Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

01.09.2021 18:31

kamieniołom

 

 

    Serwus oberwus. Serwis Tenery na 10k zrobiony. Szybko poszło, bliziutko mam teraz ich placówkę od tego nowego garażu, do którego się przeprowadziliśmy. Po powrocie pod salon Yamahy zobaczyłem jakąś czyściutką Tenerkę przed wejściem i pomyślałem że moja jeszcze pewnie nie gotowa, bo tamta była zbyt lśniąca w sobotnim słońcu. Okazało się jednak, że to nasza, została bowiem umyta, łańcuch naciągnięty i nasmarowany a ja w rezultacie tego tak średnio zadowolony. Szlag trafił mnóstwo zajebistych rozbryzganych adwenczurowych owadów jeszcze z alp na deflektorze i tablicę mało czytelną, zachlapaną błotem. Teraz jakoś tak zbyt prawilnie, mlasiowato się zrobiło... zobaczta jak to wszystko się ciągle zmienia - chłopina lubił myć motor, a teraz nie lubi.

     O dziwo yamaha menedżment wykazuje się dużym optymizmem w sprawie filtra powietrza i zaleca jego wymianę dopiero na 20k. Kupiłem więc Hilfo za 55 zł i przystąpiłem wczoraj do samodzielnej inspekcji między interwałami. Fajnie jest to zaprojektowane, z pomyślunkiem, że pod samym siedzeniem mamy na wierzchu airbox na 4 śruby. Filtr zgodnie z moimi przypuszczeniami wyglądał już tak sobie, od dołu 3 centy to były już całkiem czarne, pod światło ukazaķ pełno paprochów między zagięciami na całej powierzchni. Wymieniłem i gitara, będzie jej się teraz lepiej oddychało, mam nadzieję. 

     Zaraz po serwisie byliśmy z Agą na małej trasie po górach i zahaczyliśmy szutrem czeską republikę. Spoko był wypad elegancki, ale prawdziwa petarda nastąpiła dopiero tydzień później.

     Zgadałem się z kolegą z grupy tenere 7oo, żeby mnie oprowadził (sam zaproponował) po miejscówce, którą linkował w swoich filmikach. Chodziło o dawną kopalnie dolomitu na śląsku. Wyglądało to dosyć zabójczo i ambitnie, więc najarałem się na to jak szpak na dziobanie.

     Poprosiłem go, żeby wybrał jakieś łatwiejsze fragmenty, bo skill u mnie jeszcze raczkuje a opona z tyłu nie ma już czym drapać. Kolega przyjął to do wiadomości, ale już po jego kasku, goglach i pomodzonej tenerze coś czułem że będzie raczej grubo, że nie w jego stylu są jakieś tam lajtowe pojeżdżawki.

      Tak jak przeczuwałem - jatka zaczęła się już pięćset metrów dalej, tuż za pierwszym zakrętem.

      Woda płynąca w dół kamieniołomu wypłukuje podłoże i takim właśnie lejem kolega zaczął zjeżdżać w dół. Nie samym lejem, tylko jego nachylonym  brzegiem. Jak to zobaczyłem to stanąłem na górze i tak stoję wmurowany jak słup soli. Trudno, nie pojadę myślę sobie, miało być nic na siłę i tego się trzymajmy. Poczekam aż wróci.

      Ale jakoś ocknąłem się z nerwowej zadumy i postanowiłem spróbować. "Ja będę jechał powoli, a ty kopiuj mój ślad"  - powiedział mi ów kolega chwilę wcześniej. Jechał przy tym w dół tak spokojnie i lekko, że pomyślałem niechętnie: raz kozie śmierć. Tak więc z przerażeniem malującym się na twarzy zacząłem tam zjeżdżać na jedynce mamrocząc w kółko pod nosem: spokojnie, tylko spokojnie, kopiuj ślad,  kopiuj ślad, kopiuj ślad...

     Zjechałem i pierwsze co pomyślałem to - nie taki wilk straszny jak go malują. W dodatku towarzysz zmotywował mnie jeszcze przepięknymi, ale jakże szczerymi takimi słowy: kurde fajnie, w sumie myślałem że tam nie zjedziesz.

      Drugie wyzwanie znałem z jego filmików i tu myślałem, że będzie łatwiej. Wysoki gdzieś na dwa metry ziemny garb a za nim zaraz drugi połowę niższy. I tym razem padła konkretna rada: "jak już będziesz na przełomie, to na każdym garbie muśnij delikatnie gazem".

      Poszło łatwo, ale była chwila grozy. Musnąłem gazem na wysokim garbie jak zalecał, po czym zgodnie z przewidywaniami motor dał nura w dół po drugiejstronie. Wszystko było by cacy, gdyby dół pomiędzy garbami nie był cały zasypany sporymi kamolami, czego kompletnie się tam nie spodziewałem. Błyskawiczna myśl: przednie koło zaraz mi w tym utknie i lecę przez kierę na ryj bankowo. 

      Dupę miałem prawidłowo wychyloną do tyłu, więc mogłem zrobić w tej sytuacji jeszcze tylko jedną kluczową operację  - musnąć gazem po raz drugi.

     Przeszedłem i w nagrodę zawiodło mnie nad lazurowe jeziorko pod wysoką ścianę wyrobiskową. Ludzi zero, cisza aż w uszach dzwoni. Tak widowiskowa miejscówka, zaledwie dwadzieścia kilometrów od mojego poprzedniego miejsca zamieszkania, o której do tej pory nie wiedziałem - świat rzeczywiście jest zaskakujący.

      Robimy fotki siostrzanych tenerek, na statywie z kamieni nagrywamy komórką filmiki jak jeździmy po jeziorku wznosząc fontanny jak na kirgijskich brodach. Mam krosowe six six one od seby na nogach, ale szybko przemakają od łażenia po wodzie do kolan. Dla mnie to wszystko jest nowe w takim sensie, że tego właśnie dnia robię różne zarąbiaste rzeczy na swoim motocyklu, a większość z nich dopiero po raz pierwszy w życiu. 

      Nagle, wśród tej pustki słychać motor i przez jeziorko rozbryzgując wodę nadjeżdża trzecia tenera - tym razem mamy starą supertenere 75o. Zupełnie przypadkowe spotkanie nieznanych sobie ludzi. Staliśmy tam z godzinkę gadając o motorkach i ofrołdach zamiast jeździć i wkrótce zaczął mi się kończyć czas. Ruszyliśmy więc znowu przez dwa garby  (poszło łatwo) w kierunku wyjazdu ze starej kopalni.

     Tam czekała mnie trzecia przeprawa przez hardkor. Tym razem była to kamienista droga ostro w górę z pólmetrowymi zboczami, coś typu czarny szlak w górach. "Dawaj gazu na maxa i daj motorowi jechać, a on sam tam sobie spokojnie wyjedzie" - rada numer trzy tego wspaniałego dnia.

     T7 rwała pierwsza, supertenere za nią a ja na końcu. Kamienie waliły mi po czaszy, wszyscy balansujemy na stojaka. Gaz trzymam odkręcony prawie na maxa, tyłem rzuca na lewo i prawo. Podobało mi się, dawałem radę, działy się rzeczy ważne. Jednak w pewnym momencie pojawiła się przeszkoda - ostry zakręt w lewo. Ziomkowie zgrabnie pokonali go po prawej, po ubitej bandzie, a ja zdążyłem tylko pomyśleć: tu będzie się liczyła głównie równowaga.

     Odchyliłem się do tyłu i na zewnętrzną. Banda była ostro w lewo i skosem w dół do drogi. Innymi słowy było ciasno i nie mogło zabraknąć napędu - w razie wu przechyliło by mnie w dół na lewo i bolesne dla moto glebiszcze było by jak znalazł.

     Balans się udał. Wpierw musiałem lekko zwolnić a potem trzymając lekko kierę w dłoniach udało mi się poprowadzić przednie koło po śladzie supertenery i dodać odpowiednio dużo gazu na wyjściu. Tyłem rzuciło, ale byłem na to przygotowany i już sekundy później rwałem pod górę na pełny otwarciu sypiąc z tyłu kamieniami i ziemią.

      Na górze się rozstaliśmy a świeżo poznani motórzyści pojechali jeszcze podzidować. Kumpel na odchodnym stwierdził tym razem, że myślał że tej końcówki to ja raczej nie podjadę, co ucieszyło mnie jeszcze bardziej. Przypomniałem sobie pierwsze szutry na tenerce, potem hałdy, tet z Marcinem i wreszcie dostrzegłem, że powoli coś tam zaczynam jeździć w tym terenie. Bez żadnych szkoleń i ćwiczeń, krok po kroczku samodzielnie zaczynam zamiatać tym dwustukilowym klocem po bezdrożach  - nawet nieco bardziej niż na początku zakładałem w swoich szutrowych priorytetach. Bo miałem przecież żadnych cięższych rzeczy na nie nie robić - od tego są krosy. A tu taka niespodzianka.

 

   Tymczasem przebieg naszej tenerki to 10420 kilometrów. Jak pójdzie po mojej myśli, to w piątek jadę w polskę na 3 dni, trasa na około 1ooo kilo. W drodze powrotnej mam plan zgarnąć te używane opony od gościa w lublinie, bo jeszcze ich nie wysłał. Poczta chce 15o zł za wysyłkę, co jest połową wartości tego ogumienia  - bez sensu. Tak czy owak moja tylna guma umrze śmiercią ostateczną podczas tego wyjazdu, więc jak szybko nie nabędę innych to nie mam na czym jechać na rumunię.  Ale jestem dobrej myśli i już mam termin na wymianę w przyszły wtorek zaklepany.

 

Lewa!

Komentarze : 5
2021-12-12 13:00:20 FilipT7

Hehe, świetny tekst! Przyśpieszona lekcja enduro ;-)
Najważniejsze że obyło się bez kontuzji i bez gleby.

2021-10-27 16:52:23 strażowy

...czyli szlifujesz technikę poza czarnym - super !! ...w sumie niby nic: " wybierz łychę ! .." - krzyczy kumpel czy instruktor i ...wystarczy go posłuchać hehe, tylny laczek szuka trakcji na sypkim, czasem kamienistym podłożu, dupą zamiata a ty mając już wypróbowaną, bezpieczną pozycję z dupskiem w górze, zaczynasz mieć coraz większą frajdę z podobnych baletów :)
Pamiętam doskonale jak mi Tiger stanął jakieś 3 metry przed płaską półką na podjeździe hałdzie w Rybniku. Najazd przez nieduży rów i dalej, wyrobionym przez koła żlebie jakieś 50-60m w górę po kamieniach a nachylenie takie że w życiu bym się tam sam nie wybrał klamotem o wadze 240kg gdyby Zbyszek Zambrzycki ( jeden z organizatorów szkolenia Bielskiego Touratech-u ) chwile wcześniej nie wyskoczył tamtędy na swoim bmw 1200 rally. Życie uczy cały czas, skleiłem się do zgaszonego z klawisza motka, zblokowanego na 1-biegu, tak jak instruktor zalecał dzień wcześniej i....zacząłem kombinować na żywo jedną z procedur awaryjnego nawracania na stoku. Udało się zjechać....tylko po to żeby z lekkim wkurwem i jeszcze przestrachem, ponownie przejechać rów i znowu pocisnąć w górę, tym razem z "mocniejszą łychą" :) . Na samym szczycie hałdy Zbyszek pyta : " i jak ?.." Odpowiadam : "...przystawiło mnie przed półką, musiałem zjechać na dół i jeszcze raz się napędzić, przećwiczyłem procedurę o której mówiłeś i pokazywałeś wczoraj ...". W tym momencie, śmiejemy się obaj a On mówi : " ...no i zajebiście, masz praktykę za którą również zapłaciłeś pisząc się na szkolenie hehe ...".
Jazda w off-ie, mniejszym lub większym to super frajda, jeśli świadomie czerpiesz z niej przyjemność nie tracąc przy tym zdrowia i nie niszcząc sprzęta, to już jesteś wygrany !
Pozdrawiam ...i do zobaczenia gdzieś na trasie :)

2021-09-02 15:18:28 okularbebe

Tak jest, Smokowi u mnie udało się trafić komplet z 2021 taki, jaki chciałem. Drugiemu żeby trafić tegoroczne brałem co popadło, byle tegoroczne i w obrębie tej samej marki. Im starsze tym śmieszniej bywało.

2021-09-02 07:58:51 Jazda na kuli

motolupa - niestety jest problem z dostępnością i nowych nie ma. Musiałbym mieć dwie różne na osiach. Brakuje części w automitive, setki maszyn stoi bo nie ma jakiegoś jednego komponentu...Pozdro!

2021-09-02 07:10:52 okularbebe

Jaaaaaa, ale jazda! Pięknie opisane, aż mi wystygła owsianka. Może nie bierz używanych. Daleki Lublin, koszt wysyłki nie do przejścia, nowa maszyna - nie idzie to w parze. Daj jej nowe, bo zasługuje.

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Kamieniołom
[zdjęć: 0]

Archiwum

Kategorie