Najnowsze komentarze
Cześć! Dopóki pojawia się tu jakiś...
Ja też się jeszcze przyczajam. Dzi...
Damiano Italiano do: Ducati Multistrada 950 pl.
Właśnie wróciłem z mojej drugie pr...
DominikNC do: oklejona chabeta
Cześć! Winszuję udanego sezonu. Je...
DominikNC do: Vespy z Rodos.
Co tam skuter. To jest blog motocy...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

10.04.2018 19:53

sezon ogórkowy

nie ma kiedy jeździć, panie dzieju

 

    Ciepło się zrobiło i chłopacy latajo. Cieszę się niezmiernie, mimo, że ja za bardzo nie polatam w tym sezonie. Składa się na to kilka przyczyn. Pierwsza to taka, że doszło mi trochę obowiązków w pracy i jeżdżę teraz od rana do wieczora od poniedziałku do piątku. Po takiej dawce godzin spędzonych w samochodzie ostatnie, na co mam ochotę to wyjazd motocyklem. Druga to to, że nie mam już garażu w swoim drugim miejscu zamieszkania, gdzie często przejeżdżałem na weekend motocyklem. Oczywiście dla chcącego nic trudnego i wszystko to dało by się przewalczyć, gdyby nie powód trzeci - zmniejszająca się ochota nie tyle na jazdę motocyklem, co na jazdę w ogóle.

    Mimo tego w tą niedzielę wydobyliśmy Tygryska z garażu i założyłem świeżo podładowaną Yuaskę. Aga towarzyszyła mi w swojej nowej, jasnej kurteczce, a ja pierwszy raz założyłem kachol z daszkiem, czyli Kappę KV30, którą nabyłem w styczniu. Tygrysek odpalił ochoczo od pierwszego, jak gdyby wczoraj został zgaszony. Pojeździliśmy nieśpiesznie ze sto kilo, załatwiając po drodze parę spraw i raz nawet scigając się spod świateł z jakimiś Fazerami (dodam z dumą, że wygrałem). Słonko świeciło, motor śmigał, a kask  w kolorze fluo okazał się dobrym zakupem. Jest dosyć przewiewny, taki bardziej na lato, ale bardzo wygodny. Blenda mogła by być ciemniejsza, ale w osłonie przed słońcem pomaga kozacko sterczący daszek. Najważniejsze, że nie jest jakoś tragicznie głośny i nie szarpie głową, jak to straszyli internetowi ekspertowie od motorów. Aga była w tej jasnej kurtce a ja założyłem fluo kamizelkę i świecący garnek co złożyło się na mega widoczność. Świeciliśmy z daleka jak wielka żarówa.

    Dzień bardzo udany, mimo, że Adze odpadł zaczep szybki z jej kasku Givi Sniper i szybka zawisła jak urwane lusterko na kablach, na szczęście - już na sam koniec jazdy. Zadzwoniłem na szybko do sklepu i spłynęła na mnie ulga, bo mają na stanie takie kółko-mocowania, za 19zł od pary. Widocznie wszystkim odpadają.

     A jak wróciliśmy do domu to w telewizorni pokazywali relacje ze zlotu w Czewie. Co kto lubi, ale ta mnogość motocykli upchanych na placu jakoś mnie tak nie przyciąga szczególnie. Poza tym jako, że sam jestem wierzący-niepraktykujacy zastanawiałem się potem, czy to jest tak, że zadeklarowani moto-ateiści nie pojechali czasem na rozpoczęcie sezonu do Łodzi? Wiecie o co chodzi, symbole lewicy, redakcja Faktów Mitów i takie tam. Dodam, że nie tworzę teraz żadnych podziałów bo one już są - tak się po prostu czasem zastanawiam i tyle. A sam to jestem apolityczny w ogóle, albo inaczej - uważam, ze wszędzie są skurwysyni i porządni ludzie.

    Z takich ciekawostek, to w końcu marca dosyć niespodziewanie zdecydowaliśmy się na urlop i polecieliśmy na niewielką wyspę oddaloną parę godzin lotu, korzystając z dobrodziejstw last minutów. Tamże wypożyczyliśmy ciekawy samochodzik (który niestety okazał się rozczarowaniem) a także motocykl. Następny mój wpis będzie o tamtych wydarzeniach, bo wyszło to całkiem fajnie i dało nowe doświadczenia i może ktoś z czytelników także sobie taki moto urlop zaplanuje.

     A tak to, kolejny sezon się rozpoczyna, a człowiek ma do tego wszystkiego jakoś  tak coraz więcej dystansu. O tym też napiszę więcej w najbliższym czasie, mając na uwadze dokumentacje rozwoju motocyklisty, która jakby leży u podwalin mojego bloga. Chociaż, jakby się tak zastanowić, to fakt autoobserwacji i prowadzenia takiej dokumentacji - już ma pewnie jakiś wpływ na tenże rozwój, jakoś tak go konstruuje, nieprawdaż? 

    Bezpiecznego sezonu wszystkim życzę - tyle samo powrotów, co wyjazdów.

Komentarze : 3
2018-04-13 16:34:18 dziabong1

Dziadziejemy Panowie ;-)
A tak na serio to większość ludzi co wyjeżdża w dalekie trasy to albo przed 30ką albo po 50tce, bo mają po prostu więcej czasu. Ja jeżdżę głownie do pracy na moto, bo mam 60km, ale marzę w duszy o wyprawie na koniec świata. Tylko teraz to niemożliwe, bo byłbym skończonym egoistą, gdybym powiedział rodzinie do zobaczenia za miesiąc bo ja idę realizować marzenia.
Nie to, że mi się narzekanie włączyło, tylko tak myślę czy jak 50 lat przerzucę, to czy będzie mi się jeszcze coś chciało. Stąd moto nie sprzedam, choćbym miał na yamaszkę tylko patrzeć :-)

2018-04-11 15:37:45 Kanarek

Fajny blog!

2018-04-11 12:36:13 Calmly

Dotknąłeś tematu którego można się obawiać, lepiej go pominąć co nie umniejszy mu wcale realności istnienia. Taka była jedna z kilku przyczyn dlaczego sprzedałem motocykl, który był śliczny, szybki, zadziorny, głośny i włoski. Mianowicie fizyczny brak czasu aby zasiadać w jego siodle. Oczywiście gdyby się uprzeć i stanąć na głowie bez trzymania to udałoby się wyskrobać trochę czasu na niewielki przejazd. Sęk w tym że musiałoby się to odbyć kosztem najbliższych, a na to nie mogłem się zgodzić. Poza tym jazda nie smakowałaby, wiedząc że inni cierpią z powodu mojej pasji.
Najzwyczajniej w świecie nadszedł czas kiedy motocykl musi poczekać, a raczej chce żeby poczekał. Z naturalnego rozwoju zdarzeń i rozwijającej się rodziny.

Na dobrą sprawę można znaleźć substytut motocyklowego odprężenia na plaży, podczas letnich spacerów na bosaka po szorstkim piasku z wiaderkiem w ręku w poszukiwaniu muszli, obserwując otoczenie i innych ludzi spędzających czas na łonie natury...

  • Dodaj komentarz

Kategorie