20.08.2021 18:09
drugi raz w alpach
Poprzednią wyprawę w Alpy w 2018tym opisałem w czterech odcinkach. Wywarła na mnie spore wrażenie, ale tak to juz zwykle jest, że rzeczy nowe, świeże przeżywamy najmocniej. Tegoroczna trasa też była bardzo udana, ale nie miała już tego spektakularnego posmaku. Pomiędzy nimi wpadło też kilka malowniczych wyspowych wyjazdów na wynajętych motocyklach, więc człowiek też się trochę opatrzył. Tak bywa.
Wyruszyłem z przyjacielem z dzieciństwa, znanym Wam Sebą od WR450. Seba porzucił jakiś czas temu drogę motocrossu i obecnie jeździ na Yamaszce XSR 700, kupił sobie czarną nówkę w zeszłym roku. Jako, że nie lubi jeździć po autostradach bo wiatr mu zwiewa szkła kontaktowe z gałek ocznych, zapakował motor na swojego kopcącego Peżota Eksperta, a ja pojechałem za nim.
Sprawnie dotarliśmy na nocleg do Ramsau am Dachstein, był piątkowy ciepły wieczór pod majestatycznym lodowcem. Zjadłem na szybko sznycla w pensjonacie, wypiłem pysznego browca i po zrzuceniu nakeda z busa pojechaliśmy jeszcze polatać chwilę po okolicy. Akurat w Groningen nieopodal był zlot zabytkowych samochodów i to taki na bogato. Mają rozmach i zasoby.
Rankiem w sobotę, zaraz po niezłym śniadaniu na oszklonej werandzie ruszyliśmy na południe. Tym razem moim celem była zapora Malta leżąca wśród wysokich gór. Wjazd na prowadzącą do niej alpenstrasse jest płatny kilkanaście € a po drodze wykuto ciasne, ciemne i klimatyczne tunele oraz postawiono światła na wahadłach - trzeba więc poczekać czasem wpatrując się w sekundnik. Jednak ma to swoje plusy: potem już nic ci nie jedzie z przeciwka.
Zapora i jej okolice rzeczywiście są przepiękne. Warto puścić się dalej szutrówką aż do malowniczego jeziorka pośród ośnieżonych szczytów, stoi tam też drewniana knajpa, ale nie każdy tam dociera - nam drogę przetarł austriak na Afryce Twin, pokazał to fantastyczne miejsce (foto obok)
Z Malty pojechaliśmy dalej na południe, wjechaliśmy do Włoch i wróciliśmy przez Słowenię. Nie było to dużo kilometrów, taki trochę pic na wodę dla efektu, kółeczko przez trójstyk granic. Pogoda była idealna, na granicach nikt nas nie sprawdzał, ruch na drogach był znikomy. Na przełęczach też pustki, kolejki nieczynne, knajpeczki wyludnione. Idealny czas na podróże, Tenerka łykała kolejne kraje aż miło.
Wieczorkiem siedzieliśmy na ławce przed pensjonatem na drinkach wspominając trasę. Moja Yamasaki stała zamknięta w komórce (dobrze, bo w nocy padało) a Ikseserę wrzuciliśmy na czerwonego busa. Tego dnia przejechaliśmy niewiele ponad 500km i były to jedyne kilometry zrobione przez Sebę na moto po Alpach i podczas całej tej naszej trasy. Ale ja się najeździłem - nie narzekam.
Rano, na powrocie pojechałem za busem do Halstatt - to był drugi cel, który nie wypalił rok temu z powodu pandemi. O 10tej byliśmy w tym słynnym miasteczku i powiem, że warto się tam wybrać - jest rzeczywiście nietypowe i trochę bajkowe. Było to także największe skupisko turystów jakich widzieliśmy podczas całego tego wyjazdu.
Z Halstatt cisnęliśmy już prosto do kraju. Na obwodnicy Wiednia był mały zator, ale na tyle niegrożny, że nie odłączałem się od busa. Cały czas jechałem za nim, bo sypał fajnie, a prędkości130-150 są dla mnie idealne na trasie Tenerką. Jechałem luźno, wszystkie graty i kufer były na pace w Peżocie. Kilometry pięknie sobie płynęły.
Cały wyjazd wyniósł w sumie 2100km. Nie było żadnych przypałów, niebezpiecznych sytuacji, mrożących krew w żyłach momentów. Nie wiem, czy było tak spokojnie versus poprzednie Alpy, z powodu zmiany motocykla, towarzystwa, a może to ja się po prostu zmieniłem delikatnie przez te lata, naturalnie poszerzyłem optykę. Któż to wie, a może zadziałało to wszystko na raz?
Czy coś finalnie zadziałało czy nie, to nie wiem, ale jeździło mi się kapitalnie i lubię ten swój nowy styl. Mam frajdę z większego poczucia kontroli, z takiego większego jakby ciężaru doświadczenia, w czym pomaga mi Tenera i to, że to ja kręcę manetką a nie manetka mną. Jechałem całą trasę z pompowaną poduszką na siedzeniu i nie czułem żadnych niewygód - jak na razie maksymalny dystans pokonany jednego dnia Tenerką wzrósł do 750 kilometrów. Coraz lepiej, ale czas już myśleć o walnięciu tysiąca.
Tyle z relacji - wszystko powszednieje i opisy stają się coraz bardziej skąpe, ale to jest normalne i zupełnie naturalne. Obecnie Yamasaki ma równiutkie 10 000 najechane i jutro rano jadę nią na drugi przegląd. Opon jeszcze nie mam, ale z powodu braku dostępnosci nowych namierzyłem dwie używki z małym przebiegiem i gość ma mi je za tydzień wysłać.
Mam nadzieję, że nie nawali bo wkrótce nie będę miał już na czym jeździć.
A są ambitne plany na 3 - 4 długie, soczyste trasy - jeszcze w tym sezonie.
Lewa!
Komentarze : 5
Seba dostał 2 mandaty z Alp 2 tyg temu, jeden z busa 57km na 50tce, drugi na moto 82 na 70tce. 30€ i 40€. Do mnie jak na razie nic nie przyszło, zobaczymy. Trzeba tam teraz uważać jak nie wiem.
okularbebe - właśnie tak, a najważniejsze chyba w tym wszystkim jest jeździć po swojemu.
Tak okolice Dachstein to piękna sprawa. Mają tam wszystkie typy dróg dla motocyklistów. To będzie to, o czym wspomniałeś, że się zmieniamy, że rollgaz z większym namaszczeniem traktujemy, że każdy zakręt jest już inaczej przejeżdżamy i odbierany. Że poziom umiejętności, który kiedyś chcielibyśmy osiągnąć niby jest, ale stracił na znaczeniu. Bo stał się niepotrzebny, gdy tamci którzy ten standard próbowali narzucać, dziś się wykruszyli. Bo motocykle się opatrzyły i przejadły. A nawet często słyszę że straciły sens ekonomiczny. Bo to zbyt niebezpieczne.
Heja thrillco, dzięki za komentarz, ale trochę nie skumałeś tekstu. Alpy chyba nigdy mi nie spowszednieją, nawet moje Beskidy które mam bardzo blisko także. We wpisie chodziło po prostu o nakreślenie tej magii pierwszego razu która w wielu aspektach jest po prostu niepowtarzalna ;)
Nie wiem jak mając tak daleko do tych tras moga Ci one spowszednieć po drugim razie. Moze dlatego, że zamiczasz te same i chyba średnio jednak wyjatkowe. Sa odcinki tras w Alpach, gdzie przy każdej wolnej chwili chetnie sie wraca, czasem nawet raz w miesiacu i nigdy nie jest dosyć i nie spowszedniało nic.
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)