Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

22.03.2017 18:04

mister leo winczi

Albo bezdebekillerowy Leoś był po prostu za głośny, albo to ja mam już bębenki do wymiany. Dlatego, że po godzinie jazdy Tiger'em odkryłem, iż pełen przelot w mojej Kawie to był jednak cichutki, cichuteńki jak kotek pijący mleczko prosto z miseczki

 

 

 

    Wrota użyczonego mi na miesiąc garażu powędrowały w górę, ukazując spętany pokrowcem motocykl. Przyjechałem nim dzień wcześniej, świeżo po założeniu nowego wydechu i wyjęciu zeń db killer'a. Tak, jak Wam wspominałem wcześniej, na dźwiek i widok w ten sposób powstałego dzieła sztuki, nie posiadając się z radości, metaforycznie oddałem wszystkie swoje płyny. Teraz przyszedł czas na dłuższą przejażdżkę, de facto dopiero trzecią w tym nowym sezonie, sezonie dwa siedemnaście. Leo Vince Evo One to dopiero trzecia przeróbka układu wydechowego jakiej dokonałem w motocyklu, ale powiedzmy, że najbardziej wyrazista. Już tłumaczę.

   W małym garażu złowieszczy pomruk huknął ostrzegawczo. Zadzwoniły narzędzia na półkach, zabulgotaly ciecze w słoikach, zadrżały podeszwy w butach. Wyprowadzając tyłem wysoką, dudniącą osiemsetkę wydało mi się, że poczułem na dłoniach mrowienie drgających manetek, wcześniej nieznane. Motor zmienił się nie do poznania. Dotychczasowa praca elektrycznego czajniczka przekształciła się w łoskot supermoto grzejącego się w przytorowym boksie. Radosny jak skowronek nie przeczuwałem jeszcze, co się wkrótce wydarzy.

    W wąwozach ulic dźwięk leovince'a zabrzmiał jak wykrzyczna tuż przed rozstrzelaniem płomienna poezja. Przechodnie odwracali się z daleka, upewniając, że świat dalej istnieje i jednocześnie oddychając z ulgą, że to tylko jakiś dziwny pojazd nadjeżdża w ich kierunku. Na schodzeniu z obrotów, przy zamkniętej manetce, z kotła dobiegały serie nieziemskich eksplozji. Od razu odnalazłem, że moto stało się mocniejsze na dole - biegi wrzucałem zdecydowanie wcześniej i zauważyłem parę razy, że jadę na wbitej szóstce, co mi się w mieście raczej nie zdażało. Na nowo zdefiniowany Triumph nabierając prędkości wył jak rzędowa czwórka, a stojąc w miejscu dudnił jak fał dwójka - tak to mniej więcej brzmiało.

    Niestety wszystko co piękne, szybko się kończy.

    Na trasie sytuacja natychmiastowo uległa niekorzystnej zmianie. Innymi słowy, nie owijając w bawełnę - nie dało się jechać. Jebany tak nakurwiał, że aż łzy stawały w oczach. Najgorszy był moment przejazdu na ostatnim biegu ze stałą prędkością, kiedy to jednostajny basowy łoskot nie dawał szans żadnej myśli uformować się w moim mózgu. Istniał tylko hałas...soczysty, władczy, piękny, ale nie dający się wytrzymać na dłuższą metę. Kiedy to sobie uzmysłowiłem wkurzyłem się nieco, że usuwając db killer'a usunąłem także elegancki spawik, który trzymał śrubkę mocującą silencera na swoim miejscu. Za bardzo się chyba pospieszyłem.

    Czyli tak średnio bym powiedział, tak średnio.

    Na dobitkę, naszła mnie niespodziewana refleksja, że aż tak brutalny wydech jakoś tutaj nie pasuje. Dodał wprawdzie Tiger"owi sporo huligańskiej aparycji, opróżnił takźe mój pęcherz, jednak w kontekście wspólnej, dwuosobowej turystyki był przerostem i nie miał raczej racji bytu. Chociaż kto wie, może to ja zmieniłem spojrzenie na te zagadnienia - przecież jeszcze rok temu lataliśmy razem z Agą Zetem na sportowym układzie i było cacano, z tego co pamiętam.

    Nietrudno się domyśleć, że db killer szybciutko wylądował spowrotem na swoim miejscu. Sprytni włoscy inżynierowie tak  zaprojektowali tą piękną puchę z karbonową końcówką, że uzyskali dokładnie pożądany przeze mnie dźwięk. Teraz motocykl jest lepiej słyszalny i gra basowsze tony od oryginału. Podbno spełnia normy głośności, o czym zaświadcza naklejka homologacyjna, którą otrzymałem w zestawie. Jest również 3 kilo lżejszy od stokowego i nadaje bryle motocykla nieco więcej wdzięku, wizualnie wyszczuplając całość.

    Za bardzo jednak nie nacieszyłem się jeszcze tym dźwiękiem i moim nowym/starym moto. Nie miałem kiedy ostatnio jeździć, a jak miałem, to akurat padał deszcz. Fajnie, że udostępniono mi miejsce w garażu, bo w przeciwnym wypadku rozzimowany zbyt wcześnie motocykl stałby ciągle przemoczony pod pokrowcem, na parkingu. Nie będę nim jeździł, co najmniej jeszcze przez dwa tygodnie (no chyba, że jutro się wstrzelę w pogodę, na godzinę), a to dlatego, że w piątek wyjeżdżamy z Agą na dawno zaplanowany urlop.

     Chodziaż w sumie, to może będę jeździł, tylko nie na swoim sprzęcie. Może uda się coś sensownego wypożyczyć na wakacjach, jakiś skuter, czy motocykl. Nie mam jednak zbytniego ciśnienia, bo tamto miejsce ma bardzo złą sławę, jeśli chodzi o motocyklistów. Podobno tamtejsi puszkarze rozjeżdżają skuterzystów jak czerwone seicento niemeckie limuzyny, natomiast prawo jazdy otrzymują bez egzaminów, jedynie po opłacie za jego wydanie. Cóż, pożyjemy zobaczymy... albo inaczej - jak przeżyjemy to napiszemy.

lewa!

Komentarze : 5
2017-03-25 20:31:16 michal-k

Mam podobne odczucia po świeżo założonym Scorpionie w Daytonie :P Choć na razie miałem okazję tylko posłuchać w garażu nowego pomruku to już wiem, że będzie ciekawie na ulicy :P Problem jednak mam w tym, że kupiłem używkę bez dbkillera :P Więc nie wiem jak to wytrzymam ;) Chyba się starzeję :)

2017-03-25 08:52:26 Victor Kapcia

To samo u mnie. Kupilem Tigera XC z zalozonym juz Pipewerx-em. Bez db killers na autostradzie nie da sie jechac. Ogluszajacy dzwiek powoduje bol glowy po godzinnej jezdzie.

2017-03-23 07:26:53 IrekST

W Street Triplu tez zmieniłem puszki. Założyłem dwa dedykowane tytanowe Arrowy i tak samo bez db-killerow się nie dało dłużej na nim wysiedzieć. Darl ryja niemiłosiernie, a jazda ze stałymi obrotami ogłuszała. Tutaj z większą pojemnością pewnie jest jeszcze więcej basu.

2017-03-23 07:00:36 jazda na kuli

@erjot - no jasne, w którąś kwietniową sobotę przylatujemy na chudów :) co do zeta to rzeczywiście, pod silnikiem miał dupną przedkomorę z katem, a od tego odchodziły jeszcze dwie duże puchy. po zamontowaniu przelotu tłumik wielkości tej przedkomory był pod silnikiem i tyle :) z db killerem brzmiał słabo a bez dobrze, w sam raz
co do Tigera to teraz brzmi jak powinien, ale jestem zaledwie po jednej krótkiej przejażdżce. z drugiej strony taka krótka przejażdżka wystarczyła żeby stwierdzić, że bez db killera nie ogarnę, a co dopiero Aga która siedzi bezpośrednio nad tłumikiem :)

2017-03-22 21:43:49 erjot

Na zdjęciu wygląda że tiger ma bardzo mały katalizator, prawie jak pełen przelot, to może dlatego z tuningowym wydechem tak brzmi. Lubię głośne wydechy, ale czasami co za dużo to niezdrowo. Strasznie mnie zaciekawiłeś tym wpisem, pamiętam zeta, brzmiał zajebiście, muszę teraz posłuchać tygrysa.

  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie