Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

07.08.2015 23:00

w polsce nie ma upałów

easy, i'm just kidding...

    Moi wspaniali klienci czasami nieco mnie irytują. Jak jest zimno i nieprzyjemnie to narzekają że jest za zimno i że pada. Jak jest gorąco narzekają jeszcze bardziej i głośniej. Lubię czasem dac im się wygadac jak to jest podobno duszno, lepko i nieprzyjemnie niby to ze zrozumieniem potakując głową, tylko po to by po chwili patrząc od niechcenia na czubki swoich butów wypalić - eeee tam, w Polsce to nie ma upałów...

    Dzisiaj jednak dowaliło rzeczywiście i muszę delikatnie zrewidowac swój pogląd na tą kwestię. Global Warming to chyba już nie tylko przestrogi nawiedzonych naukowców. Jak by nie spojrzeć -robi się cieplej. Zamierzałem pojeżdzic wieczorem na motocyklu, kiedy nieco się już ochłodzi powiedzmy po ósmej wieczorem. Okazało się jednak, że jeden z moich zMOTOryzowanych klientów też będzie jeżdził, więc postanowiliśmy się umówic na siódmą w centrum i polatac razem. Wyjechałem sobie wcześniej pojeżdzic trochę samemu ryzykując nadmierne przegrzewanie świec i zgrzanie rzędowej czwórki, która w gorącym powietrzu stanie się lekko przymulona i będzie na światłach wściekle syczała na mnie swoim wentylatorem.

    Nigdy nie jeżdziłem wcześniej z niejakim Zbyszkiem, którego znam jakieś dwa lata, posiadaczem Hondy CBF 600 w kolorze złotym. W ogóle rzadko z kimś jeżdżę, bo jestem raczej samotnikiem i z wielu przyczyn najlepiej jeżdzi mi się samemu. W sumie to unikam towarzystwa na motocyklu. Mam swoje ścieżki i dróżki, którymi sobie podążam. Mam ulubione miejsca na postój, swoje motywy, motywiki. Jeżdżę własnym tempem, staję gdzie chcę na nikogo nie czekam, z nikim się nie muszę umawiac. Czasem tylko zdaży mi się gdzieś z kimś wykoczyc pojeżdzic chwilkę tak jak dzisiaj, posłuchac w tak zwanym międzyczasie jakiejś motocyklowej historii.

    Zbychu ma koło pięcdziesiątki, może ciut ponad więc nie nastawiałem się na jakieś techniczne pałowanie po mieście. Nie wiedziałem też za bardzo jak mam się ubrac na taką temperaturę. Jak wracałem samochodem z pracy termometr na autostradzie wskazywał 34,4 st. Ogólnie to uwielbiam ciepło i upały, całą zimę prawie regularnie chodziłem na saunę. Do pracy chodzę w koszuli i długich spodniach, nawet teraz. Nie wachluje się teatralnie dowodem rejestracyjnym z butelką wody mineralnej w ręku wzdychając pod niebiosa przy byle temperaturze. Miałem jednak dylemat, co na siebie założyc, bo wiedziałem, że trochę kilometrów dzisiaj zrobimy. Taki skwar usprawiedliwił by koszulkę i półbuty, oraz jeta marki Awina za 80 złotych, który mi został jeszcze ze skuterka. Postanowiłem jednak tym razem nie iśc na łatwiznę. Założyłem klapki pozbierałem graty, chwyciłem buty pod pachę i ruszyłem na parking wydobyc Lalunie z kokonu wypłowiałego pokrowca wprost na palące światło słoneczne.

    Zajechałem chwilę pózniej pod garaż Zbycha w wysokich butach, jeansach na moto i meshowej czarnej kurtce. Do tego rękawiczki letnie + kask z cały czas podniesioną szczeną. Zbyszek wytoczył się z garażu równie solidnie - czarna kurtała Buse i buty na moto. On założył na siebie zwykłe jeansy. Ja przeczuwając, że będzie mega ciepło wyciągnąłem jeszcze w domu ze spodni protetkory biodrowe, żeby sobie jakoś ulżyc. Wiem, zachowałem się bardzo nieodpowiedzialne.

    Upał jednak w Polsce był i to piekielnie skurwysyński, zwłaszcza w mieście. Najcieplej było pod kurtką do momentu ruszenia ze świateł. W butach komfortowo, bez żadnego problemu. W jeansach trochę ciepło. Jednak najgorzej było pod kaskiem. Słońce stało wysoko na bezchmurnym niebie i grzało nam bezlitośnie prosto po czarnych skorupach.

    Tankujemy na pierwszej stacji i robimy jedyne, co w tej sytuacji można zrobic, czyli wylewamy sobie na głowy zimną wodę mineralną prosto z lodówki. Woda cieknie po szyi, wylewa się na koszulki i upał momentalnie znika. Powtarzam ten manewr na trasie ze dwa razy, aż wnętrze kasku staje się całkiem mokre. Po ruszeniu hen przed siebie wiatr wspaniale chłodzi głowę i szaleje pod meshową kurtką schładzając rozkosznie przemoczoną koszulkę. Wylatujemy poza betony miejskiej dżungli i od razu robi się przyjemniej. Wszędzie pachnie polnym beztroskim powietrzem i sierpniowymi żniwami. Lecimy bezpieczną stóweńką, ja spokojnie prowadzę znanymi na wylot trasami i nigdzie się nie spieszymy.

    Potem usiedliśmy na bezalkocholowej Warce przy stoliku w cieniu drzew a motory stoja obok obwieszone naszymi ciuchami. Sączymy napój a ja dopytuję się o złotą Hondę i o to jak i dlaczego wszedł w jej posiadanie. Przy stoliku obok siedzi młody motocyklista w czarnym kombiaku. Pisze coś na komórce a pot miarowo kapie mu z czoła. Słucham towarzysza odganiając osy, które też lubia słodkie napoje.

   Zbychu za dzieciaka posiadał dwie jak to on nazywa ''emzety etezety''. No ale potem założył rodzinę, wiadomo, zatrudnił się na kopalni i tak mu mijało życie bez emzet etezet. Jednak jakieś pięc lat temu zapragnął znowu miec swój własny motocykl. Postanowił więc kupic nowy sprzęt prosto z salonu, na gwarancji. Po fachowej lekturze u doktora gogle jego wybór padł na CBF 600 - bo to wiadomo - motocykl bezawaryjny, przyjazny i oszczędny. Myślał oczywiście jak on to mówi także o ''tysiączce'', lecz finalnie nie zdobył się na zakup, czego teraz niestety bardzo żałuje.

   Tak więc nabył swój wymarzony jednoślad. Gdy o tym opowiada radośc nieco miesza się z goryczą. Zbychu lubi sobie ponarzekac. Uważa bowiem, że jako zupełny nowicjusz został przez sprzedawcę w salonie wykorzystującego sprytnie tą sytuację nieco ...''wydymany''. Dał sobie jak to mówi  ''wcisnąc'' kurtkę za ponad tysiąc złotych i bardzo drogie buty oraz rękawice. Do tego łyknął to wszystko w kredycie, którego tak naprawdę nie potrzebował. Kredyt wymuszał drogie AC za ponad tysiaka i montaż alarmu za kolejny tysiąc. Teraz, kiedy nabrał doświadczenia i ogłady w temacie motocykli, z niesmakiem wspomina tamtą transakcję. Tyle eleganckich akcesoriów pojawilo sie od tego czasu w LIDL-u i to w o wiele lepszej cenie. Ale wiadomo, człowiek uczy się na błędach. Ja na to dictum odparłem zgodnie z prawdą - masz fajne bezawaryjne moto i tym się ciesz. Okazuje się jednak, że niezupełnie jest tak jak piszą w necie.

    Stoimy obok naszych motocykli z butelkami zimnego napoju w dłoniach. Cebefa nie wygląda na swoje pięc lat, tylko bardziej na dziesięc. Zychu przyznaje, że od czasu jak urodziła mu się wnusia ani razu nie czyścił tego motocykla, co zresztą widac. Ze zdziwieniem zauważam rdzawy nalot na kierownicy i niegdyś błyszczące golenie przedniego zawieszenia zupelnie oblepione cmentarzem poległych pokoleń owadów przypuszczem, że nie tylko z tego sezonu. Zegary są tak upackane, że mało co na nich widac. Moto w sumie wygląda jakby nim rozwoził pizze od rana do wieczora przez te pięc długich lat.

    Pytam się zatem o przebieg i okazuje się, że w sumie to jest jak dla mnie symboliczny. Niecałe trzynaście tysięcy. W tym czasie wystąpił problem z przednim kołem, które nie dawało się wywarzyc i biła od tego kiera, w silniku od czasu do czasu coś dzwoni i moto gubi wolne obroty a do tego wskażnik poziomu paliwa zaczął pokazywac co mu się tylko żywnie podoba. Takie tam drobiazgi, ale nieco mnie zdziwiły zważywszy na opinie jakimi cieszą się te Hondy. Kto wie, może zgubny wpływ na jakośc ma montaż w indyjskiej fabryce należącej do koncernu. Są to jednak małe drobiazgi, łatwe do usunięcia i nie świadcza tutaj o niczym. Najgorsze jest to, że nie usuwane kumulują się i po czasie czynią z motocylka jeżdżącą padakę, a Zbychu otwarcie przyznaje, że nie dba o moto z jakiś tam swoich przyczyn i tą szczerośc należy uszanowac. Zresztą, kto wie...może maszyny rzeczywiście mają duszę niczym ogniście czerwona Christine i kapryszą na lekceważące traktowanie?

   Tak naprawdę to nie chcę tutaj niczego oceniac, staram się tylko zrelacjonowac. Każdy robi jak mu pasuje. Jedno jest pewne - trochę zazdroszczę Zbigniewowi. Tego, że nie wariuje zbytnio na temat swojego motocykla. Jedzie się po prostu przejechac, a potem wraca. Że nie musi go czyścic trzema różnymi rodzajami suchej chemii. Nie poleruje każdej śrubki osobno, nie traci czasu na czyszczenie szybki, którą i tak zaraz ufajdają owady. Robi wtedy coś innego, jest wolny od imperatywu nadmiernej estetyki swojego jednośladu, taki ma luzacki charakter. Fajną sprawą jest odpowiedni dystans, który udaje mu się zachowac. Jak on to sam określa - ''pierdola to''

   Kiedy wracaliśmy wieczorem cieszyłem się z porządnego ubrania jak Resio z tłustej szynki. Temperatura może nie spadła jakoś drastycznie, ale w lasach zrobiło się przyjemnie chłodno. Przednie reflektory cięły zapadający zmrok a samobójcze owady kamikaze migały umierając w białych strumieniach naszych świateł. Komfort termiczny stał się idealny aż do czasu wjazdu do  dusznących wnętrzności ciasnego miasta. W feeriach nocnych świateł, tam gdzie unoszą się gorące opary z rozgrzanych asfaltów. Dotarliśmy na betonowy parking przed dyskontem wśród wysokich bloków i nasza przejażdżka dobiegła końca. Przybiliśmy żółwika nie ścięgając rękawic i pojechałem odstawic Lalunię pod plandekę obok rzędu wysokich tuji. Jutro z samego rana znow wyjedzie na ulice błyskając stopem i mrugając pomarańczowym światełkiem. Ma byc jeszcze goręcej.

Komentarze : 5
2015-08-17 08:40:23 Moto nie moto

Piszesz o kompletnym ubraniu a na głównym foto koszulka i jakieś trampeczki :) he he

2015-08-11 10:39:45 multistrada

Fakt, gorąco na tym Śląsku jak w piekle. Nie zazdroszczę Tobie pracowania w terenie przy takiej pogodzie, sam to przez lata robiłem i wiem co oznacza bieganie po sklepach w koszuli i pod krawatem, kaplica! W takie dni cieszę się, że siedzę za biurkiem w chłodnym pomieszczeniu. Ale upał i tak kocham! Trzeba się cieszyć, że możemy śmigać na moto jak obywatele Chorwacji czy Hiszpanii. Cieszmy się tym, bo znając obecny klimat, we wrześniu będą pierwsze przymrozki w nocy ()-:
A'propos bicia kierownicą w CBF, to mój Bandit np. reagował szimą na zdarte niefabryczne opony, ot ciekawostka..

2015-08-10 19:10:52 Waga

Zapytaj Zbycha o przepis na zupę.
Może i mi się uda taką samą uwarzyć.

2015-08-09 11:02:35 marcin jan

No mógł kupić taką jak moja litrowa:
http://naforum.zapodaj.net/0c2e370152f6.jpg.html
A jeśli Zbychu ma stelaż i kufer to bicie w CBF na 100% jest od tego. Ewentualnie podobny efekt daje wyjechana opona - która nawet wizualnie na pierwszy rzut może być ok. W silniku dzwoni pewnie kosz sprzęgłowy i nie znam cbf w której nie dzwoni :). Moto na wtrysku więc gubienie obrotów do zrobienia przy pierwszym lepszym serwisie.
Co do upałów to prawda narzekamy że jest +35 a do Turcji czy innej Grecji sami się pchamy. Choć z drugiej strony rozumiem bo trzeba czasu aby się przestawić na tryb funkcjonowania jak w krajach południowych. Często niestety się tak nie da bo praca i inne obowiązki gdzie jesteśmy uzależnieni od sposobu funkcjonowania innych. Najlepiej zrobić co zrobić do 11 potem standby i od 19 znów jakaś tam aktywność.
Ja aktualnie po mimo idealnego układu: dziecko na wsi z babcią, żona w pracy, ja na quasi urlopie i tak moto nie wyciągam na dalsze całodzienne wojaże bo wiem że czacha by mi się zagotowała.

2015-08-08 20:18:45 Katje

Moim zdaniem ani jedna ani druga skrajność nie jest dobra. Polerowanie motocykla na najwyższy połysk, montowanie jakichś wypaśnych zębatek na zamówienie (które i tak się zużyją i trzeba będzie wymienić), cóż jak ktoś lubi jego sprawa, jak ma czas na to to tylko pozazdrościć. Ale olewanie stuków z silnika i problemów z kołem? Niezbyt godne pochwały.
A wywarza to się może co najwyżej piwo, ale na pewno nie koło. :P

  • Dodaj komentarz

Archiwum

Kategorie