Najnowsze komentarze
Znakomity test długodystansowy wra...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Nie ma już DominikaNC, Honda sprze...
Zaglądam do skrzynki, ale na szczę...
DominikCRF do: W Szwajcarii
Fajny wyjazd, dzięki za relacje. B...
@Kawior. No proszę, pewnie że Cię ...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

19.09.2021 19:19

wyścig na transalpinie

 

      O siódmej rano czasu rumuńskiego, po śniadaniu serwowanym przez Mirka ruszyliśmy na stację napoić koniki. Przy podobnym stylu jazdy Tenerka spala około litr petrolu mniej na sto kilo. Niby niewiele,  ale przy pojemności zbiornika mniejszej o trzy litry ma podobny zasięg jak Multistrada. Obliczyłem,  że na całej trasie wydałem na paliwo około 110zł mniej niż kompan. A to już coś,  nieprawdaż?

     Koło stacji jest bar z pyszną kawą za 5 leja, czyli za około 5 zł. Nawiązując do Alp, fajnie płacić za kawę 4 razy mniej, a za przejazd górskimi drogami zero. Tak na marginesie trzy dni na Rumunii kosztowały nas 900 zł na głowę,  podczas gdy taki sam pobyt w Alpach wyniósł 2500 zł. Tak z kronikarskiego obowiązku.

     Jest rześkie dziesięć stopni i szykuje się kolejny piękny dzień na skraju lata.

     Cisnę od samego początku. Ruch na trasie praktycznie zerowy. Wklejam Tenere, odwijam w złożeniach. Szerokie łagodne mniej lub bardziej winkle, świetny asfalt na razie bez wniesień. Patrzę w lusterka, ziomek jest kawałek za mną, a na winkach lekko zostaje. Czekam, aż mnie objedzie, albo tak mi siądzie na kole, że będę musiał go puścić. Nie mam z tym większego problemu, jestem pogodzony, duże koło z przodu i czterdzieści pięć lat na karku. Wszystko się przecież nieustannie zmienia.

      Kiedy droga zaczyna piąć się w górę przełęczą jestem już dobrze wjeżdżony. Składam się coraz śmielej. Pojawią się inni motocykliści, samochody,  które łykam z marszu, agresywnie i zdecydowanie. Koledze zdarza się znikać w lusterkach na coraz dłużej. Ciekawe i trochę zaskakujące, ale nie powiem - budzące nadzieję. Czyżbym nie było jeszcze ze mną aż tak źle?

     Łapię przez to coraz więcej wiatru w żagle.

     Robi się coraz bardziej ostro. Asfalt widać że świeżo rozlany, jeszcze pasów nie zdążyli wymalować. Silnik wyje, przerzucam Yamaszkę z zakrętu w zakręt i nagle dociera do mnie, że właśnie wpadłem w ten swój amok. Że nie ważne czym jadę ani z kim, że tylko wijąca droga przed motocyklem się liczy.

      Czuje się już na tyle pewnie, że zwalniam i czekam, aż Bartek dojedzie. Pierwszy,  drugi winkiel i już wiem, że dziś jest mój dzień, że przyjaciel jeszcze w tym roku nie ma ze mną szans. Wszystkie założenia o spokojniej jeździe działają i są aktualne... ale głównie jak jadę sam. Teraz wszystko poszło w odstawkę, a ja ruszyłem do walki na pół kostkowych oponach.

      Pirelli Str kleją niesamowicie. Czuję,  że nigdy nie kładłem tak głeboko Tenerki. Alpy z Sebą to był pikuś, tam nie było presji i rywalizacji, tam nie zrobiłem progresu. Xtz 690 trzyma obrany tor jazdy niewzruszenie i nie daje żadnych powodów do niepokoju, jakby była na oponach sportowych i na mniejszych kołach. Ja i ona lecimy w dół przełęczy po tym nowym asfalcie jak tandem nie do zatrzymania. Wyprzedzam wszystko co podleci i staram się nie hamować. Świetny moment z dołu pompuje mnie na wyjściach i mimo wysokiego prześwitu zaczynam szorować butami po asfalcie.

      Na dole staję w zatoczce i chwilę czekam na kolegę. Dzień wcześniej, kiedy objechał mnie w zakręcie kiedy zwolniłem i cieszył się tym sukcesem gratulowałem mu argumentując, że bardziej martwiłbym się o niego gdyby mnie nie objechał - ma przecież turystyka stworzonego na winkle i dużo jeździ. Dziś minę ma nietęgą, mówi że się nie wyspał, że jest zmęczony i że ręka go boli od gazu. Moje słowa z dnia poprzedniego wiszą ponuro w powietrzu.

      Przed właściwym odcinkiem Transalpiny jest knajpa, jakieś grille i kramy z badziewiem. Zamawiam kotleta i po raz drugi tego wyjazdu dostaję posiłek niezgodny z zamówieniem. Właściwie to całą gastronomię z jaką się tu spotkałem mają jeszcze na dosyć  słabym poziomie. Kumpel prosi żebym mu tak nie odjeżdżał, żeby mógł jechać za mną i kopiować mojego skilla, mówi, że patrząc na moją linie przejazdu i powtarzając ją czuje, że robi postępy.

      Po tej rozmowie wiem już na pewno, że cała Transalpina będzie moja. Że ziomek odpuszcza.

      Mijamy tablicę z nazwą tej górskiej drogi.  Też nowiutki asfalt, ale z wymalowanymi już żółtymi pasami. Jest kilka aut i sporo motocykli, głównie turystyków i nakedów. Domyślam się że najbardziej hardcorowe sporty dziś nie przyjechały, bo wolą nie jeździć tutaj w weekend.

     Ziomek jest przede mną,  ale tylko przez chwilę. Łykam go przy pierwszym ciaśniejszym winklu razem z kamperem i jakimś gieesem. Zaczynają się ciasne winkle pod górę gdzie szlifuję umiejętność wyprzedzania pod prąd w lewych winkach. Czyli przy osi jezdni najeżdżam na grupę maruderów przed samym zakrętem, patrzę głęboko w lewo czy nic nie jedzie z przeciwka i odjeżdżam ich przeciwnym pasem ruchu starając się wbić jak najdalej w czoło peletonu, lub najlepiej na sam przód przed następnym łukiem. Nieźle mi to idzie. Odjeżdżam 160cio konną MT 10. Ziomek dzielnie walczy z tyłu, widać że daje naprawdę nieźle, stara się. Tymczasem ja pcham się do przodu nawet na prawych ciasnych  - staje na podnóżkach i ponad dachami patrzę czy jest czysto. Mój amok się pogłębia, czuję że zaczynam przeginać.

      Nagle wyprzedza wszystkich rozpędzone, brązowe Porsche.

      Od tego czasu lecimy równo on z przodu, ja za nim. Skurwielec jest bardzo,  ale to bardzo dobry. Zna drogę. Idzie na samobója, a ja lecę za nim. Na wyjściach z winkli słucham jak gwiżdże i strzela mu kompresor. Cztery szerokie kapcie trzymają go w ryzach. Jedyne co mogę zrobić to czaić się za nim - jest za szybki i za szeroki.

       Jedziemy sekcję szybkich agrawek pod górę na których jesteśmy zupełnie sami.

       I nagle, uwierzcie lub nie, ale gość popełnia błąd. Dekoncentruje się. Rozkręca gaz ciutke słabiej niż powinien na wyjściu. Przednie koło Tenery zbliża się na pół metra od jego zderzaka. Nie ma za wiele miejsca, ani czasu, ale ja podejmuję decyzję na krawędzi świadomości  - rzucam się w lewo i odkręcam na maxa na dwójce, którą miałem wbitą. Yamasaki skacze do przodu w triumfalnym ryku, przednie koło lekko odrywa się od ziemi i nagle bęc  - jestem z przodu.

     Nie patrzę nawet w lusterka bo nie ma na to czasu. Winkiel goni winkiel a ja jestem w apoteozie skupienia. Nie wiem, czy Porszak mnie goni, czy nie. Dopiero po dwóch,  trzech minutach szukam go z tyłu, ale nie ma.

      Odpuścił.

      Na szczycie Transalpiny siedzimy z Bartkiem, pijemy wodę i robimy fotki. Ładnie tam, wygląda to jak jakaś jedna z alpejskich przełęczy trochę. Oglądamy nasze opony, obie moje Pirellki są pozamykane totalnie do końca, troszkę nawet takie przyszarpane jak od toru. Tył w Multi też pięknie przymknięty, ale przód ma nadal centymetrowego czikena. Kumpel drapie się w głowę i mówi,  że on już nie wie jak ma skręcać, żeby jechać szybciej. Ja tez nie wiem, ale mówię mu, że moim zdaniem składa się dobrze, tylko nie przyspiesza w złożeniu. Tak mi się przynajmniej wydaje.

       Następnego dnia wracamy. Znowu na ostro, choć już nie aż tak. To co udało mi się na Transalpinie jest do powtórzenia tylko w podobnych warunkach. Ale muszę przyznać,  że trochę inaczej kieruję Tenerą - i ja i ona doszliśmy tego wyjazdu do swoich limitów, tak mi się wydaje. Poznałem ją do końca i obaliłem stereotypy o nieskręcającym dwudziestojedno calowym kole. Poszedłem dalej.

      Czy były jakieś trudne sytuacje? - były, dwie. Raz poszedłem za szeroko i musiałem uciekać przed samochodem na jego pasie, a raz na serpentynach w dół tak się położyłem, że przednie koło na chwilę utraciło przyczepność co odczułem jako krótkie szarpnięcie kierownicą. Obie te akcje były na drodze w dół. 

     Bo w dół gorzej mi idzie.

Komentarze : 3
2021-09-25 01:44:52 Jazda na kuli

DominikNC - może kiedyś uda się pojechać jako DominikXTZ ? ;)
Okularbebe - no :)

2021-09-23 16:57:50 DominikNC

Lubię Rumunię, byłem już pięć razy. Transfogaraska i Transalpine przejechałem raz jako DominikNC i drugi raz jako DominikHD :-) Bardziej mi się podoba na Transalpinie, lepszy asfalt, mniejszy ruch. Pozdrawiam!

2021-09-19 19:41:03 Okularbebe2

Hell yeah! Dzięki. Poczułem się jak dawniej. Lewe łuki I auta na nich po wewnętrznej, otwarcie w złożeniu i Motocykl działający jak skalpel. Super!

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Rumunia
[zdjęć: 0]

Archiwum

Kategorie