Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

11.12.2022 11:08

do zobaczenia wiosną

 

 

 

     I cyk,  minął kolejny sezon.

     Sezon,  w którym niewiele już było jazd testowych. Te które miały miejsce odbyły się na motocyklach mogących w przyszłości zastąpić Tenerkę, czyli Tuaregiem 66o czy Hondą X Adv 350 bo Himalayan trafił tam raczej z ciekawości. Hondy tutaj nie opisywałem, ale ona podobnie jak Aprillia okazała się niewypałem. Dodam, że już wtedy zaczęło do mnie docierać, że zmiana motocykla na nowszy, ale właściwie podobny  traci powoli sens. Teraz kiedy o tym myślę to jedynym aspektem, który mógłby taką zmianę sprowokować jest większa przestrzeń dla pasażera.

      Tak więc planów na zmianę motocykla na razie nie ma.

       Co do planów podróżniczych na przyszły sezon to tutaj także nie ma żadnych konkretnych ustaleń. Z kierunków które chciałbym odwiedzić wymienię Macedonię, ciekawi mnie Ochryd gdzie nie dotarłem kiedy tam byłem. Kolejny obszar leżący w kręgu zainteresowania to okolice zatoki Kotorskiej. Nie wiem, czy Aga będzie mogła już na wiosnę jeździć, więc trudno coś przewidzieć. Chciałbym pojechać z nią na Transfogaraską czy do Rijeki. Chorwacja podobno dołącza do strefy Shengen od przyszłego roku, tak na marginesie.

      Tak że, bez ciśnienia na przyszły rok, zobaczymy co to będzie. Z tras krajowych to moglibyśmy odwiedzić Tykocin i okolice, może Mazury. Po odpaleniu w tym roku Bogatyni i Świnoujścia nie ma już w Polsce rejonów gdzie nie bylem,  przez co mogę mieć ciut mniejszą motywację. Ostatnie bastiony padły.

       Natomiast ten sezon też pokazał, że w Czechach jest jeszcze spory potencjał mimo, że całe życie się jeździ do Pepików, czy na Słowację. Jednym z większych odkryć tego roku była Karvina i okolice, wpadłem tam kilka razy.  Raczej na pewno uderzę również w kierunku Karlove Wary i do Niemiec na Zshopau gdzie produkowali MZ tki.

      Z innej beczki to mamy za sobą też pierwszy rok z restrykcyjnymi zmianami w kodeksie drogowym. Ja wprowadziłem korekty już w grudniu, tak trochę wyprzedzająco. Jak na razie to działa, wdrożyłem się w wolniejszą jazdę. Jak wspomniałem w którymś z wpisów neuroplastyka mózgu zadziałała i przyzwyczaiłem się do niższych prędkości. Zrobiłem około 6o tysięcy od stycznia bez mandatu, bez punktów. Gdyby chodziło o same prędkości to pół biedy, teraz trzeba przyznać, że to już nie jest ta sama jazda. Spierdolili to na maxa i teraz nawet stojąc w korku trzeba uważać, żeby nie trzymać telefonu w ręku, bo Cię jeszcze dronem skamerują, 800zł i 10 punktów na dwa lata. Tak tak, samochód w korku traktowany jest jak w ruchu i wystarczy ze weźmiesz do ręki urządzenie, które ma mikrofon i głośnik. Niezłe skurwysyństwo, co nie? I to ciągłe błądzenie wzrokiem po krzakach przy przejściu czy się jakiś pieszy tam przypadkiem nie pałęta. Czasem odechciewa mi się jazdy w ogóle i pewnie nie jestem w tym osamotniony.

      Tymczasem jednak, pamiętając o głównym założeniu mojego bloga, jakim od początku była dokumentacja rozwoju motocyklisty, trza wspomnieć o głównej idei jaka mi przyświeca kiedy myślę o przyszłym sezonie. W skrócie to zasada "mniej znaczy więcej". W tym roku jeździłem już tylko w weekendy,  tak co weekend, co dwa. W 2023 postaram się wyjeżdżać rzadziej -  co dwa, trzy, cztery. Wiem, że za wiele kilometrów z tego nie będzie, ale odpuszczenie obsesji kilometrowej, która nam motocyklistom towarzyszy, to jest jedno z moich następnych założeń. Mój wypadek też sporo zmienił w optyce, uświadomił, że im więcej/częściej jeździłem, tym więcej było w tym rutyny i zniecierpliwienia.

       No właśnie wypadek. Nie sposób nie wspomnieć o wypadku. Tak w sumie to żaden kopernikański przewrót się we mnie nie dokonał, mimo że przypierdoliłem w ten samochód naprawdę konkretnie. Nie mam jednak żadnych lęków czy fobi związanych z jazdą. Choć muszę przyznać, że zmiana nastąpiła. Wypadek miał też bowiem pozytywne aspekty, między innymi pozwolił mi się trochę zatrzymać. W sensie takim, że dobitniej dotarło, do mnie, że w stosunku do mojego wolnego czasu tej jazdy było już trochę za dużo. Za szybko, zbyt na czas, zbyt często. Do tego dodam, że toczył się we mnie jak już wiecie od paru lat proces wypalenia motocyklizmem, o którym wielokrotnie wspominałem i z którym na wszelkie sposoby walczyłem.

     Ten proces dalej by się pewnie rozwijał w swoim tempie, ale wypadek mocno go przyspieszył, żeby nie powiedzieć radykalnie docisnął. W jednym momencie skasował do zera rozważania o nowym, droższym motocyklu na zasadzie sprzedam, dołożę kilkanaście koła i kupię coś nowego. Powtórzę swoją główną konkluzję po tym wypadku, czyli że wszyscy znamy zagrożenia, wiemy/myślimy o nich, ale dopiero własne, przykre doświadczenia w tym zakresie mają na nas prawdziwie silną moc wpływu i konkretną moc sprawczą. Na mnie przynajmniej mają, pewnie każdy odbiera to indywidualnie. 

       Ale o dziwo ta refleksja żeby się trochę w tym wszystkim zatrzymać, nie ma w sumie negatywnych reperkusji. Nawet wprost przeciwnie, w sumie to niesie zajarkę, że te jazdy rzadsze, reglamentowane, z mniejszą presją czasu okażą się finalnie bardziej ekscytujące. Bo za dużo to nawet świnia w korycie nie chce, jak to mawia mój łojciec. Nie jest to odkrycie dla mnie nowe, ale jak wspomniałem wypadek wszystko błyskawicznie uporządkował w mojej głowie, może nie poszerzył aż tak optyki jak pozwolił spojrzeć na chłodno, bez ściemniania.

     No i tyle gwoli podsumowania minionego sezonu. Osiem krajów przejechałem na Yamaszcze, spisywała się wzorowo, ponad jedenaście tysięcy kilometrów nakręciła. Umyłem ją ręcznie, zatankowałem, wyjąłem akumulator i wepchnąłem po desce do tej byłej poczekalni, gdzie wciąż grzeje kaloryfer i panuje temperatura niemal pokojowa. Lepiej ma tam sztuńka niż w blaszanym garażu.

     Jeszcze z kronikarskiego obowiązku - przebieg naszego motocykla to obecnie około 26 5oo kilometrów 

 

 

       Lewa !

Komentarze : 3
2023-01-21 07:25:52 thrillco

A ja jeżdże bo jak tylko mozliwe to mam co nadrabiać :)

2022-12-18 11:07:32 Jazda na kuli

DominikNC - rzeczywiście na śląsku dosypało nieźle. jest po parę stopni na minusie i bardzo dużo śniegu. pojechałem na działkę i tyle śniegu tam jeszcze nie było. Byle do wiosny, pozdrowionka!

2022-12-13 18:27:24 DominikNC

Za oknem gruba warstwa śniegu, nie ma co się oszukiwać. Sezon 2022 zakończony. Przejechałem w tym roku motocyklami więcej niż samochodami, to dobrze. Jest apetyt na więcej w przyszłym roku. Byle do wiosny! Pozdrawiam!

  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie