Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

06.05.2017 08:57

używany 1050 - historia prawdziwa.

dzisiaj pierwszy odcinek mojej opowieści o diabelnie mocnym trzycylindrowcu. historia ta jest tak obszerna, że nie dałem rady upchać jej całej w jednym artykule. zapraszam

 

    Kojarzycie Bartka. To mój dobry kumpel, który we wrześniu ubiegłego roku odkupił za moim pośrednictwem starego olejaka od innego mojego znajomka Sławka, pisałem o tym w seri o spotkaniu z legendą. Oldskulowy Bandit należał kiedyś do mnie i już wtedy Bartek zwrócił na niego swoją uwagę. Spodobał mu się. Motocykle takie jak tamten Bandzior często podobaja się początkującym adeptom sztuki motocyklowej, ale też są łakomym kąskiem dla powracających po latach do swojej pasji, rozczarowanych gabarytami wymarzonych armatur. Wędrują więc potem takie wdzięczne nakedy, od jednego neofity, do drugiego i rzadko zagrzewają gdzieś miejsce na dłużej.

    Przykład naszego Bartka to niemal klasyka motocyklisty, który nie trafił z wyborem swojego pierwszego motocykla. Zdaża się, i nie ma co lać łez. Nie było by w tym nic złego, bowiem starego GSF'a wyrwaliśmy z jego więzienia w podczęstochowskiej wsi, za na prawdę śmieszne pieniądze. Gdyby tylko posłuchał się mnie i powymieniał jedynie to, co natychmiastowej wymiany wymagało. Niestety Bandit został też mocno przeinwestowany: stelaż z kufrem Shad'a, wyświetlacz biegów, osłona łańcucha i chłodnicy, gnizdo usb i nie wiem co tam jeszcze, pochłonęły moim zdaniem niepotrzebne półtora tysiączka. Niepotrzebne, bo już w trakcie tych wymian wiadomo było, że nic z tego nie bedzie, a Bartek zrobił tym motocyklem zaledwie jakieś 2 tys km. Teraz więc trzeba będzie sprzedać go drożej, a co za tym idzie - potrwa to dłużej i będzie trudniejsze.

    Bandit przede wszystkim był dla niego za mały. Bartek jest wyższy ode mnie i barczysty, co powoduje, że podczas jazdy olejakiem zamienia się w dupny żagiel skutecznie wyhamowujący cały tandem. Ostatnie z jego zażaleń dotyczyło kiepskich własności pasażerskich maszyny, jeśli chodzi o jazdę we dwoje, a także mizernej dynamiki, która powodowala, że przyspieszając musiał wyginać swój prawy nadgarstek nieomal na drugą stronę.

    Dosyć szybko zaczął mi podsyłać oferty sprzedaży różnych motocykli. Tym razem podobały mu się zpełnie inne konstrukcje. Dominowały w nich Vstromy, GS'y, TDM'y, Tiger'y i Versysy, raczej coś na asfalt. Po kilku tygodniach mordęgi wynikającej z ciągłego tłumaczenia mu rzeczy dla mnie obecnie oczywistych (a niegdyś tajemniczych i magicznych) doszliśmy wspólnie do ustalenia optymalnego rozwiązania.

    Kiedy więc Vstrom okazał się zbyt plastikowy i oklepany, TDM a za mała i za stara, Versys za słaby, a GS za drogi żeby aż tyle dopłacać za znaczek...ostatecznym rozwiązaniem dla naszego dzielnego poszukiwacza przygód, okazał się mało popularny w naszym kraju - Triumph Tiger 1050.

    Zaczeliśmy więc przygladać się tym motocyklom.

    Jak udało się szybko ustalić, Tigery są sprzętami chwalonymi przez swoich właścicieli. Na szczególną uwagę zasługują ich niezwykle żywiołowe silniki, chociaż 115 koni i 98nm momentu, to nie są wartości, które przyprawiały by mnie o gęsią skórkę. Pomyślałem sobie jednak, że coś w tym musi chyba być, bo skoro moja osiemsetka wymaiata nawet bardziej niżbym sobie tego życzył, to jak musi pracować taki tysiąc?. Niestety, jak wiekszość pojazdów, 1050 mogą być trapione drobnymi usterkami takimi jak awaryjne moduły zapłonowe, słabe swiatła przednie, czy trudnościami z odpalaniem w niskich temperaturach. Jednakże, lista ich niedogodności nie jest długa i są łatwe do usunięcia, a suma zalet znacznie przewyzsza ilość wad wspomnianego motocykla.

    Bartek rozpoczął więc poszukiwania.

    Od samego początku z uporem maniaka odrzucałem wszystkie oferty pochodzące od handlarzy bez własnych salonów, przeróżnych garażowców i tym podobnych. Zależało mi, żeby motocykl był od motocyklisty, który jest w stanie cokolwiek o nim powiedzieć, podobnie jak ja, kiedy sprzedawałem swojego Zet'a - mogłem bez końca zanudzać o swoim sprzęcie i snuć epopeje o każdym zamontowanym w nim dodatku.

    Nie było łatwo. W Polsce 1050 to motocykle niezbyt popularne, a sama marka budzi poważne wątpliwości na rynku zakochanym głównie w zdezelowanych japończykach. Ci, którzy na jednośladach nie jeżdżą, kojarzą ją jedynie z producentem staników, majteczek i podwiązek. Ofert sprzedaży jest bardzo mało, a motocykle z polskiego salonu, to nieomal białe kruki. Ciężki temat.

    Wtem nagle, po paru tygodniach - BINGO ! Jest ! Tiger 1050 z polskiego salonu. Rok 2007, przebieg 37k. Pierwszy właściciel od nowości. Czarny. Wydech Leo Vince'a i trzy fabryczne kufry w zestawie. Jprld, na zdjęciach wygląda zajebiście. Jedynym mankamentem dla naszego neofity jest brak systemu abs, ale o tym akurat, to już Wam wcześniej wspominałem.

    Jako, że w oferowanych przez Bartka pieniądzach wersje z abs'em są prawie nieosiągalne - olewamy abs i dzwonimy do gościa. Ja od samego początku miałem bardzo dobre przeczucia związane z tym ogłoszeniem. Facet za bardzo się nie rozpisywał, nie zamieścił też zbyt wielu zdjęć, jakby wiedział, że jego motocykl za długo nie postoi na internetach.

    Trzeba się było spieszyć.

 

CIĄG DALSZY JUTRO

Komentarze : 4
2017-05-08 01:51:50 .Kazikos.

"...Kiedy więc Vstrom okazał się zbyt plastikowy i oklepany, TDM a za mała i za stara, Versys za słaby, a GS za drogi żeby aż tyle dopłacać za znaczek...ostatecznym rozwiązaniem dla naszego dzielnego poszukiwacza przygód, okazał się mało popularny w naszym kraju - Triumph Tiger 1050...."

No jak bym wadził i słyszał siebie przed zakupem Tygryska :)
Czekam na kolejna część ;)

2017-05-07 20:58:28 ptwr2

Na obecnym etapie Triumph odpada, ponieważ a) do wyspiarskiego serwisu mam tak samo daleko i b) uparłem się na silnik R4. W sumie szkoda, bo marka jako taka mi się podoba. Jako ciekawostkę podam, że łącznie istnieje lub istniało 8 firm o nazwie Triumph. Jedna związana z bielizną (ta jest niemiecka), jedna z lotnictwem, jedna z rowerami, jedna z samochodami i reszta z motocyklami.

Serwis miałem za +/- 200 zł/h, a części do Dukata wcale nie są aż takie drogie, jak wieść gminna niesie (choć bywają problemy z terminową ich dostępnością poza ASO). Akurat jestem na bieżąco z cennikiem :D Wychodzi podobnie jak za japończyka z górnej półki, np. Z1000. Lusterka, dźwignie kosztują dokładnie tyle samo. Spalanie śmieszne, przeglądy co 12 kkm, w nowym Monsterze co 18 kkm. Moje doświadczenia są takie, że o ile uda się przeskoczyć kwotę zakupu i nie inwestuje we włoską biżuterię, to jest całkiem znośnie, przynajmniej jak na ten poziom "burżuazji". Zapał studzi trochę świadomość, że koszty niby te same, ale porównujemy maszyny z dwóch przeciwnych końców skali - w zielonym narożniku mistrz wagi ciężkiej, a w czerwonym "entry level"...

Zresztą Potwór ma przetrącony kręgosłup i całą tą armaturę z przodu, w związku z czym czekam co ubezpieczyciel na to, jednocześnie myśląc nad następcą. Coś trzeba robić, zanim złamanie się zrośnie itd. ;)

Przy okazji rzuciłem okiem na Twój wpis o Versysie 1000 i na komentarze. Wychodzi na to, że nie wszystko złoto, co się świeci. Zanim coś kupię, to zrobię jazdę próbną. W sumie mam tylko jeden typ główny i jeden rezerwowy, oba z dalekiego wschodu, ale i tak się przejadę przed zakupem. Choćby po to, żeby sprawdzić jak mi się będzie jeździło w "nowym" ciele.

Multistrada jest dla mnie zdecydowanie za duża. Ładne moto, na żywo o wiele lepsze niż na zdjęciach (z nowymi Monsterami jest dokładnie na odwrót), wersja enduro mile łechce moją zmilitaryzowaną cząstkę. Nie znalazłem niczego, co czego mógłbym się przyczepić, nawet zegary są w porządku. Do tego "4 maszyny w 1" może się okazać dobrym pomysłem, zwłaszcza dla jeżdżących raz samemu, a raz z plecaczkiem, po różnych drogach i w różnych warunkach. Ale to nie ten segment, nie to przeznaczenie i nie te gabaryty. O cenie nawet boję się myśleć.

Chociaż kiedyś pisałem, że jak dla mnie to optymalnie byłoby mieć trzy różne motocykle w garażu. Jakby tak je zsumować, to kto wie, czy nie byłoby na jedną Multi ;) Takie akademickie rozważania z cyklu "gdybym był bogaty" :)

2017-05-07 14:17:47 jazda na kuli

ptwr2 - normalnie, w zasadzie chyba normalniej niż jak kupowałem. teraz salonu i aso już w Bielsku nie ma, za to powstał nowy salon w Katowicach, gdzie mam bliżej i wygodniej. na przeglądzie jeszcze nie byłem, bo kupiłem zaraz po przeglądzie przy 20k a teraz mam 28k. do tego mam też niezależny serwis (ponoć dobry) też w Katowicach. co do ducati, tam wydaje mi się, że koszty serwisowania mogą być ciut wyższe, ale pewności nie mam. btw multistara 1200 jest fajowa i gdybym był bogaty, pewnie jeździłbym :)
przed zakupem mojej 800 testowałem tez oba versysy i nie zachwyciło mnie nic, oprócz świetnej elastyki w 1000'u, ale z kolei jest on dosyć ciężki i taki zawalaty

2017-05-06 15:21:33 ptwr2

Szkoda, że ogranicza was kasa. Versys 1000, przynajmniej patrząc po samych danych technicznych, jest praktycznie identyczny jak Tiger 1050. Oglądałem to moto osobiście i byłem zaskoczony własną, wysoce pozytywną, reakcją - jak wiesz to jeszcze nie jest mój segment ;)

Akurat skłaniam się ku japończykom, ze względów eksploatacyjnych. Do najbliższego sensownego serwisu Ducati miałem 100 km, a tymczasem na miejscu mógłbym wybierać pomiędzy kilkoma dobrymi "japońskimi" serwisami. Choć w sumie nie wiem jak jest z anglikami, nigdy specjalnie nie interesowałem się tą marką. Idzie to serwisować i doposażać normalnie, czy trzeba stawać na głowie?

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
tiger 1050
[zdjęć: 3]

Archiwum

Kategorie