenia. Zaciera się tak magiczna więź która wynikała z wtajemniczenia. Wtajemniczenia w arkana sztuki pozwalające uruchamiać i prowadzić, trudne w rozruchu i kierowaniu maszyny. Innymi słowy pojazdy stały się "łatwe i przyjemne" tracąc sporo ze swojej magii. No bo teraz byle panienka miesiąc po prawku wsiądzie do auta i w największą śnieżyce zajedzie samodzielnie na koniec polski. Nawi ostrzeże przed radarami i doprowadzi pewnie do celu, podgrzewana szyba i ledowe doświetlanie zakrętów zadba o widoczność, zimówki i układy esp abs ars przytrzymają na nawierzchni itak dalej i tak dalej. I wcale nie chodzi mi o to, że kiedyś było lepiej bo się leciało zima w trasę zdezelowaną furgonetką na letnich, łysych oponach (zimówek to nawet nie było) po psiknięciu samostartem, tylko o to, że kiedyś się jeżdziło ...inaczej
Strażowy - mi się wydaje, że budowniczy nie jest jeszcze na tym etapie w stanie tchnąć w nową maszynę duszy odczuwalnej dla klienta, ale zgadzam się, że nadaje maszynie konkretnego charakteru, wg swojego zapału i swojej ...duszy, właśnie :)
Cześć. Piszesz o... "wspólnych przeżyciach które wiążą i scalają kierownika ze swoją maszyną"-czyli można pewnie rozwinąć tytuł tego "artykułu" o drugi człon: "Czy Twoja dusza jest motocyklowa ? " Sam kawał metalu, mimo zamysłu swojego stwórcy, który miał pewne myślenie, koncepcję, idee, nie jest w stanie samodzielnie przekazać nam te wszystkie wytyczne. Moim zdaniem, dopiero nasze "spektrum doświadczeń motocyklowych " potrafi wydobyć z konkretnej maszyny całe jej jestestwo, klimat, doświadczenia, czyli to co ładnie nazywasz "duszą". Czy nowy, jeszcze nieśmigany motek ma duszę? Piszesz że nie. A co jeśli ten sam sprzęt jest ulepkiem różnych, świadomie dobranych nowych i specjalnie zrobionych części, które budowniczy skojarzył wg ściśle określonej koncepcji? wg swojej duszy? Konkretnie wybrany napęd, taka a nie inna rama i zawias, malowanie " a-la..." ręcznie wykonane detale, dedykowana elektryka itd. Mogę się mylić, ale mnie "uduchowienie" mocno kojarzy się z pewnego rodzaju spójnością człowieka i maszyny. Te wszystkie emocje, którymi wzajemnie się obdarowują...oczywiście te dobre jak,również te złe :)
Wszystko to co pozwala się mocno lubić, tęsknić a nawet rozpaczać po stracie. Wspólny czas, ten w trasie jak również ten garażowy...wszystkie doświadczenia które pozwalają patrzeć i odbierać ten przedmiot nie tylko jak kawał metalu, ale jak kawałek samego siebie.
Jeśli jestem w stanie odnaleźć choć część samego siebie w moich motocyklach, to myślę że muszą mieć w sobie "to coś" , to coś co nazywasz "duszą"
Ciekawego tematu się podjąłeś. Starać się określić czy motocykl ma dusze jest czymś niezwykle ciężkim. Zależy to od subiektywnego postrzegania świata przez jednostkę, wszystkiego co ją otacza.
Kiedyś sam starałem się zgłębić ten temat. Doszedłem do wniosku że w jakimś sensie jednak ją posiada. Argumentowałem to w sposób zmaterializowanej myśli konstruktora tworzącego motocykl. Wkładania jego wizji, myśli, twórczości która w konsekwencji przejawiaja się w trójwymiarowej bryle jednośladu, będąc odbiciem duszy tworzącego. Tak to sobie zdefiniowałem.
Co do ilości wgnieceń, zarysowań, czasu spędzonego z maszyną można nazwać to historią, przeszłością, znajomością motocykla a nawet miłością.
Bo tak naprawdę jak coś martwego może posiadać wyższą świadomość, przyczyniającą się do kreowania codzienności?
Dobrze wiem o czym piszesz, każdy motocyklista czy inny pasjonat motoryzacji spotkał się z tym zagadnieniem, próbując uzyskać wyczerpującą odpowiedź.
Najważniejsze że motocykle dotykają ludzkiej duszy, która pobudzona pozwala na odczuwanie gigantycznej ilości informacji bezpośrednio z otoczenia, z wiatru, właśnie w siodle motocykla.
Pozdro
No podobało mi się, zwięźle, treściwie i w punkt.
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)