25.07.2016 19:07
oko w oko z legendą
...na czym to ja skończyłem...
Aha - no więc wygospodarowaliśmy z kumplem trochę czasu w piątek przed południem. Wiesław, strażnik Bandita miał tego dnia czekać na nas u siebie na posesji uprzednio wydobywszy motocykl na światło dzienne. Spotkaliśmy się więc na firmie i wyruszyliśmy w trasę granatową, dwustutysięczną Fabią Tomka z niemiłosiernie stukającymi łącznikami i ledwo działającą klimatyzacją. Dystans - jakieś sześcdziesiąt kilometrów w jedną stronę.
Minąwszy po drodze z osiemdziesiąt pielgrzymek i poprzedzające je zatory meldujemy się pod wskazanym adresem z lekkim opóźnieniem. Wita nas szary pustak i chybotliwa, podrdzewiała brązowa brama - wjezdżamy powoli na zacienione podwórze. Wiesław gospodarz wyłania się spod zadaszenia nad surowymi schodami i gdy wysiadamy z samochodu podchodzi do nas z wyciągniętą na powitanie dłonią. Bardzo miły gościu w podobnym jak my wieku. Jest dopiero po dziesiątej a już żar gorącymi strugami leje się z bezchmurnego nieba.
Kątem oka dostrzegam, że na środku wydeptanego podwórza, w plamie jaskrawego słońca stoi On. Na zawsze pierwszy i legendarny - Czarny Motor, podróżnik z przeszłości który kiedyś nauczył mnie jeździć a potem utkwił w tym środku niczego za drzwiami swojego więzienia pokrytymi płatami odłażącej farby.
Wiesiek prowadzi nas w kierunku motocykla po drodze opowiadając, jak go specjalnie wyciągał z zagraconych czeluści garażu i jak się przy tym namęczył i że nie było łatwo. Wytknął, że motor jest bardzo ciężki co Tomek natychmiast potwierdził skrzywioną miną i niezrozumiałym chrząknięciem - poczytał ostatnio o tym, że to najcięższa sześcsetka na rynku i strasznie się tego uczepił. Jak mam być szczery .. nie podobało mi się to za bardzo, źle rokowało.
Zbliżając się do Bandita miałem nieodparte wrażenie, że coś tu jest nie tak. Pozycja jaką przyjął doskonale mi znany motocykl niezbyt do niego pasowała. Zagadka szybko się wyjaśnia - Wiesiek jakoś wypchnął motocykl na środek podwórza, ale nie za bardzo wiedział co ma z nim dalej zrobić. Postawił go więc pod drzewem nie rozkładając stopki. Oparł go zadupkiem, niczym jakiegoś rowera albo hulajnogę, na dodatek prawą stroną o skarłowaciałą jabłoń kończącą pomału swój żywot w plamie światła na środku podwórka.
Muszę przyznać, że jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Od razu stało się dla nas jasne, że Wiesiu raczej nie jest zapalonym motocyklistą.
Łapiąc za manetki starego przyjaciela i ze zgrzytem plastiku odrywając go od drzewa zauważyłem od razu dwa dobrze rokujące detale - nadłamana kiedyś podczas wywrotki w porywistej burzy klamka sprzęgła została wymieniona na nową. Tłumik ostatnio ledwo trzymający się na obejmach tym razem został porządnie poskręcany. Motocykl był zakurzony, zapajęczony i tłusty - ale nie aż tak jak sobie to wyobrażałem. Korozja zagnieżdżona na stopce centralnej i w miejscach zimowego szlifa z dwa tysiące trzynastego wyglądała nie gorzej niż dwa lata temu, kiedy ostatnio widziałem motocykl.
Kluczyk tkwił w stacyjce. Nie oryginał z napisem Suzuki z jakim K. kupił ode mnie motor, tylko niezgrabnie kwadratowa, dorabiana w hipermarkecie zapasówka. Po jej przekręceniu nic się jednak nie wydarzyło. Nie błysnęły lampki, nie drgnęły wskazówki.
Zaglądam pod siedzenie a Tomek chodzi w koło motocykla spoglądając podejrzliwie to tu to tam. Pod kanapą zamontowano kupiony podobno w zeszłym roku akumulator w stylu jakiemu hołdował K. - prawdopodobnie najtańsza chińska bateria na allegro, której nazwy nigdy wcześniej nawet nie słyszałem.
Naradzamy się chwilkę i w skupieniu przypinamy kable od Gsf'a do granatowej Skodziny. Proszę Tomka, żeby stanął sobie za motocyklem i zobaczył co wyleci z rury po tak długim czasie od ostatniego odpalania. Chcę, żeby wszystko sam dokładnie obejrzał. Sprawdzamy jeszcze tylko czy kranik nie jest zamknięty i naciskam kciukiem przycisk rozrusznika.
Bandit kręci tak jak powinien, ale silnik milczy. Reflektuje się po chwili, że nie zaciągnąłem ssania, przez ostatnie lata zdążywszy o nim nieomal zapomnieć. Silnik krztusi się raz i drugi po czym w końcu odpala i pnie się energicznie od razu na cztery tysiące obrotów. Spoglądam przez ramię tam gdzie patrzy Tomasz - i mówię teraz całkiem poważnie - z rury tego szesnastoletniego motocykla nie wydobył się najmniejszy nawet obłoczek. Letnie powietrze zgwałcono intensywnym zapachem spalin z pustej puszki, jednakże żaden kolorowy dymek nie został uwolniony do atmosfery podczas tego procesu..
Szybko okazało się, że nie jest za dobrze. Silnik nawet po nagrzaniu nie chciał reagować na polecenia manetki. Każda próba dodania gazu kończyła się gaśnięciem pieca podobnie jak opuszczenie dźwigienki ssania. Próbowaliśmy, kombinowaliśmy ale olejak nie współpracował. Tomek spoglądał sceptycznie z boku i po jego minie widziałem, że chyba nic z tego nie będzie. Jakoś przełknął połacie tłustego brudu pokrywające motocykl i wielkiego pająka spacerującego po oponie ale to, to już było dla niego za wiele.
W końcu poddajemy się bo silnik jest już za goracy. Rozgrzane smary kopcą czarnym dymem na kolektorze wydechowym. Mój stary Bandit uparcie milczy, co nie pasuje mi do niego wcale a wcale. Silnik stygnąc cyka jedynie z niemym wyrzutem zgniewany żałosnym stanem do którego go doprowadzono. Upokorzony, zrezygnowanie niejezdny. Nie takim go zapamiętałem.
Mimo tego kontynuujemy dalej oględziny motocykla. Niestety - wykrywam w ich trakcie dosyć mocno stukające łożysko główki ramy, tylną tarczę do pilnej wymiany i lekko wygiętą po uderzeniu przednią felgę. Zestaw napędowy też jest w fatalnej kondycji - łańcuch przerdzewiały, wiszący niczym rękaw czarodzieja a zęby na tylnej zębatce zabójczo zaostrzone. Naciąg - jest już ponad w połowie. Przy odpalaniu zerknąłem też na licznik kilometrów, który wskazał 42700 więc K. zrobił tym motocyklem zaledwie około ośmiu tysięcy kilometrów w trzy lata.
Stoimy więc skonsternowani w plamie słońca na środku pod częstochowskiego podwórza a Wiesiu próbuje pomóc w sprzedaży psikając zadupek psik-psikiem i polerując niemrawo brudną szmatką. Tomek nie odzywa się za wiele. Ja już wiem na pewno, że z tym Banditem to szykuje się najpewniej dłuższy temat. Dla mnie nadal jest to świetny i niezawodny motocykl tak jak go zapamiętałem, ale inni tego nie widzą - prawdopodobnie dostrzegają jedynie stary, pokryty pajęczynami szmelc wygrzebany z jakiejś zapadłej stodoły.
Już zupełnie bez przekonania zwracam uwagę chłopaków na plusy - że lagi i amor nie ciekną, że silnik zdrowy, że rdzawkę łatwo ogarnąc, że akcesoryjny Dominator ma piękne brzmienie i owiewka z Puiga bardzo fajna...ale niestety wszystko już poszło nie tak.
Wyjeżdżamy w końcu tyłem z podwórka na środku którego zostawiamy podrdzewiałego Bandita i Wieśka stojącego obok z rękami w kieszeniach. W drodze powrotnej gadamy cały czas o motocyklu i Tomek konkluduje, że raczej się nie skusi. Że to jego pierwszy motor będzie i że raczej coś z owiewkami, w lepszym stanie i na wtrysku by wolał. Rozumiem go - jasnym dla nas obu jest, że to nie jest motocykl w jego stylu i nie ma co dłużej w tym drążyć.
Będąc już w domu piszę maila do K. opisując jak wyglądała ta cała sytuacja ze sprzedażą jego motocykla którego on uparcie nazywa "suzi". K. niezrażony zanadto odpisuje, że będzie w kraju osiemnastego sierpnia, na parę dni. Że akum to się naładuje a motor sam się ''przetka'' w czasie jazdy - bo już kiedyś tak miał. Oczywiście był zdziwiony tym w jakim stanie jest tylna tarcza, ktorą sam zmasakrował hamując metalową okładziną klocka oraz łożysko główki. K. wymyśla, że zaraz po przyjeździe do PL zawiezie motocykl do warsztatu, podbije badanie techniczne a przed samym odlotem przyprowadzi Bandziora do mnie na parking na resztę niezbędnej kosmetyki.
A potem pożegna się z motocyklem, wróci spowrotem do UK a wtedy ja wkroczę do akcji - mam wystawić Bandita na necie i sprzedać w konkurencyjnych na rynku pieniądzach. Tak, czy owak wygląda na to, że wkrótce moja pierwsza, zmęczona życiem cztero gaźnikowa maszyna wróci spowrotem na parking strzeżony między blokami i zaparkuje obok Triumph'a pod rzędem wysokich tui...tak więc jak by nie patrzeć - zapowiada się ciekawie.
Komentarze : 5
Stara miłość nie rdzewieje!
Siema.
Moim zdaniem bieszczadzkie trasy jak najbardziej nadają się na wyprawy motocyklowe, jednak w moim przypadku to dopiero przyszłość. Trasy wymagające, szczególnie dla sportowo nastawionego motocyklisty. Często na łukach leży piach ze żwirem po deszczach spływający wprost ze stoków na asfalt, dlatego uważać trzeba że ja pierniczę. Przejechałem troszkę na rowerze, dlatego miałem czas podziwiać widoki, natomiast na motocyklu to byłoby coś.
Zapala się nutka podróżnicza.
Moto, namiot i niezbędne wyposażenie. Pewnie mój dzikus trochę słabo się nadaje do takich wypraw, natomiast śledząc blogi motocyklowe można zauważyć zmianę podejścia chopów do tematu.
Jesteś tego najlepszym przykładem.
Kto wie, może i mnie to czeka. Czas pokaże.
Szerokości i zawsze suchego asfaltu.
Pozdrawiam.
@vilip - zgrabnie wychwyciłeś tą myśl, która błysnęła mi pod czaszką gdy tylko przeczytałem o pomyśle ze sprzedażą...no bo, gdyby K. w końcu stwierdził : a weź daj trzy koła i bierz ten motor ? kurde aż strach myśleć o takiej rozkmince :)
@gregor a jak tam w tych Bieszczadach bo dawno nie byłem - fajne drogi i winkle na moto ?
Siemka Adaś.
Emocjonalnie sentymetalny wpis i nie ma się czemu dziwić.
Ja po dwóch i pól tygodnia czasookresu rozwodu bieszczadzko-wakacyjnej rozłąki z Zetą dopadłem ją jak jakiś popierdolony i w trakcie tej jazdy stwierdziłem, że:
- po powrocie na garaż po 160 km przejebce stwierdziłem, że jeszcze bym polatał, więc skończyłem na dystansie 240 km i to tylko dlatego, że rodzinka do domu już pilnie wzywała pojebańca.
- w trakcie latania tylko jedno było w mózgownicy:
ZETA ale rwiesz suko: rwij kurwa rwij
IXILL ale wyjesz skurwysynu- wyj kurwa wyj.
I to ile wlezie.
Czy jestem popierdolony? Ni chuja. Latanie jest przednie.
Dopiero dziś wieczorem w Magicznej Krainie przy akompaniamencie kumpla czteropaka pozbyliśmy się z czaszy i reszty elementów zielonkawych martwych owadzich desperatów.
Znów jesteś czysta, pachnąca z nasmarowanym napędem i czekasz aż przyjdę, dosiądę Cię i razem przeżyjemy to coś, co każe prawemu nadgarstkowi wyginać się do oporu w tył manety gazu. Znów będzie prze kurwa zajebiście.
Ale kurwa rwiesz zajebiście: rwij kurwa rwij.
IXILL- ale wyjesz zabiście: wyj kurwa wyj.
Ile wlezie.
Przepraszam za wulgaryzmy.
Jak inaczej oddać te uczucia?
Pozdrawiam.
Coś czuję, że wiem, jak to się zakończy. Sumienie Cię ruszy, wrócą stare wspomnienia i odkupisz sprzęta. Zrobisz z niego cacuszko i będziesz miał fotostory Przed-i-Po. I raz w roku zrobisz nim rundę honorową wokół komina. Tak to będzie ☺
Archiwum
- listopad 2024
- wrzesień 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- grudzień 2023
- październik 2023
- sierpień 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- lipiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- sierpień 2018
- lipiec 2018
- czerwiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- lipiec 2017
- czerwiec 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- czerwiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (15)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)